poniedziałek, 27 października 2014

Rozdział 21

Załamana czekam na jej odpowiedź. Powiedz nie, powiedz nie. Oby nie. To niemożliwe, żeby tata był na tyle ślepy i jej się oświadczał. Emilia kiwa głową zgadzając się. Świetnie udaje wzruszoną. Nie wierzę że on mi to zrobił. Wstaję wściekła i wychodzę z sali.
Oczywiście za chwilę dołącza do mnie Harry i łapie mnie w talii.
- Hej, spokojnie.
- Zostaw mnie - wyrywam się.
- Nie, nie zostawię - z łatwością mnie podnosi.
Za nami wybiega tata. Jest zdenerwowany. Widzę, ale ja też.
- Ian to nie jest dobry moment, okay? - Harry patrzy na niego przez ramię.
- Nie sądziłam że jesteś tak głupi! - Krzyczę dopóki Harry nie wsadza mnie do auta.
~Harry~ 
Siedzę i przytulam Tonnie. Wiem, że czuje się bezpiecznie. Muskam ustami jej czoło. Zasnęła. Wychodzę z samochodu i podchodzę do przyjaciela.
- Stary, ona nie jest do niej przekonana.
Widzę po nim że o tym wie i go to martwi.Ja nie jestem cudotwórcą. Nie mogę jej do niczego zmusić. Chociażbym chciał. Poza tym wiem, że muszę trzymać stronę Tonnie. Inaczej poczuje się oszukana.
- Będą święta. Może wtedy...Ian to jest siostra tej Kate?
Mężczyzna uśmiecha się przez moment co jest dla mnie odpowiedzią.
- Dobra, powiem tak. Uważam, że to świetna dziewczyna ale Tony nie umie się pogodzić z tym ze nie miała mamy, a zastąpić ją ma dziewczyna prawie w jej wieku.
- Myślisz że ma problem tylko przez jej wiek?
- Myśli, że Cię wykorzystuje. Jesteś bogaty.
- Sam najlepiej wiesz że nie łatwo jest być samemu.
- Wiem. I wiem, że Ems cię kocha ale nie każ mi stawać w twojej obronie ryzykując zawodem ze strony twojej córki.
- Nie oczekuję tego.
- To coś zrób. Bo nienawidzę patrzeć jak jest jej przykro.
- Musi dać się przekonać.
Wzruszam ramionami. Nie umiem mu pomóc, a chciałbym.
- Zabieram ją do siebie. Aha, i gratulacje.
- Ale jutro ją przywieź. Nie może myśleć że pozwolę jej na takie akcje.
- Wróci po dwunastej. W końcu sobota - mówię i wsiadam do auta
. Ona jest podniecająca nawet kiedy śpi. Anioł. Wzdycham, chwile na nią patrząc. No nic Harry, dziś jej nie dogodzisz. Jadę prosto do swojego domu. Parkuję i biorę ją na ręce niosąc do łóżka. Nie umiem poradzić nic na to jak bardzo jestem o nią zazdrosny. Wiem że to uciążliwe, ale nic nie zrobię. Ona jest tylko moja.
Powoli rozsuwam jej sukienkę i zdejmuje. Zagryzam wargę widząc ciało nieśmiałej dziewczyny w czarnej koronce. Brunetka zdecydowanie zaczyna wymieniać swoją garderobę łącznie z bielizną. Staje się śmielsza i wiem, że chce mnie pociągać. Ale robi to swoją niewinnością. Lubię jak ubiera się skromnie. Nie Jak te wszystkie laski, które kleja się do mnie przy pierwszej lepszej okazji. Odkładam jej ciuchy i kładę ją na plecy. Naprawdę dalej śpi. Ściągam garnitur i wchodzę do łazienki. Długi prysznic zdecydowanie pomaga. Nie ma Iana, kasyna i wszystkich problemów. Gdy opuszczam pomieszczenie, otwieram drzwi aby wyparowała.
Mała leży już na boku przytulona do poduszki. Kładę się tuż obok i obejmuje ją ramieniem.
- Nie usłyszysz tego, ale muszę to powiedzieć. Kocham Cię skarbie - całuję jej szyję, zamykając oczy. Sam zasypiam.
~*~
Zostaję wprost wepchana do domu przez mojego chłopaka. Odstawia moje rzeczy i jedzie do pracy zostawiając mnie. Super. Zamknę się w pokoju i nie będę siedzieć z tatą. Taki mam zamiar, ale zastępuje mi drogę.
- Jesteś naiwny, ona cie nie kocha.
- A skąd to wiesz? Znasz ją? Nie. Zamieniłaś dwa zdania i oceniłaś z góry. Na jakiej podstawie tak twierdzisz?
- Nie chcę jej tu.
- Ale ja chcę, bo ja ją kocham a ty nie umiesz nawet podać argumentów.
- To fałszywa żmija. Jest pazerna. Zaraz cie zdradzi, już na pewno to robi.
- Na co jest przepraszam? - patrzy na mnie uważnie. - Kurwa mać - pierwszy razy przeklina w rozmowie ze mną. - NIE ZNASZ JEJ. Nie próbowałaś poznać do jasnej cholery! Nie zdradza mnie, ani nie wyciąga pieniędzy. Sama ma ich tyle, że nie musi pracować ale jednak to robi.
- I pewnie chroni świat przed całym złem !
- Nie, wspiera różne fundacje i jest członkiem rodziny królewskiej. Jest dobrze wychowana, mądra, miła i naprawdę chce się z tobą zaprzyjaźnić.
- jest w ciąży? Jeśli tak to nawet jak czarne będzie to ci wmówi że twoje. Rozłoży nogi i jesteś jej.. - wbiegam po schodach i zamykam się w swoim pokoju.
- Tony kurwa! Nie skończyłem i nie masz prawa tak mówić!
- Odpierdol się! - przekręcam klucz.
Nigdy tak nie rozmawialiśmy, ale ja naprawdę jestem zła. Chcę mamę a nie ją. Prawie się rozpłakuję. Zaraz mu nagada i wyślę za ocean do internatu. Wiem, że tylko zgrywa taką miłą. Najchętniej chciałaby się mnie pozbyć. Macochy zawsze takie są.
Słyszę ciche pukanie do drzwi. To pewnie Tessa.
- Nie chcę..
Znów puka. Ona albo Riley. Wstaje i podchodzę do drzwi.
- Przytulisz mnie? - pytam cicho.
- Nie wydaję mi sie, abyś tego chciała - słyszę JĄ. - Posłuchaj, przykro mi jest być ciągłym powodem waszych kłótni. Już ci coś mówiłam. Traktujesz mnie z góry i sama zobacz...Jak sie zachowujesz? To ty mnie obrażasz, kiedy ja nie powiedziałam o tobie złego słowa.
Zaciskam usta i osuwam się po drzwiach na podłogę. Niech się odczepi.
Przez dłuższą chwilę panuje cisza, ale odzywa się.
- Proszę cię. Tonnie, nie jestem zdzirą.
- Nie mów tak do mnie. - syczę.
- A ty nazywając mnie żmiją jesteś miła? To twoje zdrobnienie. Przynajmniej nie obraza. Wiesz? Też mam uczucia i to boli. Ale jesteś tak zapatrzona w siebie, że nie dostrzegasz jak ranisz swojego ojca - mówi.
- Chcę go chronić..
- Nie masz przed czym. Jest szczęśliwy. Tyle lat był samotny. Zrozum go - mówi i słyszę jak odchodzi.
Dopiero wieczorem schodzę na dół. Ogarnięta idę do kuchni. Tessa od razu mnie przytula. Czuję, że smaży zapiekanki.
- Nie będę z nią mieszkać.. - mruczę.
- Och przestań. Jest bardzo miła. Siadaj i jedz.
Tak robię. Harry jak na złość ma natłok pracy i nie mogę mieć mu tego za złe. Nie może ciągle ze mną siedzieć choćby chciał. Po kolacji bardzo szybko znikam na górze. Biorę się za naukę. Czytam fizykę już pół godziny, ale jak zwykle sobie z nią nie radzę. Znowu będę zagrożona, a bardzo tego nie chcę. Był do kitu. Nic mi nie pomagały lekcje z nim. Niepewna biorę zeszyt i idę szukać taty. Siedzą z Emilią w gabinecie. Dziewczyna układa w segregatorach dokumenty ojca.
- Możemy porozmawiać? - pytam cicho.
Tata podnosi na mnie wzrok z nad komputera i wskazuje na krzesło. Emilia zamyka dokumenty, a potem wychodzi.
- Przepraszam za przekleństwa i mój ton..
- W porządku. Mnie też poniosło.
- Nie musisz.. Nie dlatego Przepraszam, słowo - pokazuje na fizykę.
- Dobra. Pomóc ci?
- Jeśli umiesz - podaję mu zeszyt.
Bierze go do rąk i zaczyna przeglądać. Już widzę jak mruży oczy.
- Więc?
- Chodź tu - pokazuje na kolana.
Podchodzę do niego i siadam. Tata zaczyna mi wszystko powoli tłumaczyć.Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Na prawdę pomaga mi zrozumieć te tematy. Ja wiem, że on mi zawsze pomoże. Zawsze wesprze. Nawet gdy go śmiertelnie obrażę
- Dziękuję. - uśmiecham się delikatnie w jego stronę.
- Proszę mała.
Całuje go w policzek i wychodzę. Zadowolona idę do siebie. Coś umiem. Nie jest źle. Może zdam ten test. Bardzo na to liczę. Nie jestem najlepsza. Nauczyć się, zdać, zapomnieć.
~~~~*~~~
No więc to było pewne, że Antonietta się nie ucieszy. :)
Coś słabo z komentarzami pod ostatnim, ale dodaję kolejny bo was kocham.
W środę spełnię jedno z marzeń, dosłownie ..YEEEEEY.
Będzie ktoś w Radomiu na Skrze vs Czarni ?
KOMENTUJCIE MISIAKI

czwartek, 23 października 2014

Rozdział 20

To w grudniu ubiegłego roku,Powstaliśmy po to aby rozpaść się na kawałki, A potem znowu połączyć się w całość.Twój naszyjnik, zwisający z mojej szyi,Noc, której długo nie mogliśmy zapomnieć, Gdy zdecydowaliśmy się Przestawić meble aby móc tańczyć,Kochanie tak, jakbyśmy mieli szansę na powodzenie Dwa papierowe samolociki, lecą, lecą…
Siedzę w kasynie i przyglądam się grze mojego chłopaka i jego rywali. nagle do głowy przychodzi mi bardzo głupi pomysł. Ściągam wzrokiem mężczyznę na przeciwko i przygryzam wargę. Raz mogę przyczynić się do wygranej Harry'ego. Zaczynam bawić się kokieteryjnie naszyjnikiem na moim biuście...Wiem, że Hazz tego nie zauważa. Jest za bardzo skupiony na grze. Za to jego przeciwnik łatwo się dekoncentruje. Uśmiecham się niewinnie i paznokciem zahaczam o ramiączko sukienki.
Mężczyzna odchyla się na krześle, nerwowo poprawiając kołnierzyk koszuli. Wypuszcza powietrze z ust i bierze łyk whiskey. Cóż za prosta maszyna do obsługi. Aż przykro patrzeć więc nachylam się do ucha Hazzy.
♡- Idę do ubikacji.
Odwraca głowę w moją stronę i daje mi całusa.
- Zapewne przypudrować nosek.
- Dokładnie. - całuje kącik jego ust i śmieje się gdy po odsunięciu widzę swoje usta.- Na szczęście.Panowie wybaczą. - mówię grzecznie i odchodzę od stolika.
Wolę takie spotkania niż nudne bankiety. Tutaj przynajmniej jestem z Harry'm.
W łazience rzeczywiście poprawiam makijaż oraz włosy.Gotowa wracam. Panowie właśnie kończą grę. Harry wstaje biorąc do ręki szklankę ze swoim alkoholem.
- Jak poszło?
- Wygrałem. Chodź kochanie.
Łapię jego dłoń i podążam za brunetem. Wchodzimy do jakiegoś niewielkiego pomieszczenia. Zgaduję, że jest to jego gabinet. Podobny wystrojem do sali.
- Dużo czasu tu spędzasz?
- Tylko wieczorami. Zresztą teraz spędzam czas z tobą, a gdy jesteś w szkole to z twoim ojcem, więc nie - odpowiada, opierając się o biurko.
- Rozumiem.. - kiwam głową.
Wskazuje, abym podeszła bliżej. Tak robię. Wsuwa ręce pod moją krótką, białą sukienkę i dotyka nagich ud. Chociaż jestem w bardzo wysokich koturnach sięgam mu do nosa. Harry podnosi głowę i zaczyna mnie całować. Z impetem i zachłannością.
- Całą mnie rozmażesz. - odrywam się od niego.
- I tak zaraz odwiozę cię do domu.
- Więc mogę wyglądać strasznie.. - przewracam oczami.
- Tak - szczypie mnie w tyłek.
- Ała! - gromie go wzrokiem ale po chwili całuje.
- Co masz pod sukienką? - uśmiecha się podczas pocałunku.
- Czerwony komplet. - mruczę zabierając jego ręce.
Kręci głową i mnie przyciąga. Podnosi się, a moje ciało sadza na biurku.Gdy już orientuję się że siedzę Uśmiecham się delikatnie do mężczyzny przede mną.
Ten oblizuje wargi i przeczesuje włosy. Po chwili jego usta znaczą miejsce na mojej szyi.
- Kolejna? - jęczę niezadowolona.
- Tylko moja - łapie mnie za kolano.
- Twoja, twoja.
Przygryza moją wargę, a ja czuję jak jego palce zsuwając moją bieliznę.
- Co robisz? - patrze w doł.
Nie odpowiada mi. Chowa do kieszeni moje majtki i kuca. Podsuwam sie nieco do tyłu.
- Oddaj mi je.
- Nie. chodź tutaj - przyciąga mnie za kolana i rozsuwa mi nogi.
Po chwili czuję jego usta na kobiecości. Podpieram sie rękami za plecami i odchylam głowę do tyłu. To naprawdę miłe uczucie. Lubię jak mnie pieści, a robi to w cudowny sposób. Składa delikatne pocałunki na wrażliwym miejscu, a później wsuwa język. Zagryzam wargę. Jedną rękę przenoszę w jego włosy i ciągnę za nie. Słyszę jak mruczy co wywołuje dodatkowe wibracje i powiększa podniecenie. Czuję soki płynące po moich udach, które on spija.
Chociaż zawstydzona to jęczę pokazując jak dobrze mi jest.
- Kotku dojdź...
Na te słowa wybucham krzycząc imię bruneta. Zlizuje każdą kropelkę jaką z siebie wypuściłam. Widok jego głowy tam tylko zwiększa doznania. Podnieca jak cholera przez co ledwo łapie oddech.
- Pięknie skarbie - podnosi się i mnie całuje. Czuję swój smak.
- O Boże.. - dyszę.
Uśmiecha się zadowolony z tego ze mi dogodził. Siedzę z zamkniętymi oczami i dochodzę do siebie.
Harry wynosi mnie z kasyna. Otwiera auto, w którym czeka Riley.
- Harry a.. - milknę mając nadzieję że domyśli się o czym mówię.
Uśmiecha się i kręci głową. Riley skupia się na drodze. Harry trzyma w ręce moją bieliznę.
Otwieram szeroko oczy. Szybko próbuje mu ją zabrać.
Nie oddaje mi. Delikatnie przykłada ją do nosa. Nachyla się i szepcze.
- Pachniesz tak świeżo...
- Harry! - nie wytrzymuję. - No oddaj..
- Ładniej poproś.
- Proszę..
Unosi brew dalej nie przekonany.
- No proszę.. - mówię cicho wyciągając dłoń w stronę mojej własności.
Wtula twarz w moją szyję, pozwalając zabrać mi majtki.
- Dziękuję.
Zaczyna się śmiać. Podczas Drogi cały czas mnie całuje. Staram się go odpychać i trzymać na jego miejscu. Odprowadza mnie pod drzwi. Jest już naprawdę zimno. Zaczyna się październik. Riley wchodzi przez garaż, a Harry dalej mnie całuje. Szyja, dekolt, usta.
- Wejdziesz? - pytam.
- A chcesz? - szepcze składając pocałunek na mojej dolnej wardze.
- Na tosty.. - opieram się o drzwi i zagryzam wargę.
Kiwa głowa, ściskając mój pośladek. Otwieram drzwi i wchodzimy do środka. Taty chyba nie ma bo jest ciemno. Tessa zapewne śpi. Cicho idziemy do kuchni. Po drodze ściągam buty.
- Odwróć się - pokazuje żeby to zrobił.
- Dobra - mamrocze robiąc to. Ściąga marynarkę.
Poprawiam w rękach bieliznę i zakładam ją.
- Fajne - przygląda się zdjęciu na lodówce. Jestem na nim jako czterolatka.
- Bez przesady.
- Byłaś słodka. Nadal jesteś - odwraca się i podchodzi do mnie. - Masz takie piękne, niebieskie oczy. Trudno się w nich nie zauroczyć. - przesuwa palcami po moim policzku.
- Jesteś świetny.
- Nie jestem - dotyka moich ust.
- Nie jestem głodna.
- Zmęczona? - gładzi ręką moje plecy.
- Nie.
- Więc na co masz ochotę? Chociaż to twój dom postaram się spełnić życzenie mojej królewny.
- Chodź..
- Prowadź - łapie moją rękę. Dobrze czuję się splata nasze palce. To taka prywatna jedność.
Idę na górę czując jego ciepło za sobą. Zamykam drzwi od mojego pokoju i pcham go na łóżko. Ku jego zdziwieniu podchodzę do szafki i rzucam się obok niego z kartami w ręce.
Zaczyna się głośno śmiać. Obraca się na klatkę i mówi coś w poduszkę co brzmi jak uduszę cię.
- Jak wygrasz to robimy co chcesz.
- Ale to normalne, że wygram - puszcza mi oczko. - Robimy inaczej. Jak wygram ty pozbywasz się ubrań, czyli...trzech rzeczy.
- Nie. - mówię twardo.
- Dlaczego? Jak zrobimy to na twoich zasadach to wiadomo co będę chciał, bo cię pragnę.
- To wymyśl inne zasady - prostuję się.
Podpiera się na rękach i siada. Patrzy na mnie, a ja na taką odległość widzę pożądanie w jego oczach.
- Zrobisz mi dobrze.
- Ymm.. - nie spodziewałam się tego. - Niech będzie.
- Twój kolejny pierwszy raz?
- A jak ja wygram? - zmieniam temat.
- Dogodziłem ci dzisiaj. Co byś chciała? Powiedz.
- Ojeju.. nie mam pojęcia.
- Rozdawaj.
- Rozdawaj.
Tasuję karty i zaczynamy grać.
- Wiem!
- Mów kochanie.
- Jak wygram, nie dotykasz mnie dokładnie przez 61 minut. Choćby nie wiem co.
- A tego właśnie chcesz?
- obiecaj że przez 61 minut mnie nie dotkniesz i nie wyjdziesz z tego pokoju.
- No dobra - odpowiadam i patrzy w swoje karty.
- Dobra - uśmiecham się i robię to samo.
Już nic nie mówi na ten temat. Skupiamy się na grze. Normalne, że każdy z nas chce wygrać. Bujam się na boki planując kolejny ruch.
- Wygrałem - mówi i zakłada ręce za głowę. - Ale chcę tylko buziaka.
- Co?! Nie, jak to?! - patrzę mu w karty.
- Możemy zagrać jeszcze raz jak chcesz.
- Prawie mi się udało...
Uśmiecha się leniwie i zamyka oczy, ziewając. To słodki widok. Widać, że zmęczenie bierze górę.
- Dobra.. spodnie w dół.
- Mówiłem coś.
- Umowa to umowa.
- Chcę buziaka i idę spać.
- Może to nie będzie najlepszy lód w życiu no ale chyba aż tak źle tego nie zrobię no.
Znów zaczyna się śmiać. Łapie mnie i ciągnie na swoje ciało. Silne ramiona obejmują moją talię.
- Rozbieraj się i spać.
- Była umowa. Harry.. - wymawiam jego imię w specjalny sposób.
- Była. Ale ja cię do niczego nie zmuszam kotku.
- Byłam pewna ze wygram no ale się zgodziłam.
- Daj spokój. Mamy dużo czasu, aby jeszcze nie raz zagrać. - całuje mnie krótko i rozsuwa moją sukienkę.
- Sama sobie poradzę. - wstaje z łóżka obrażona.
- No i co taka mina? - wzdycha zmęczony. Widać po nim. - Po prostu ja chcę, żebyś poznała wszystko powoli i w odpowiednim momencie.
- Więc czemu dałeś taką zasadę.
Wzrusza ramionami.
- A co to za różnica? Do niczego nigdy cię nie zmuszę i nie chcę.
- Nie chcesz?
- Nie chcę cię zmuszać. Ale tak. Chcę poczuć twoje usta, które sprawią mi przyjemność - odpowiada patrząc na mnie z wielkiego łóżka.
Robię się czerwona więc się odwracam.
- Misiu...- słyszę jego pomruk. Nie reaguję. Sukienka, którą mam na sobie opada falami do moich kostek. Odkładam ją na krzesło. Wracam do łóżka po piżamę i widzę jak śpi.
Na prawdę musiał być padnięty. Uśmiecham się na widok bezbronnego i spokojnego Harrego.
Zero agresji. Młody mężczyzna przytulony do mojej poduszki oraz białego misia, którego mam od dzieciństwa.
Gotowa do spania kładę się obok niego i również zasypiam.
Na śniadaniu spotkamy się z moim ojcem. Widać, że z niego trochę paruje, ale musi iść do pracy. Ubrana w mundurek jem tosty. Harry mnie odwiezie. Nie chcę mi się jak cholera no ale trzeba.
Nie mogę ciągle opuszczać. Muszę coś umieć. To ostatnia klasa. O właśnie! Przygotowujemy się do balu przed świętami.
- Dobra, możemy jechać. - mówię.
- Już skarbie - podnosi się i odsuwa mi krzesło.
- Nie...
- Nie, no w ogóle. Proszę Cię dziewczyno. Jesteś piękna oraz seksowna. Ale znajdzie się inna.
- Wtedy przyznam ci rację.
- Ty się po prostu zakochałaś - stwierdza otwierając przede mną drzwi od klasy.
- Nie wiem o czym mówisz - chowam twarz we włosach.
- Dobrze wiesz. Kochasz go - idziemy w stronę ławki pod oknem. - Pójdziesz ze mną na świąteczny bal?
-Nie. - mówię od razu.
- Dlaczego? - wzdycha siadając na krzesełku obok mnie.
- Bo jesteś dla mnie ważny..
- To dlatego powinnaś się zgodzić.
- To dlatego tego nie zrobię.
Patrzy na mnie. Wygląda na rozczarowanego i trochę złego. Jednak nie jest to taka złość jaka często kieruje Harrym.
- Wytłumacz mi.
- Harry się zdenerwuje.. - do klasy wchodzi nauczyciel.
Widzę jak Ashton wywraca oczami. Przecież już dostał nauczkę.
Głaszczę jego ramię i zajmuje się zapisywaniem tematu lekcji. Cała szkoła żyje balem. Myślę, że mogę na niego iść. To ostatnia taka impreza w tym roku. Harry na pewno samej mnie nie puści. Nie wiem też czy pójście z nim będzie dobre. Nie chcę żadnych awantur. Już sobie wyobrażam jak atakuje jakiegoś chłopaka który krzywo na niego spojrzy. Lub też powie mi Cześć. To jest bardzo możliwe. Lekcje mijają dość szybko. Ze szkoły wychodzę z Ashem. Harry stoi przy aucie i rozmawia z Liamem , ale gdy mnie zauważa od razu idzie w naszą stronę. Kładzie dłoń na moich plecach, mówiąc przez ramię to blondyna.
- Zostaw ją w spokoju dobrze? Skończysz jak kolega. Chodź, bo nie mamy czasu.
- Poczekaj - uśmiecham się delikatnie do blondyna i go przytulam po czym dopiero idę do auta.
Harry wchodzi za mną do terenówki. Ściąga koszulkę i rzuca ją na tył.
- Kurwa - mówi pod nosem, patrząc na zegarek. - Podaj mi koszulę.
- Co ci jest? - pytam.
- Mi nic. Nie mamy czasu. Już mówiłem. Kurwa najgorszy dzień jaki mógł być. Najpierw kontrola w kasynie, a teraz twój ojciec organizuje coś w jakiejś restauracji. Daj mi tą koszulę.
- I musisz tam jechać? - dalej tego nie robię.
- My - zaznacza musimy. Ma już spodnie od garnituru. - Podaj mi tą do cholery, bo zaraz sama będziesz musiała się ubrać - warczy.
- Właśnie, ale jak ja wyglądam.. Nie chce.
- Ja też nie chcę. Miałem zamiar zabrać moją dziewczynę na London Eye, później do muzeum figur a na końcu kolacje z BratJoliną.
- Oprócz ostatniego to super.
- Niby czemu to ostatnie źle? To mili ludzie. Podasz mi te koszule czy kurna mam stanąć na środku i się ubierać?
- No. Już.. - chichocze i mu ją daje.
Pomagam mu się ubrać i zapinana guziki białego materiału. - Sukienka - mówi zerkając.
- Mam się tu przebrać?
- Tak kochanie. I mam nadzieje, ze spędzimy razem wieczór.
- Myhym.. - ryje się na tył auta.
Gdy jestem gotowa, Harry parkuje.
Otwiera mi drzwi i trzymając się za rękę idziemy do środka.
Restauracja jest duża. Roi się tam od dobrych znajomych ojca. Emilia również jest. Brunetka przytula się do jego ramienia.
- Suka.. - mruczę pod nosem.
- Kocie - Harry całuje moją skroń.
- Nie chce na nią nawet patrzeć. - mówię.
Przyciąga mnie do siebie, tak że opiera podbródek na moim czole. Kiwa lekko głową na znak przywitania się z jakimiś mężczyznami.
Upajam się jego zapachem.
 - Idź się pokaż tacie a ja skołuje coś do picia.
Puszcza mnie, uprzednie całując w usta. Kieruje się do ojca, a ja do barku.
Nie mam zamiaru tam iść póki ona tam jest. Jak ojciec sprowadzi ją do domu to ja się wynoszę.
 Czuję czyjąś obecność za sobą. Biorę dwie szklanki soku i odwracam się widząc brunetkę.
- Cześć Antonietta. Porozmawiamy?
 - Jak widzisz jestem zajęta.
- Nie widzę. Chodź - wskazuje ręką na ogród.
- Nie będę z tobą rozmawiać, nie mam o czym. - przykładam szklankę do ust.
- To zaczniesz mieć. W końcu zrozumiesz, że nie stanowię żadnego zagrożenia, a to że jestem młodsza od twojego ojca nie daje ci prawa, aby mnie oceniać. Bardzo mi na nim zależy, kocham go.
Barbara
Emilia Middleton
- Nie wątpię - kiwam głową z politowaniem.
- Mam więcej pieniędzy niż twój ojciec.
- Ja też, utrzymuję nas - mówię ironicznie i wymijam ją. Podchodzę do mężczyzn i przytulam tatę.
Całuje mnie we włosy i obejmuje. Przez chwilę rozmawiamy o szkole. Później idzie do Emilii, a my siadamy przy wielkim stole. Och, coś się szykuje. Jest lekko zdenerwowany. Zdecydowanie wolałabym być na tej kolacji z Harrym. Mężczyzna głaska ręką moje udo. Ciągle czuję jego obecność przy sobie i dzięki temu czuję się pewniej.
- Jeju co on kombinuje? - pytam znudzona.
- Zaraz się dowiemy, sam nie wiem - odpowiada cicho.
Wtedy tata klęka przed zaskoczoną Emilią. Bierze jej dłoń. O nie, nie, nie. Dlaczego?
- Myślę, że pokonaliśmy trudny okres i to była próba naszego związku. Wiesz co czuję i że nigdy nie będę kochać kogoś mocniej niż Dianę, ale jesteś dla mnie bardzo ważna. Zgodziłabyś się zostać moją żoną Emilio Middleton?
~~~~~~*~~~~~~
Hej! Doszliśmy juz do połowy całego opowiadania.
Jeszcze 20 rozdziałów i epilog :) i koniec.
Cieszę się, że tak Wam się podobał ostatni rozdział. Komentarze były świetne.
Obie z Karoliną szczerzyłyśmy się do komórek, więc pozytywnie haha.
A jak Wam się podoba ten? 

poniedziałek, 20 października 2014

Rozdział 19

Korytarz wypełniają moje ukochane herbaciane róże. Bukiety stoją obok siebie tworząc dwa rzędy równoległe. Zaczynają się przy schodach, a kończą przy wejściu do toalety.
Zagryzam wargę uśmiechając się. To takie kochane. Co on wymyślił? Podchodzę do schodów. Przy brzegu świeczki układają napis "Zostaniesz moją dziewczyną?"
Uśmiecham się i rozglądam chcąc go dostrzec.
- Tak, zostanę.. - wiem że słyszy.
- Bardzo się cieszę - opiera ramię o framugę drzwi od jakiegoś pokoju.
Posyłam mu uśmiech na prawdę zadowolona.
- To naprawdę miłe.
- Starałem się kochanie - kiwa głową, abym podeszła.
Jego koszula jest dla mnie jak sukienka. Staram się to zrobić w miarę zgrabnie. Widzę jak się uśmiecha, znikając w pomieszczeniu. Wchodzę za nim i rozglądam się. Czarne meble komponują się z czerwonymi ścianami sypialni. Niskie łóżko stoi naprzeciwko drzwi z krwistą narzutą. Stoję i uważnie obserwuje pomieszczenie. Harry łapie moje nadgarstki i prowadzi mnie na łóżko. Opadam na sam jego środek i widzę jak meblościanka rozsuwa się i widać wielki telewizor.
- Będziemy oglądać film? - patrze na mężczyznę.
- Tak. Muszę czymś odwrócić swoją uwagę od tego jak chętnie bym cię przeleciał.
- Ojeju.. - staram się ukryć zawstydzenie.
Kiwa głową i włącza Step up 4. Nie przypuszczałam, że Harry ma takie filmy. On bez przerwy mnie zaskakuje. Ale bardzo to lubię. Te zaskoczenia są takie nasze...
Brunet kładzie się obok mnie. Przyciąga moje ciało tak, że głowę opieram o jego bark, a on gładzi ręką moje nagie udo. Staram się ignorować uczucie jakie tym we mnie powoduje i skupić się na filmie. To jest naprawdę trudne, gdy miliony dreszczy przechodzi przez moje ciało. Harry całuje moje włosy i skroń naprzemiennie.
- Oglądaj - upominam go w końcu.
- Oglądam - mruczy niezadowolony i daje mi klapsa w tyłek, bo leżę na boku.
- Harry.. - dźgam go.
Nie odpowiada mi. Po jakimś czasie przesuwa dłoń pod koszulę i dotyka - tym razem nagiej - piersi. Idealnie mieści się w jego ręce, która zaciska się coraz bardziej.
Czuje jak czerwień oblewa moją twarz. Znów to robi.
 - Przestań.. - odpycham jego rękę zawstydzona.
Nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej, bo znajduje się nade mną, a ja jego ust...Och, a jego usta namiętnie napastują moje. W pocałunek wlewa całą swoją frustrację, pożądanie i zachłanność. Oddaje pieszczotę zatracając się w niej równie mocno jak ostatnim razem.
Jego język brutalnie walczy od dominację z moim. Dłonie Harry'ego są dosłownie wszędzie. Pobudzają moje drobne ciało. Każdy jego nerw. Wzdycham pod jego dotykiem. Czuję jego ciepło i bliskość.
Oraz szybko unoszącą się klatkę piersiową. Bierzemy głęboki oddech, a potem powraca do moich ust.
- Harry.. Film...
- Mam wyjebane na ten film - dyszy i przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze.
- Oglądajmy..
- Jesteś lepszym widokiem.
- Ale mi zasłaniasz.
- Obejrzysz jutro kochanie - podpiera się na rękach, a coś wbija się w moje biodro.
Otwieram szerzej oczy gdy zdaje sobie sprawę z tego co to jest. Harry uśmiecha się zadziornie i wysuwa rękę pod moją koszulę.
- Hazz no..
- Powiedz, że nie chcesz. Po prostu to powiedz - wypycha biodra i mocniej na mnie napiera.
Zaciskam Usta powstrzymując jęk. Dlaczego to tak bardzo na mnie działa? Nie potrafię mu odmówić. Za bardzo mi się podoba.
Patrzę na niego próbując wymyślić coś sensownego.
Tylko, że gdy już mam się odezwać, zaczyna całować moją szyję i podniecenie z powrotem rośnie.
- Harry.. - to miało być upomnienie a wyszedł jęk. Głupie hormony.
- Kotku - rozpina koszulę, którą mam na sobie. Jego gorące usta schodzą na mój dekolt. Zostawiają mokre ślady.
- Czekaj.. - siadam zbierając myśli. Muszę to robić szybko zanim znów mnie rozproszy.
- Powiedz mi jeśli nie chcesz - palcami dotyka mojego policzka. - Nie zrobię ci krzywdy.
- Ja.. nie jestem pewna..
Siada naprzeciwko mnie i bierze za ręce.
- Pragnę cię.
- Wiem.. - czuję się głupio.
- Ale mogę poczekać - patrzy wprost w moje oczy.
Uśmiecham się widząc tą uroczą zieleń. Biorę oddech i kiwam głową.
Harry uśmiecha się lekko i całuje moje usta. Oddaję go łapiąc za kark chłopaka. Powoli ściąga ze mnie koszule i zostaję tylko w białych majtkach. Przesuwa rękoma po moich ramionach i zrzuca materiał na podłogę. Sama zajmuję się tą, którą on ma na sobie. Jej również się pozbywam. Mężczyzna składa drobne, subtelne pocałunki na moim obojczyku.
Przejeżdżam dłońmi przez jego brzuch aż do zapięcia spodni. Majstruje trochę przy nim i chaotycznie próbuję zdjąć odzież. Słyszę jego śmiech. Wstaje z łóżka i sam je ściąga. Zagryzam wargę. Jego ciało jest bardzo umięśnione. Wygląda jak ideał.
Wyłącza telewizor podchodząc do szafki. Wyjmuje z nich małe pudełko i rzuca je na poduszkę obok mnie. Pochyla się muskając moje usta. Próbuję niezauważalne zerknąć i upewnić się że to to o czym myślę.
Tak. To właśnie to. Harry przesuwa ręką po moich nagich plecach. Popycha mnie do tylu. Ląduję na poduszkach. Usta brunet urządzają ścieżkę przez mój brzuch do majtek.
- Moja księżniczka jest taka piękna - mruczy co wywołuje drżenie ciała.
Czuję jak ogarnia mnie podniecenie. Znów jestem przez niego bezbronna.
Nie umiem tego nawet opisać. Jestem pieszczona i komplementowana przez takiego faceta. Wzdycham przez jego czułości. Teraz wiem że tego chce, że ja również go pragnę. Jestem naga. Zupełnie naga, gdy pozbawia mnie bielizny. Zaciskam nogi chcąc się maksymalnie zasłonić.
- Jesteś piękna - mówi powoli całują wnętrze mojego uda. - Idealna.
Obserwuje go. Mówi te wszystkie rzeczy taki pewny. Z czcią i zupełną szczerością.
- Nie krępuj się mnie...
Chce go pocałować. Czuje jak pale się ze wstydu gdy jest na tamtej wysokości. Język mężczyzny delikatny liże moje wargi tam na dole. Łapię poduszkę nad sobą i wbijam w nią paznokcie. To tak bardzo intymne. Znów jęczę na nowe doznanie. Moja klatka unosi się bardzo szybko i nie rytmicznie. Podnosi się i wraca do moich ust. Jego język zastępuje ręka, która zaczyna mnie masować.
- Zrób to..
- Nie kochanie, najpierw cię rozpalę - muska moje wargi.
Wzdycham przytłoczona emocjami we mnie.
- Powiedz, że ci jest dobrze...
- Cholernie dobrze..
- Jesteś ciasna - mówi i wsuwa we mnie palec.
- Harry!
- Rozluźnij się - całuje moją kość policzkową.
Ciężko jest skupić się na czymkolwiek. To takie uczucie.. Nie jestem w stanie myśleć, gdy sprawia mi przyjemność. Robi to bardzo powoli, Aż zabiera rękę. Bierze moją i kładzie ją na swoich bokserkach.
 - czujesz? To przez ciebie.
Oblizuję wargi i go całuje. Wplata palce w moje usta i namiętnie oddaje pocałunek.
Niepewnie zahaczam palcami o gumkę jego bielizny.
- Kochanie- mruczy i przygryza moją dolną wargę. Obie dłonie umieszcza na moich piersiach i je ściska.
Gwałtownie ciągnę jego bokserki w dół. Pozbywam się ich. Teraz oboje jesteśmy nadzy.
Przyciągam twarz bruneta do siebie i z oddaniem całuje. Szybko się ode mnie odrywa. Bierze do ust jeden z twardych jak kamień sutków. Wszystko wina podniecenia. Odchylam głowę do tylu i jęczę.
Wie jak sprawić przyjemność. Przygryza moją pierś. Powoli kładzie mnie pod sobą. Nasze oddechu są bardzo ciężkie, a atmosfera w sypialni gorąca. Harry opiera czoło o moje, ręka rozsuwając mi uda. Wpatruję się w jego malinowe wargi, gdy zakłada prezerwatywę.
- Nie bój się skarbie. Wszystko będzie dobrze - mówi kojącym głosem. Całuje mnie. Delikatnie lecz z pewnością. Czuję go tuż przy swoim wejściu. Napiera coraz bardziej, aby po chwili we mnie wejść. To nieprzyjemne i obce uczucie. Zaczynam się przyzwyczajać.To zdecydowanie rozpychanie. Jest dość duży. Krótko i łapczywie łapię oddech. Czuję jak na moim ciele pojawia się pot.
- Tak cholernie ciasna - dyszy do mojego ucha , wykonując powolne ruchy.
Jego słowa dodatkowo na mnie działają. Jeżdżę dłońmi wzdłuż jego boków chcąc się przytulic.Brunet unosi mnie tak, że prawie siedzę. Nasze klatki stykają się przy każdym ruchu. Z uczuciem całuje moją szyję oraz dekolt. Nie pozostawia ani jednego fragmentu ciała.
Rysuje palcem po jego karku gdzie również odnajduje kilka kropel zmęczenia.
- Tak.. - szepcze.
Harry składa pocałunek na mojej dolnej wardze i czule mnie całuje. Porusza się we mnie rytmicznie. W ogóle nie pamiętam bólu.
To czysta przyjemność.
- Szybciej, błagam. - mówię zdecydowanie co samą mnie dziwi. Czuje jak niewiele mi brakuje.
Harry Wypycha biodra i znajduje się we mnie cały. Całą męskością wypełnia mnie. Krzyczę głośno nie mogąc się powstrzymać. Mocno łapie się jego ramion jakbym chciała przebić skórę mężczyzny.
- Cii skarbie...jesteś bezpieczna.
Potrzebuje jednego ruchu. Jednego pchnięcia. Czuje frustrację przez nagłą ulotność mojej odwagi.
- Harry.. - dyszę na skraju.
Kładzie mnie pod sobą.
- Dojdziemy razem - mówi patrząc w oczy. Wpija się w moje usta, jeszcze raz we mnie wchodząc.
Moje ciało wygina się w łuk przy nieopisanej rozkoszy. Drżę. Całe moje ciało drży spowodowane falami orgazmu.
W pokoju słychać nasze przeplatające się oddechy. Rozpalone usta Harry'ego suną po moim mostku. W końcu wychodzi ze mnie i czuję pustkę.
Od razu łącze a wręcz ściskam ze sobą uda. Widzę jak się podnosi. Ubiera bokserki i nachyla nade mną. Po chwili jestem w jego ramionach. Ciasno oplatam jego kark i zawstydzona chowam się w szyi Harrego.
- No już królewno. Jesteś moją piękną kobietą.
Czuję ciepło na policzkach i te motylki. Jestem szczęśliwa. To było coś cudownego.
- Dziękuję..
- Nie masz za co - całuje moją skroń i stawia pod prysznicem.
Niepewnie robię krok do tyłu i patrzę na niego pytająco.
- Musisz się umyć - wskazuje na krew.
- Aa! - szybko zamykam drzwiczki od prysznica.
- Spokojnie. To normalne - słyszę. Widzę jak przynosi mi świeży ręcznik.
- Ale nie patrz..
- Kochanie - podchodzi do szklanej kabiny i rozsuwa drzwiczki. - to nie jest cos co ma cię krepować. Sam to zrobiłem.
- Harry no..
- Powiedziałem. To - dotyka mojej kobiecości. - jest moje.
Otwieram szeroko oczy i kiwam głową.
- Ty jesteś moja - całuje mnie i puszcza wodę.
Oddaje pocałunek z mniejszą siłą. Odsuwa się i pozwala my umyć. Zmęczona niesie mnie do łóżka. Ponownie w jego koszulce zakopuje się w pościeli.
- O której mam cię obudzić?
- Nie budź.. - siadam.
- a szkoła skarbie?
- Nie pójdę?
- Dobrze. - bierze mnie w ramiona.
Wdrapuję się na niego i kładę głowę na klatce bruneta. Tuli mnie do snu. Szybko odpływam. Gdy rano się budzę, już nie śpi. Głaszcze mnie po plecach oglądając poranne wiadomości.
- Hej.. - przeciągam się.
- Cześć kochanie - uśmiecha się szeroko i muska ustami mój nos.
- Ale się wyspałam..
- Jest jedenasta - śmieje się.
- To późno..
Całuje mnie. Bardzo długo i czule. Ręką masuje mój brzuch.
- Coś ciekawego się w świecie dzieje? - pytam.
- Tak. Mamy nowego prezydenta rady Unii Europejskiej - podnosi się z łóżka.
- E tam...
- Zrobię ci śniadanie.
- Nie, leż... proszę..
Patrzy na mnie zdziwiony. Nie jadłam też wczoraj kolacji. Oplatam jego ramię rękami i przyciągam do siebie.Znów się kładzie i całuje mnie, przytulając.
Uśmiecham się i oplatam jego kark.
- Nic cię nie boli księżniczko? - pyta łagodnie.
- Czuję, ale nie boli.
Kiwa głową i odgarnia mi kosmyki włosów z czoła, które potem całuje. W łóżku spędzamy dwie godziny, bo nigdzie się nie śpieszymy. Czuję się przy nim bezpieczna oraz szczęśliwa.
Siadam okrakiem na jego klatce i podpieram się rękami z przodu. Uśmiecha się do mnie i kładzie ręce na moich biodrach. Przypatruje mi się.
- Co? - przekręcam głowę.
- Jesteś piękna.
- Ciesze się że tak uważasz.
Siada i łączy nasze usta. Ręką głaska mój policzek. Od razu rozchylam wargi dając mu wejście.
~~~~~~~~*~~~~~~~~~
Patrzę na tą ilość komentarzy i patrzy i ahhh
Oby tak dalej! Proszę. TO nie jednorazowa prośba :)
Fajnie, że odpowiedzieliście na moje pytanie. Cieszę się, że to popieracie :)

sobota, 18 października 2014

Rozdział 18

Harry śmieje się, patrząc na mnie. Siedzi obok przy stole i jemy obiad. Dalej czuję, że jestem czerwona jak dorodne jabłko.
- Nie patrz się..
- Będę - pociera palcami moją brodę i całuje mnie.
- Ja idę jeść do kuchni - odsuwam się.
- Przestań - kładzie rękę na moim udzie. - Jadę dzisiaj do kasyna. Będę grał. Chcesz jechać ze mną?
- Jestem trochę zmęczona..
- Nie zmuszam - skupia swoją uwagę na daniu przygotowanym przez Tesse.
- Po prostu chcę się położyć. - wyjaśniam.
- Powiedziałem, że cię nie zmuszam.
Całuje jego policzek i wracam do jedzenia.
Zjadam wszystko, bo naprawdę jestem głodna. Poza tym nie chcę denerwować Tessy. Odnoszę po sobie naczynia i siadamy z Harrym na kanapie.
- Chciałabyś kiedyś pojechać do mnie? - bawi się moimi włosami.
- Możemy pojechać. - wzruszam ramionami.
- To zabiorę cię...hmm w sobotę - całuje moje czoło. - Kiedy masz urodziny?
- Nie wiesz tego? - dziwię się.
- Nie interesowałem się.
- 9 sierpnia. - odpowiadam.
Harry bierze mnie na ręce. Od razu czuję jego ciepło.
- Oj to cały rok prawie.
- No..
Uśmiecha się i sięga po pilota. Opieram głowę o jego ramię, gdy oglądamy Książę i Ja, bo akurat leci.
Nie doczekuję końca filmu gdyż zasypiam. Budzę się we własnym łóżku. Jestem przebrana z mundurka. No Tak, Harry. Na pewno mnie tu przeniósł.
Podnoszę się i udaję do łazienki. Muszę się wykąpać. To będzie bardzo długa kąpiel. Rozbieram się z koszulki oraz bielizny. Woda napełnia wannę, a ja po chwili się w niej zanurzam. Przymykam oczy, czując błogi spokój. Opieram się wygodnie. Teraz mogą i wojnę rozpętywać a nie zauważę.Bardzo podobało mi się to co robił ze mną Harry...Teraz zapewne ogrywa klientów.Tak, z pewnością właśnie to robi.
Mój chłopak jest właścicielem kasyna, ma kolegów którzy tworzą prawie, że gang...i sam jest bardzo zazdrosny.
- Nieźle się wpakowałaś.. - mruczę do siebie.
~*~ 
Louis, przyjaciel Harryego którego poznałam właśnie teraz, stoi za Lukiem który z podbitym okiem mnie przeprasza.
- Jest w porządku - mówi już któryś raz patrząc prosząco na Tomlinsona.
- Na pewno? Lubię swoje kości...- mamrocze, a brunet go popycha. Jakoś przeżyłam ten dzień. Louis ma mnie zabrać do domu Harry'ego.
- W porządku. - łapie bruneta za ramię.
- Chodź do auta - uśmiecha się szeroko.
Idę za nim. Otwiera mi drzwi i jedziemy. Auto ma dosyć fajne. Sportowe, czarne. Na miejscu jesteśmy jakieś pół godziny później. To bardzo ładny dom. Nie jest tak wielki jak mój, ale również bogaty. Wysokie ogrodzenie pod którym stajemy otwiera się i wjeżdżamy na podjazd garażu. Ściany domu są beżowe, a dach pokrywa brązowa blacha. Idziemy w stronę drzwi. Tam Louis mnie już zostawia. Wchodzę do środka. W holu stoi szafa na ubrania.
- Harry? - odzywam się niepewnie.
- Jestem kochanie - zbiega po schodach zapinając czarną koszulę. Brał prysznic.
- Lou mnie przywiózł..
- Wiem, bo go prosiłem - daje mi buziaka.
- O Luke'a też?
- Nie miałem czasu, więc rozumiesz.
- Prosiłam cie.. - tupię nogą zanim się orientuje.
Uśmiecha się, przyciągając mnie do siebie. Całuje moje czoło. Wiem, że i tak nie ustąpi. Prowadzi mnie do kuchni. Czuję zapach warzyw i kurczaka. On potrafi gotować? Kuchnia jest bardzo duża i dobrze oświetlona. Biały stół stoi pod oknem który sięga sufitu od ziemi.
- Ładnie.- mówię szczerze. Harry wygląda na prawdę dobrze w niedopiętej koszuli.
- Ja tam się bardziej przejmuję moim kurczakiem - szczypie mnie w tyłek.
- Harry.. - gromię go wzrokiem.
- Nie patrz tak misiu.
Siadamy przy stole i chłopak podaje nam talerze. Może mnie nie otruje. Nie no...Żartuję.
- Smaczne..
Uśmiecha się do mnie i nalewa do kieliszka białego wina. Ostrożnie stawia go przede mną. Podnosi moją dłoń i całuje. Później odkłada ją z powrotem obok talerza. Jest taki uroczy. Patrzę na niego biorąc łyk alkoholu.
Wino jest bardzo dobre. Idealnie pasuje do dzisiejszego obiadu. Nawet nie myślę o tym ile mam zadane. Trudno, raz mogę mieć nieprzygotowanie. A może w ogóle sobie odpuszczę jutrzejsze lekcje? Zobaczę.
- Nad czym tak myślisz? - Hazz dotyka mojego uda.
-Ymm.. Że dobrze się tu czuje..
- Podoba ci się mój dom? - uśmiecha się, a oba dołeczki widnieją w jego policzkach.
- Tak, jest śliczny.
- Też go lubię - odpowiada. Ściska moje udo i wstaje. Podnosi naczynia, które zaraz odnosi do zmywarki.
Opieram łokcie o stół i bawię się kieliszkiem. Ciekawe kiedy następny bankiet. Nie spieszy mi się, ale zapewne niedługo tata coś zapowie. Mam nadzieję że nie spotkam tam tej małpy. Nie wytrzymam i znowu jej coś powiem, aż zostawi tatę w spokoju.
Nie polubię jej. Po prostu nie. Z myśli wyrywają mnie ręce Harry'ego które masują moje barki.
- wiesz? Przegrałem. Pierwszy raz przegrałem. A wiesz dlaczego? Bo w głowie miałem ciebie. Jak leżałaś na biurku ledwo łapiąc oddech.
- Przestań..
- Nic takiego nie robię. Frustrujące jest, gdy przegrywasz bez powodu. Ale dla takiego obrazu mogę przegrywać często - całuje mnie za uchem.
- Harry no.. - i już jestem czewoniutka.
- Chodź - wyciąga do mnie rękę
Biorę do ręki wino i wstaje idąc za Harrym.
Prowadzi mnie po schodach. Kierujemy się do łazienki. Jest bardzo ładna. Jak reszta domu. Białe kafelki oraz takie same wyposażenie.
- Ty weźmiesz kąpiel, a ja przygotuje prezent.
- Prezent? - odwracam się do niego.
- Tak - kiwa głową. - Wanna jest twoja - pokazuje na nią. Jest pełna wody.
- No dobra. - mruczę nie do końca przekonana.
Całuje moje czoło i wychodzi. Zostaje sama w wielkiej łazience. Na wieszaku widzę koszulę Harry'ego. Oprócz wanny jest też prysznic. Gdy słyszę że schodzi na dół zaczynam się rozbierać i zanurzam się w wodzie. Czy planuję zostać tutaj na noc? Możliwe. Jeszcze nie wiem. Zamykam oczy i pozwalam, aby moje ciało się odprężyło. Czuję delikatny zapach wiśni i czekolady. Harry potrafi być romantyczny. Gdy wychodzę z łazienki mam tego dowód...

~~~~~~*~~~~~~~
Widzę 40 parę czytelników i jeszcze osoby które informuję i w ogóle
a tak jakoś słabo okazujecie, że jesteście :) Ja wiem, że się nie chce
pisąc komentarzy ale to może być nawet o ♥ jeśli już.
Lubię jak dajecie szczere opinie, ale też chcę wiedzieć kto przeczytał :)


środa, 15 października 2014

Rozdział 17

Patrze za kurtyne i ledwo powstrzymuje moje nogi przed ucieczką. Cała sala jest pełna.
Czuję okropne nerwy. Tak jest od samego rana. Na ból głowy, Tessa dala mi leki. A jak czegoś zapomnę?!
Siadam pod ścianą i głęboko oddycham. Muszę się uspokoić. I...o mamuniu. Tata tam siedzi. Riley , Tessa i Harry. Będą na mnie patrzeć jak cała reszta publiczności. W końcu muszę wziąć się w garść. Przedstawienie się zaczyna.
- Damy radę - mówi Ashton.
- Tak - uśmiecham się delikatnie i wychodzę na swoją kwestie.
Staram się nie zwracać uwagi na publikę w sali gimnastycznej. Biorę oddech. To najtrudniejsza godzina w moim życiu. Tak niepewnie nie czuję się nawet przy Harrym. Maksymalne przerażenie ogarnia mnie gdy zdaje sobie sprawę z tego że Styles zobaczy sceny pocałunków. Nie jest głupi, przecież to tylko gra. Z wielką ulgą kłaniam się z resztą aktorów.
Widzę tatę, który bije prawo. Tessa ociera łzy, a Riley się uśmiecha. Harry wpatruje się w podłogę. Moja kochana rodzinka. Uśmiecham się i Schodzę.  Wszyscy sobie gratulują i idą się przebrać.
Marzę o tym, aby wyjść na świeże powietrze i odetchnąć. Żegnam się z Ashem i wychodzę szukając kogokolwiek z domu. Widzę ojca. Rozmawia z dyrektorem śmiejąc się. Tessa przytulona do Rileya idzie w moją stronę.
- Jak wam się podobało? - podbiegam do nich.
- Było świetnie kochanie.
- Dziękuję że byliście.
Przytula mnie mocno i całuje w policzek. Tata również to robi. On, ja i Harry wracamy  jednym autem. Mężczyzna kieruje, ale się nie odzywa.
Nie rozumiem tego trochę no ale to przecież Harry. Nie ma być o co zły. To była sztuka. Wchodzimy do domu. Idę do kuchni i nalewam sobie soku. Po chwili szklanka, którą trzymam w ręce z hukiem ląduje na podłodze, rzucona przez Harryego. On jest wściekły.
Chcę go spytać Dlaczego to zrobił ale głos ugrzązł mi w gardle.
- Co to do kurwy nędzy było?!
- Co.. - sama ledwo siebie słyszę.
- Jesteś moja rozumiesz?! Nikt nie ma prawa cie całować! - uderza pięścią w blat. Tętnica na jego szyi jest mocno widoczna.
- Przecież.. To było przedstawienie..
- Co mnie przedstawienie jak on cie całował na oczach szkoły?! - przenosi lodowaty wzrok na mnie. Wbija go jak nóż w plecy. - Pierdolę to! Luke Hemmings jak pamiętam, prawda?! - cały czas podnosi głos. W furii wychodzi z domu.
- Harry! - biegnę za nim wiedząc co może zrobić.
Otwiera bramę i auto. Idzie do drzwi, a po chwili wsiada.
Chyba pobijam światowy rekord dobiegając do niego. Otwieram drzwi i chcę coś powiedzieć.
 - Zostań.. - dyszę.
- Nie. Nie bo nie jestem w stanie. Bo nad sobą nie panuje kurwa! - uderza pięścią w kierownicę, a potem opieram o nią czoło.
Uspokajam wreszcie oddech.
- Nie jedź do niego. Nie rób mu krzywdy, proszę..
- On nie ma prawa. Nikt nie ma prawa -powtarza warcząc.
- Więcej tego nie zrobi. Nie chciał źle. To było przedstawienie, tylko gra.
- Nikt tego nie zrobi.
- Dobrze, nikt - mówię chcąc go uspokoić.
Odchyla głowę do tylu i zamyka oczy. Stara się wyrównać oddech. Prostuję się i na niego patrzę. Naprawdę przestraszył mnie w kuchni. Bałam się jak cholera ale nie mogę pozwolić by przeze mnie cierpieli inni.
Wiem, że byłby w stanie sprawić że Luke wylądował by w szpitalu. Jeśli to za mało to wyżyłby  się na Ashtonie.
- W porządku? - pytam niepewnie.
Wychodzi z auta bez słowa. Przerzuca mnie przez ramię. Nie zwracając uwagi na wystraszoną Tesse w kuchni, idzie na górę. Zanosi mnie do pokoju. Opadamy na łóżko. Namiętnie, zachłannie i bardzo gorąco zaczyna mnie całować. Wiem, że chce napiętnować moje wargi.
Pozwalam mu na to. Przyjmuje pocałunki i staram się je oddawać. Wiem jak mogłaby się skończyć odmowa. Nie chcę go już denerwować. Zwłaszcza, że przed chwilą widziałam jego furię. Kładzie ręce na moich nagich udach. Jestem tylko w różowej sukience, którą ubrałam po przedstawieniu. Jego duże dłonie masują moje ciało. Praktycznie nie odrywamy się od siebie. Tylko po to, aby wziąć powietrza.
Jak dla mnie przerwy nie są wystarczające ale Harry zdaje się tego nie zauważać. Mam wrażenie że nie do końca jest obecny.
W końcu daje mi odetchnąć pełną piersią. Przenosi wargi na moją szyję. Czuję jego lekki zarost na skórze. Zostawia na niej drobne pocałunki, które przyprawiają mnie o dziwne, nieznane dreszcze. Chwilę później zostawia malinkę na obojczyku.
Niektóre jego pieszczoty są miłe, czułe. Do przewagi jednak nie jestem przyzwyczajona. To coś nowego. Coś co zupełnie poznaje. Podsuwa ręce pod moje plecy. Rozsuwa moją sukienkę. Czuję się bardzo niepewnie. On chyba nie ma zamiaru...Znów głos zamiera mi w gardle. Mężczyzna podnosi mnie do siadu i ściąga różowy materiał. Rzuca go na podłogę. Zielone tęczówki wbijają wzrok w mój dekolt. Harry zwilża dolna wargę językiem na widok mojej czarnej bielizny. Zawstydza mniw i to bardzo mocno. Nie mam czym się zasłonić. Sięga ręką pod moją poduszkę i wyciąga koszulkę do spania. Zakłada ją na mnie. Jestem zaskoczona. Myślałam, że...a jednak. Dłonie bruneta przesuwają się po moich plecach i zręcznie odpinają stanik bez ramiączek. Po chwili ma go w rękach, ale też ląduje na podłodze.
Zakładam ręce na piersi i przełykam ślinę. To co zrobił było na swój sposób słodkie.
- Idź spać misiu - mruczy muskając moje usta.
- To byłoby niegrzeczne..
- idź. Będę patrzył jak spokojnie spisz.
- Nie będę przy tobie spać - poprawiam się.
- Będziesz. Twój widok działa kojąco - zgasza lampkę na szafce. Opiera się plecami o ramę łóżka, trzymając mnie przy sobie.
Układam się wygodnie i zamykam oczy. Po jakiejś pół godzinie zasypiam. Niestety budzik przypomina mi, że muszę wstać do szkoły. Mrucząc coś, niechętnie otwieram oczy.
- Kotuś - czuję dłoń na policzku. - śniadanie.
- Spałeś tu? - pytam.
- Nie spałem.
- Jesteś dziwny wstając tak wcześnie gdy nie musisz. - uśmiecham się.
- Żeby wstać, trzeba najpierw spać. Wstajemy - łapie moje ręce. - Hop, hop juz prawie - delikatnie mnie podnosi.
- Zaraz.. - jęczę.
Jestem niewyspana. Znaczy...po prostu wrażenia z wczoraj zrobiły swoje. Czuję zapach cytryny i naleśników.
- Ładnie pachnie... - mówię w pościel.
- To jedz. Spóźnisz się do szkoły królewno.
- Zaraz.. - powtarzam.
Kręci głową i ściąga koszulę. Na fotelu ma świeże rzeczy.
- Dużo masz tatuaży.. - mówię nie mogąc oderwać wzroku.
- No trochę ich jest.
- Jeju jak mi się nie chcę.. - opadam ponownie na poduszki.
- Wagary skarbie? - śmieje się zmieniając spodnie.
- Nie, wagary nie są dobre..
- Jak chcesz. Ja dzisiaj towar sprowadzam.
- Już wstaję.. - zwlekam się.
Ciekawe jak przeżyję dzisiejszy dzień. Pewnie dużo osób będzie opowiadać o przedstawieniu, a ja i tak jestem w szkole tematem numer jeden.
Harry mnie odwozi. Wydaje się mieć całkiem dobry humor.
- Jeśli coś się będzie działo to masz do mnie zadzwonić - uprzedza parkując obok motoru mojego kolegi.
- To znaczy co?
- Cokolwiek. Zrozumiałaś? Poza tym...- ucina patrząc w szybę. W kierunku szkoły idzie zadowolony Luke. - Jezu niech on tak nie cieszy tej mordy, bo mu ją rozwalę.
- To nie patrz - ściągam jego wzrok na siebie.
Pochyla się i łączy nasze usta. Przyciąga mnie za kark. Opieram rękę o jego tors i oddaje pocałunek. Znów to elektryzujące uczucie. Moje delikatne usta i jego pełne oraz miękka w jednym połączeniu. Jęczę cicho, gdy język Harry'ego plącze się z moim.
To takie.. Wplątuje palce w jego włosy przyciągając go jeszcze bliżej. Brunet kładzie rękę na moim biodrze i masuje je. Kończymy pocałunek z przyspieszonymi oddechami.
- Idę.. - mruczę prostując się.
- Miłego dnia kochanie.
- Papa.. - wychodzę a on odjeżdża.
Idę do szkoły. Już od progu słyszę głośne rozmowy o przedstawieniu. Podchodzę do swojej szafki wymijając uczniów. Muszę wziąć książki na matematykę.
- tak, a potem spędzili razem noc. Luke tak mówił. Julia dala mu się uwieść - słyszę za sobą rozmowę grupy kolegów.
Marszczę brwi nie będąc pewna tego co słyszę.
Nie odwracam się, ale uważnie słucham. Czuję wzrok paru osób na sobie.
- No. Dupa je...- i huk. Jakby ktoś gwałtownie uderzył o szafki.
Odwracam się zdezorientowana.
- Zapomniałaś - Harry podaje mi telefon i zaciska pięść, którą uderza jakieś bruneta który oceniał mój wygląd. Potem poprawia kurtkę i wychodzi.
Zła szukam Luke'a po całej szkole. To wszystko jego wina! Rozpowiada plotki, które komplikują mi wszystko. Stoi z kolegami na drugim piętrze. Śmieją się głośno.
- Uwierz stary. Niby niewinna, a taka gorąca.
- Hej - odciągam go na bok. - Co ty sobie wyobrażasz? - naprawdę czuję złość.
- O Cześć skarbie. Fajnie było prawda? - uśmiecha się bezczelnie.
- Nie kłam! Nie masz takiego prawa - uderzam go w klatkę.
Łzy w moich oczach zbierają się. Jestem zła, że mnie ośmiesza.
- No ale powiedz...Nie podobało ci się? Dlaczego wypierasz się cudownej nocy?
- Luke! Powiedz im prawdę.. - krzyczę a później mówię coraz ciszej.
- Bo co? - prycha. - Nie zgrywaj takiej cnotki.
- Nie spałam z tobą.
- Ale to mi wierzą.
Czując, że zaraz się rozpłaczę wybiegam ze szkoły. Zwalniam dopiero koło cukierni kawałek dalej. Idę ocierając ciągle pojawiające się na nowo łzy. Jest mi cholernie przykro. Cała szkoła będzie miała mnie za dziwkę. Ale ja nigdy...To nie prawda. To okropne kłamstwo!
Nie mam się nawet komu wyżalić. Nie mam osoby która mi uwierzy kiedy będę jej płakać w ramię. Dobrze, jest Harry z którym spędziłam ubiegłą noc, ale on się wścieknie i zrobi chłopakowi krzywdę. Jak powiem tacie to Harry na bank się dowie. Siadam na schodach przed opuszczoną kamienicą i chowam twarz w dłonie. A może on powinien dostać. Teraz to ja przez niego będę mieć problemy w szkole. Szlocham, nie umiejąc się uspokoić. Słyszę szmer i wiem, że ktoś obok mnie siada. Podaje mi chusteczkę. Podnoszę głowę i napotykamy parę czekoladowych oczu.
- Jestem Liam - mówi mężczyzna. - Nie bój się. Pilnuję cię od niedawna...Harry nie może mieć cię ciągle na oku, bo pracuje a on i Ian martwią się po porwaniu.
- Jak to pilnujesz? - chlipie.
- Siedzę w aucie i obserwuję. Trochę nudne, ale wiem ze gdybym pozwolił abyś była w niebezpieczeństwie, wisiał bym na sznurze - wzdycha, ocierając mi policzki chusteczką. - Chodź Antonietta. Zawiozę cię do firmy.
- Będą mnie wypytywać.. Nie chce tego. To męczące wiesz. Nienawidzisz kogoś bo wyrządził ci krzywdę ale robisz wszystko by ktoś inny go za to nie... nie powiesił na sznurze. - mówię patrząc na swoje czarne tenisówki.
- Wybacz, ale muszę być szczery wobec szefa - przytula mnie delikatnie. Jest taki misiowaty. - Jeśli dowie się, że ukryłem coś przed nim to...znasz zakończenie. Dlatego nie warto chować tego w sobie. Będziesz bezpieczna jeśli ze mną pójdziesz, gnojek dostanie nauczkę. Nie tak mocną. Taką, którą zapamięta.
- Ale... O nie ty wiesz?
- Monitoring. Niall nasz informatyk obsługuje kamery na laptopie. Jeden z komputerów mam przy sobie dzięki czemu, wiem co się dzieje.
- Harry nie może się dowiedzieć.. - na nowo zaczynam płakać.
- Chcesz żebym zginął? Mila jesteś - bierze mnie na ręce i niesie do białego audi.
- Dobra, zawieź mnie do niego proszę.. - mówię cicho gdy rusza.
- Taki jest mój zamiar.
- Dobra.. - przez całą drogę myślę co zrobić żeby Harry się nie zdenerwował jak mu powiem. Musze to zrobić bo inaczej dowie się od Liama.
Poza tym jedno jest pewne. Zobaczy, że płakałam i na pewno będzie pytać. Ja nie umiem kłamać.
Musze się przełamać i być śmiała, zająć go. Liam parkuje pod firmą, ale z tyłu. Widzę jak Harry chodzi od tira do tira.
Trzęsącymi rękami rozpinam jeszcze dwa guziki od mojej koszulki. Mam prawie 18 lat, a to jest wyższa konieczność. Liam patrzy zdziwiony, a ja wzruszam ramionami. Biorę głęboki oddech i wychodzę idąc do mężczyzny. Podaje listę jakiemuś brunetowi i odwraca się, zaskoczony moją obecnością. Chyba mam rozmazany tusz...
- Możemy porozmawiać? - pytam cicho.
- Możesz mi powiedzieć co ci się stało i co tu robisz? - wydusza z siebie.
- Na osobności.
- Chodź tu - bierze mnie za rękę i wchodzimy do firmy.
Idziemy przez zaplecze do jakiegoś małego pomieszczenia. Sadza mnie na krześle przy metalowym biurku i sam się o nie opiera.
- Za lekko go uderzyłem?
- Nie, to nie to, to znaczy.. - wstaje i wspinam się na biurko i klękam na nim tuż przed brunetem. - Chce ci coś powiedzieć bo.. bo ci ufam i dlatego że chce... żebyś teraz przy mnie był. - złożone dłonie wkładam między uda denerwując się.
- Co się dzieje kochanie? - naprawdę jest zaniepokojony.
Głaszcze mój policzek.
- To co rano usłyszałeś... toLukerozpowiedziałpocałejszkoleiniechciałpóźniejprzyznaćżetokłamstwo.
Harry kiwa głową i zabiera dłoń. Obie mocno zaciska. Już widzę złość, która ogarnia jego ciało.
- Ja go kurwa wyprostuję chyba.
- Nie, spokojnie.. - zaczyna się. - Proszę Harry uspokój się.
- Dlatego płakałaś tak?! Przecież widzę, że płakałaś! - patrzy na mnie. - Sprawił ci przykrość. Też mu sprawię, a sam cię przeprosi.
- Cii.. - spanikowana  podnoszę się na kolanach i go całuję.
Tyle, że on oddaje pocałunek krótko i brutalnie. Przenosi usta na moje policzki na których zostały słone ślady łez. Zamykam oczy. Prawą ręką sięgam po jego lewą i wkładam ją pod swoją bluzkę. W tym czasie znowu próbuję go pocałować.
Słyszę jego śmiech. Rozluźnił się.
- Sprytne odwrócenie uwagi skarbie.
Czuję jak się czerwienie ale nie chce wyjść teraz na głupka.Brunet całuje mój nos, a potem schodzi na szyję. Jedna jego ręka obejmuje moją pierś, a druga dalej opiera się o biurko.Zaczynam oddychać przez otwarte usta. Przez cały początkowy strach, to naprawdę przyjemne. Harry mnie dotyka, a ja się nie boję. Delikatnie zahacza palcem o fiszbiny stanika, a kciukiem gładzi wrażliwe miejsce przez materiał. Oplatam rękoma jego kark i tym razem łącze nasze usta szybciej i zdecydowanie. Myślę, że podniecenie które rozlewa się na dole mojego brzucha, dodaje mi odwagi. Harry wdziera się językiem do moich ust. Muska nim podniebienie.Jego dłoń mocniej się zaciska. Wzdycham i ciągnę za włosy mężczyzny. Przenosi rękę na moje udo. Masuje je pod krótką spódniczką mundurka.Automatycznie odsuwam usta od jego przez ten dotyk i subtelnie patrzę w tamtym kierunku ciężko oddychając.
- Nie dojdzie do niczego czego nie chcesz - mówi do mojego ucha, a ja drżę na dźwięk jego seksownej chrypki.
- Nie chce żebyś ty.. bądź kto inny przez ciebie wysłany zrobił coś Luke'owi. - szepczę tuż przy jego ustach.
- A ja nie chcę, aby ktoś mógł cię krzywdzić. Wiedziałaś jaki jestem i na to nie pozwolę. I nie martw się. Będzie w stanie przyjść do szkoły i oświadczyć jak było naprawdę.
- Zrób to dla mnie.. niech sobie myślą. Będą mogli sobie tylko wyobrażać, łącznie z nim, ale ty znasz prawdę i tylko ty będziesz mnie miał, tak? - muskam jego wargi.
- Tylko ja - wpija się w moje usta.
Jego dłoń ponawia ruchy masowania mojej piersi. Łapię jego twarz w dłonie i przyjmuję to wszystko od niego. Harry odrywa się ode mnie. Zaczyna całować mój dekolt, a ja opieram ręce za sobą. Na moje usta wpływa leniwy uśmiech. Podoba mi się co robi, zapominam o wszystkich przykrościach. Reaguję na niego każdym bodźcem. Robi mi malinkę. Och, Harry. Każdy musi wiedzieć, że jestem jego. Władcza natura. Uśmiecham się gdy znowu czuje jego usta na swoich. Odpycham się rękami i napieram na niego ciałem. Znów odnajdujemy swoje usta. One tak idealnie do siebie pasują. Moja uwaga zostaje odwrócona zachłannymi pocałunkami, gdy Harry dotyka palcami materiały moich majtek. Do końca chyba nawet tego nie rejestruje. Najważniejsze są jego usta. Czuję delikatne muskanie mojej kobiecości. Wsuwa palce za materiał i mnie dotyka. Jego kciuk głaska to co nazywa się łechtaczką, a ja zaczynam gubić się w doznaniach.
Opieram czoło o jego ramię musząc uważać by nie zapomnieć o oddychaniu.
- Jesteś wilgotna - mruczy.
Przez podniecenie i przyjemność nawet się nie zawstydzam.
- Rozsuń uda kochanie.
- Przestań.. - chrypie. Co ja do cholery robię?!
Całuje moją szyję, znów odwracając moją uwagę.
- Sprawię ci tylko przyjemność.
- N..nie mogę..
- Czego nie możesz? Nie zabiorę ci dziewictwa - uprzedza, energiczniej masując moją kobiecość.
- Harry.. - skomlę.
- Tak?
- Ja.. muszę iść - opadam na tyłek nie dając rady się utrzymać.
- Nie musisz. Powinnaś być w szkole. Dojdziesz, odwiozę cię do domu. Pasuje? - delikatnie wsuwa we mnie jeden palec. Ja naprawdę jestem taka ciasna? Łapię się jego koszulki. Orientuję się dopiero po chwili że jestem znacznie za głośno. Powoli porusza palcem we mnie. Ociera się o bardzo wrażliwe punkty. Ucisza mnie słodkimi pocałunkami. Pierwszy raz w życiu ciepło we mnie wybucha...

~~~~~*~~~~~
Witajcie! A raczej dobry wieczór :)
17 leci do was i mam nadzieję, że sie podobała.
Możecie zostawić długaśne komentarze hehe
kocham was :P
A I OSTATNIO NIE PYTAŁAM KTO MA ZAGRAĆ W OPOWIADANIU
TYLKO PYTAŁAM CZY MACIE POMYSŁY Z TAKIMI PODPUNKTAMI.

piątek, 10 października 2014

Rozdział 16

Coraz bardziej zastanawiam się czy na pewno chce grać Julię. Wszyscy skupiają się na mnie, no i jeszcze to całowanie..
To bardzo krępujące. Dobrze, że Harry'ego nie ma na próbach. Luke zadowolony z tego, że gra Romeo i może mnie całować, byłby połamany. Ja nie przesadzam. Ja wiem jaki jest...mój chłopak?
Wychodzę na salę przebrana w suknie głównej bohaterki. To kolejna próba. W sobotę Harry zabierze mnie tam...Och dobrze. Skup się.
Na znak nauczyciela zaczynam swoją kwestie. Wydaje mi się że wychodzi nam to całkiem w porządku.
Luke pochyla się i w odpowiednim momencie daje mi całusa. Za każdym razem robię się czerwona czego wprost nienawidzę. Próba kończy się po 5.
Przebieram się w swoje ubrania. Wychodzę na korytarz i spotykam Ashtona.
- Hej. Chciałem zapytać czy pójdziesz ze mną na randkę. On nie musi wiedzieć.
- Dowie się, nie mam pojęcia jak ale się dowie - mowie cicho.
- To niemożliwe...Powiesz, że wyszłaś na długi spacer...- patrzy na mnie.
- Ash nie chcę, żeby coś ci zrobił. Przykro mi - całuje jego policzek i wymijam blondyna wychodząc z budynku.
Nie mam na dobie mundurka. Ze względu na próbę ubrałam zwężane jeansy i granatową koszulkę ładnym kołnierzykiem. Dzisiaj czwartek. Już jutro się dowiem. Naprawdę chcę. Myślę, że izolowanie od Harry ego nic mi nie da. Ma kontrolę nad wszystkim. Poza tym pomógł mi. Odnalazł mnie i martwił się. Widziałam to w jego oczach. Tę ulgę, gdy wynosił mnie z hangaru.
Widzę Rileya więc ruszam do auta. Od razu w domu biegnę do gabinetu taty. Siedzi na fotelu i rozmawia przez telefon. Jak zawsze w garniturze prezentuje się bardzo dobrze. Biznesmen...
- Cześć. - siadam na krześle czekając aż skończy.
Po chwili odkłada telefon. Patrzy na mnie pytając.
- wtorek. Pamiętasz o wtorku?
- Przedstawienie. Pamiętam. Postaram się być. Odbiorę tylko towar z Harrym.
- Super. Masz plany na dzisiaj?
- Tak. Wychodzę z Emilią na bal w firmie - odpowiada patrząc na mnie. - Kocha się tylko raz kochanie.
- To fałszywa dz.. małpa.
- Nie znasz jej Tony. Jest miła i bardzo mądra. Dotrzymuje mi towarzystwa. Ciężko być ciągle samemu.
- Nie chcę jej tato. Na pewno jej na tobie nie zależy.
- Daj jej szansę. Ja znam Harry'ego i pozwalam mu się do ciebie zbliżać.
- Chcesz to dawaj się wykorzystywać. Ja nie mam zamiaru mieć z nią nic wspólnego. Mama cie kochała - nie wiem tego, ale na pewno tak było. Kochali się.
- Dosyć Antonietta. To związek luźny. Twoja mama zawsze będzie najważniejsza.
- Czyli ty kupujesz jej brylanty a ona ci daje?
- Nie. Nic jej nie kupuję. Sama zarabia. Nie chce prezentów.
- Jasne. - prycham. - Wyjdzie na jedno jak sobie panienkę zamówisz.
- Przestań tak mówić. Powtarzam, że jej nie znasz. Nie rozmawiałaś z nią. Oceniłaś po wyglądzie.
- Nie mam zamiaru tego nadrabiać..
- Powinnaś - mierzy mnie wzrokiem.
Oboje jesteśmy poważni. Ja i on mamy uparte charaktery. Tak łatwo nie odpuszczamy, zmieniając własne poglądy.
- Nie.
- Skończyłem temat - mówi krótko. Podaje mi pieniądze. - Pojedziesz z Rileyem na zakupy.
- Jakie?
- Jakie tylko chcesz - odpowiada, a ja dostaję sms. "Wolne południe królewno? Harry xx"
Zastanawiam się się chwilę ale nie odpisuje.
- Wolałabym, żebyś po prostu został ze mną w domu.
- Dzisiaj nie mogę. W sobotę.
- Po prostu powiedz jej że jestem chora, cokolwiek.
- Tak w ogóle to chyba masz lekcje do odrobienia. Pouczyć się. To że występujesz w przedstawieniu nie wyklucza nauki.
- Oczywiście tatusiu.. - mówię ironicznie i wychodzę.
Jestem trochę zła. Nie lubię tej dziewczyny. Nie poznałam jej dobrze, wiem to, jednak w ogóle nie wzbudza we mnie zaufania. Myślę, że chwilę się zabawią i go zostawi dla kolejnego bogacza. Pieniądze są przynętą. Jeśli chodzi o Harry'ego to on sam je ma, więc to nie ma sensu. Widzę, że w jakiś sposób mu zależy. Że pod skórą twardziela jest coś delikatnego.
Idę do siebie i rzeczywiście zajmuje się nauką.
Siedzę nad książkami od historii kolejną godzinę. Mój telefon znów zaczyna wibrować.
"Chciałem zrobić to dziś, a nie jutro. Nie chcę trzymać cię w niepewności. Szkoda. Jadę do Blackpool. Wpadnę w nocy."
 Od Harry. Fajnie. Będę mieć gościa. Nie wiem czy w ogóle mam się kłaść spać.
"Czekaj " 
odpisuje najszybciej jak tylko mogę. Chce z nim jechać.
"Załóż sukienkę" 
"Sukienkę? " dziwię się.
" Inny strój będzie nieodpowiedni"
"Ale jaką? "
"Długą kochanie" Długą? Dlaczego? Gdzie on pracuje..
Siedzę myśląc nad tym. Lepiej zacznę się szykować, nie wiem na którą mam być gotowa. Pośpiesznie odpycham się od biurka i wstaję z krzesła. Wbiegam do garderoby w poszukiwaniu sukienki. Tyle tego, a ja nie umiem się zdecydować. W końcu zdejmuje z wieszaka długą, czarną suknie z dekoltem idącym między piersiami aż do pępka. 
Wchodzę do łazienki i w pośpiechu myję zęby. Później szybki makijaż zakrywający niedoskonałości i warkocz, który splatam na prawe ramię. Ubieram suknię i siłuję się z zamkiem na plecach. Czyjeś ręce przychodzą mi z pomocą. Gdy do nozdrzy dociera znajomy zapach mam odpowiedź na pytanie kim jest ta osoba. Harry stoi w moim pokoju tuż za mną.Składa drobny pocałunek na moim karku, oplatając mnie ramionami.
- Tak będzie odpowiednio? - pytam.
- Doskonale misiu - przejeżdża dłonią po mojej odkrytej nodze.
Przechodzą mnie ciarki. Ten dotyk jest dla mnie bardzo intymny.Nie tak jak pocałunki, bo już nie raz mnie całował. To zupełnie coś innego. Coś czego doświadczam po raz pierwszy. Wraca dłonią na moje biodro i dociska moje ciało do swojego. Przez chwilę jego usta wędrują po mojej skórze, aż dociera do miejsca za uchem. Tam również składa pocałunek i wraca do obojczyka.
- Idziemy? - pytam biorąc głęboki oddech.
Czuję jak moje serce łomocze w klatce. Sprawia, że każdy nerw w moim ciele odczuwa jego obecność. Jego męskość i zdecydowanie. Myślę, że jest to wyjątkowe.
- Jeśli jesteś gotowa - mówi do mojego ucha, po czym przygryza jego płatek. - Skarbie, chcesz iść na boso? Mogę  cię nosić, ale myślę że wygodniej będzie ci w butach.
- Buty.. - no tak, ty głupia. Wyswobadzam się z jego objęcia i idę do szafy. Wyciągam z niej czarne, lakierowane szpilki z czerwonymi podeszwami.
Wsuwam w nie nogi i staję się wyższa o sześć centymetrów. To dalej nie sprawia, że jestem na równej wysokości z Harry'm. Zawsze nade mną góruje. Uważając, aby nie połamać nóg, wychodzę do niego. Opiera się o biurko, bawiąc moim telefonem. Jedną rękę ma w kieszeni spodni od garnituru. Marynarka również znajduje się na jego ramionach, ale pod spodem nie ma ani t-shirtu ani białej koszuli. Jest czarna z cienkiego materiału, rozpięta na trzy guziki, tak że jego krzyżyk idealnie się prezentuje na wytatuowanej klatce.
- To niegrzeczne - zabieram mu urządzenie.
- Przecież ci w nim nie grzebię, tylko przerzucam w palcach - odbiera mi je i powoli odkłada na blat obok ołówka.
Obejmuje mnie w pasie i wychodzimy z pokoju. Na schodach przepuszcza mnie, a ja asekurując się barierką, schodzę na parter. Spotykam Rileya w...samych spodniach dresowych. O mamusiu...Ale ma wyrzeźbiony tors. Nigdy nie widziałam go bez koszuli!
- Cześć dzieciaki.
- Cześć - ledwo wyduszam.
- Ile bierzesz na klatę? - Harry go szturcha.
- Chyba dużo.. - mruczę.
- Młody pójdziesz ze mną na siłownię kiedyś to się dowiesz. Idę pod prysznic. Miłego wieczoru - puszcza mi oczko i wchodzi po schodach na górę. Harry otwiera przede mną drzwi i idziemy do auta. Zapinam pas, a on rusza. Dzisiaj nie jest to Range Rover. To białe lamborghini aventador - jak mi wyjaśnił. Sportowe i szybkie auto. Bo tak właśnie teraz jedzie. Wyprzedza auta przed sobą i sprawnie zmienia pasy. Staram się zachować normalnie ale jego jazda sprawia że modlę się dopóki nie Parkujemy.
Jest to wybrane miejsce na parkingu obok drogich aut. Nie wiem jeszcze gdzie jesteśmy. Jest dość ciemno, a jedna lampa nie pozwala mi dostrzec otoczenia.Z resztą nigdy tu nie byłam, więc światło niewiele by mi dało.
- Pomogę - mówi i podaje mi rękę.
Uważając na suknię wysiadam z samochodu. Brunet naciska guzik na pilocie i idziemy w stronę luksusowego budynku. Wokół niego w dach wbudowane są lampki ledowe, które dają oświetlenie w linii prostej do ziemi. Przy ogromnych szklanych drzwiach, stoi mosiężna ławka z drewnianym siedziskiem oraz kosz z popielniczką. Na szyldzie lokalu znajdują się srebrne wielkie litery, układające się w napis "Casino Ruler".
No tak. Mogłam się domyślić chociażby po stroju w jaki kazał mi się ubrać. Ale ulżyło mi. Nie jest to klub GoGo. Mężczyzna otwiera mi drzwi i pokazuje, abym weszła do środka. Patrzę na niego niepewnie i wchodzę. Czuję go tuż za mną, co nie pozwala mi się zatrzymać. Wystrój robi wrażenie. Stajemy w progu wielkiej sali. Kolory ścian są jasne. Przeważa beż oraz kolor mebli - czyli ciemny dąb. Ogromne stoły stoją w odpowiednich odległościach od siebie. Każdy ma 5 miejsc. Jest delikatny harmider, klienci dają o sobie znać. Widzę tutaj osoby w garniturach. Są raczej bogaci. Widać że klientela nie jest przypadkowa. Przychodzą przegrywać duże pieniądze i zdradzać żony lub mężów.
- To moje kasyno - mówi, upewniając mnie w tym że jego pracą nie jest przegrywanie pieniędzy.
- Och.. - jestem pod wrażeniem.
- I ja nie przegrywam - dodaje, całując mój policzek.
- Rozumiem - Kiwam głową. Gdy idziemy dalej, czuję na sobie wiele obcych spojrzeń.
Moje policzki płoną istną czerwienią. Harry podchodzi do dziewczyny z krótkimi prawie że białymi włosami w uniformie i coś do niej szepcze. Ta uważnie go słucha i kiwa głową.Znika w jakimś pomieszczeniu. Harry prowadzi mnie do jednego z pustych stołów. Odsuwa krzesło, a ja zajmuję miejsce. Po chwili przede mną zostaje postawiony kieliszek z czerwonym winem.
- Dziękuję Agnes - mówi brunet i siada naprzeciwko mnie. - Umiesz grać?
- Tato mnie uczył, ale to amatorka..
- To ze mną zagrasz, jeśli wyciągnę z tej talii króla - pokazuje mi karty. Bierze je do rąk, tasuje a potem łagodnie rozsuwa jak wachlarz na stole.
Uważnie obserwuje każdy jego ruch.
- Która? - pyta.
Zastanawiam się i pokazuje na pierwszą kartę z brzegu. Podnosi ją od razu pokazując mi. Król kier.
- Kanciarz.
- Szczęściarz - uśmiecha się ale tylko jeden kącik ust idzie ku górze. Pokazuje mi talię naprawdę prawdziwych kart. Nie było tam samych króli. - nauczę cię kochanie.
- Więc gramy.
Do stołu podchodzi również dziewczyna w uniformie czyli ołówkowej sukience, rajstopach i czarnych szpilkach. Brązowe włosy ma idealnie upięte. Plakietka na jej dekolcie mówi, że ma na imię Katherine. Uśmiecha się do Harry'ego , czego on nie odwzajemnia bo przenosi wzrok na mnie.
- Bez głupich stawek - uprzedzam.
- To czysta lekcja perełko. Katherine rozdaj - zwraca się do niej.
Dziewczyna robi to szybko i bardzo zręcznie. Dostaję karty do rąk. Harry nie zaczyna gry tak jak powinno to być. Wszystko skrupulatnie mi tłumaczy. Naprawdę staram się uważać i zapamiętywać.On zaczyna się spinać, nie patrząc na mnie. Mocno zaciska zęby. Nie rozumiem o co może chodzić. To chyba moja wina...Mogłam go zdenerwować tym, że nie umiem grać.
- Przepraszam, uprzedzałam cię..
Wstaje gwałtownie z krzesła i podchodzi do stołu obok. Łapie szczupłego mężczyznę za kołnierz i ciągnie go do góry.
- Spójrz na nią jeszcze raz kutasie , a cie wykastruję ! Zacznij oblizywać wargi na widok mojej kobiety, a wyrwę ci język. Zrozumiałeś? - wściekły potrząsa nim. - Wynoś się stąd.
Ochrona wyprowadza mężczyznę a ja siedzę cała sztywna.
Widzę plecy Harry'ego który oddycha bardzo ciężko. Chwilę trwa, aż wraca do mnie. Co się właśnie stało? - Jestem zazdrosny. Kurwa jestem i nic na to nie poradzę, a on patrzył na ciebie jak na dziwkę.
Żałuję że zdecydowałam się na tą sukienkę. Patrzę na bruneta. Każdy inny wrócił już do gry. Nie chcą go drażnić. Jednak mimo wszystko nikt oprócz tam tego mężczyzny nie wyszedł.
Harry kuca przy moich kolanach i bierze moją dłoń. Całuje serduszko bransoletki, a potem każdy palec osobno.
- Grajmy.. - proszę skrępowana.
- Nie boisz się? Proszę, powiedz że nie...
- Trochę chyba... trochę przesadziłeś.
- To akurat było nic, bo znając siebie mogłem mu wpierdolić.
- Dobrze, że tego nie zrobiłeś.
Kiwa głową, odkładając moją dłoń na moje kolano.
- Pocałujesz mnie?
- Tu jest masa ludzi..
- Nie widzę ich. Widzę ciebie.
- Ale oni widzą nas.. - szepcze.
- Księżniczko..
Zdenerwowana i zupełnie niepewna kiwam ledwo widocznie głową. Pochylam się, aby nasze usta sie spotkały. Jak ostatnio jego wargi są ciepłe i miękkie.Staram się myśleć o ludziach wokół co o dziwo przychodzi mi całkiem łatwo.
Harry gładzi rękoma moje uda. Pocałunek staje się zachłanny.
Odsuwam się delikatnie przerywając go w pewnym momencie. Uśmiecha się i zajmuje miejsce przy stole. Kontynuujemy lekcje gry. Potem również zaczynamy grać. Oczywiście Styles wygrywa.
Ale mam dobrą zabawę. Zapominam o incydencie.
- Gratuluję.. znowu - mówię po kolejnej przegranej
- Człowiek uczy się na błędach. Kiedy masz przedstawienie?
- We wtorek - odpowiadam po chwili.
- Zaprosisz mnie?
- Ty potrzebujesz zaproszenia.?
- Nie wiem czy chcesz, abym był.
- Tak, możesz przyjść.
- Dziękuję. Wracamy kochanie?
- Myślę że możemy już wracać - przytakuję.
Idziemy do samochodu. Pod czas Drogi, trzyma rękę na moim udzie. Naprawdę było dzisiaj okay więc również powstrzymując się nie strącam jego ręki. Nie robi nic złego.
- Jutro piątek. Masz jakieś plany? Czy mogę wieczorem wpaść?
- Zrobię ci moje popisowe tosty - sama nie wiem czemu ale podoba mi się wizja jego wizyty.
- Dobra, trzymam za słowo - śmieje się.
Wreszcie za oknem widzę znajomą okolice.Wysiadamy z samochodu przed bramą. Harry odprowadza mnie do drzwi. Po chwili lekko mnie do nich przypiera. Przekręca głowę i zaczyna składać pocałunki na moich ustach. Obie ręce opiera o framugę drzwi.
Automatycznie wstrzymuję oddech.
- Całuj - mruczy.
Zamykam oczy i oddaje jego pocałunki nie umiejąc jednak zrobić tego tak intensywnie jak brunet. Nie mam wprawy. Robię to dopiero drugi raz. Odwracam głowę gdy czuję brak powietrza. Mój brzuch ściska się w dziwnym uczuciu. Nie wiem. Podniecenie? Miękkie wargi Harry'ego jeszcze przez chwilę błądzą po moim policzku oraz podbródku, aż odsuwa się. Mówi dobranoc i czeka, aż wejdę do domu. Odpowiadam mu to samo, a potem znikam w ciepłym wnętrzu przedpokoju.

~~~~~~~*~~~~~~~~
Dodaję dziś rozdział, bo jutro nie będe mieć czasu :) Cieszę się, że 
jadę na WWA. Ktoś coś do Multikina na ursynowie? 
A, WAŻNA INFORMACJA. 
JEŚLI MACIE JAKIEŚ POMYSŁY NA OPOWIADANIA Z TYMI PUNKTAMI TO PODAJCIE:
- Harry lub Louis.
- Ciężkie charaktery, czyli nie słodkie opowiadania :) Takie mniej więcej jak Vanillia.
- Louis albo Harry starszy.

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 15

Wbiegam po schodach na pierwsze piętro. Naprawdę śpieszy mi się, aby zobaczyć wyniki castingu. Zapominam o niezdarności i zahaczam o ostatni schodek, potykając się. Ląduję na czworakach przez co rajstopy idą w zapomnienie. Mruczę pod nosem "cholera" i podnoszę się, a pomaga mi silna ręka. Biorę oddech, patrząc przed siebie. Ashton uśmiecha się do mnie.
- Wyglądam jak jakaś spod latarni. - pokazuje na kolana.
- Jak się będziesz z nim zadawać to niedługo tak skończysz - słyszę jego cichy komentarz, który z pewnością mówi do siebie. - Idź do łazienki i je zdejmij.
- Nie mogę chodzić w takiej spódnicy bez nich.
Wzrusza bezradnie ramionami. On raczej zapasowych rajstop w plecaku nie nosi.
- Widziałeś już listę?
- Nie zwracałem uwagi - idzie ze mną pod tablicę.
Trudno dopchać się, aby cokolwiek zobaczyć. Gdy w końcu mi się udaję, widzę swoje nazwisko, a w brzuchu zaczynają fruwać motylki. Zagram Julię. Patrzę na kolegę. Ten dostał rolę Merkucja.
- Gratuluję - rzucam mu się na szyję.
- Nawzajem - lekko mnie przytula.
- Nie ma jeszcze terminu próby.
- Nie ma. Co masz teraz?
- Jeszcze matma i na szczęście mogę iść do domu.
Kiwa głową poprawiając plecak. Dzisiaj ma czarną bandamkę, a nie czerwoną. Nawet ta jest ładniejsza.
- Odwieźć cię?
- Pewnie ktoś po mnie przyjedzie.
Nie komentuje tego. Posyła mi uśmiech i wchodzi na drugie piętro, gdzie ma lekcje. Staram się ignorować wzrok innych przez mój wygląd. To mnie trochę krępuje. Od dzisiaj noszę zapasowe rzeczy w plecaku. Z ulgą wychodzę z budynku. Dzisiaj odbiera mnie Riley. W bardzo dobrym humorze, opowiada mi co przygotowała Tessa na obiad. Nawet o tym nie myślę. Dziś kolacja z Harrym. Nie jestem do końca pewna w co się ubrać. To kolacja, więc nie powinnam się wygłupić ubierając sukienkę. Nie zadzwonię do przyjaciółki i jej nie zapytam. Dlaczego? Bo takiej nie mam. Poradzę się Tessy. Ona na pewno mi pomoże. Już nie teraz to robiła. Tylko wtedy chodziło o bankiety. Wchodzę do domu cały czas o tym myśląc. Nawet nie zauważam, że tata przede mną stoi i wpadam na niego.
- Cześć. - odzywam się.
- No Cześć skarbie. Dyrektor dzwonił. Muszę ci pogratulować roli - przytula mnie.
- Dziękuję. Przyjdziesz?
- Bez wątpienia kochanie. A teraz biegnij jeść obiad.
Całuję jego policzek i idę do kuchni.
- Cześć - mówię do Tessy.
- Witaj kochanie.
Siadam przy wyspie kuchennej. Przede mną ląduje talerz zupy. Biorę łyżkę, a potem wzdycham.
- Mam pytanie...- odzywam się.
- Tak?
- Co mam ubrać na kolację? - pytam cicho.
- z Harrym? - od razu zgaduje.
Kiwam głową, czekając na odpowiedz.
- Myślę, że chłopak zachowa się na poziomie. Sukienka będzie odpowiednia. Tylko nie zbyt wystawna.
- Nie zamierzałam...Nie ubrałabym tych na bankiet.
- Wiem słoneczko.
Uśmiecham się do niej. Uff. Jakaś rada. Nie byłam nigdy na randce. Znikam na górze szukając odpowiedniej kreacji.
Tak mijają całe dwie godziny. Gdy ubrana w niebieską sukienkę z lekkimi pomarszczeniami stoję przed lustrem i maluję błyszczykiem swoje usta, wchodzi tata. Uśmiecha się podchodząc do mnie z ręką w kieszeni.
- Co? - patrzę na niego w odbiciu.
- Ślicznie wyglądasz. Ładny krzyżyk. Mam coś dla ciebie - przygryza wargę i wyciąga w moją stronę bransoletkę ze złotym serduszkiem. - Twoja mama miała ją na naszej pierwszej randce.
- Jest śliczna.. - mówię przez ścisk w gardle.
Uśmiecha się i zapina mi ją na ręce. Później całuje mnie w czoło i patrzymy na siebie w lustrze. Wycieram kilka łez nie chcąc się rozmazać.
- Oddaję cię w dobre ręce - mówi, a ja widzę w drzwiach Hazze.
- Dobranoc - całuję policzek taty i idę do bruneta.
Bierze mnie za rękę i sprowadza na dol. Kiwa na Rileya, a ten wstaje i idzie za nami.
- Po co? - pytam go cicho.
- Chciałbym się napić. Riley nas zawiezie. Dobrze?
- Och.. Jasne - przytakuję.
- Pięknie wyglądasz - staje w przed pokoju i zakłada na moje ramiona biały sweterek, który przygotowała Tess. Jest chłodno.
- Dziękuję. - wychodzimy do gotowego już auta.
Siadamy z tyłu mercedesa. Harry nie puszcza mojej dłoni. Leży na jego kolanie. Rysuje palcami po wnętrzu mojej ręki. Czuję się naprawdę dobrze. Mam cząstkę mamy przy sobie. Na pewno czuła się wtedy szczęśliwa. Patrzę przez okno szukając odszukać coś znajomego. Ale nie wiem w jakiej okolicy jesteśmy. Gdzieś niedaleko. Auto zatrzymuje się w pewnym momencie i Harry pomaga mi wysiąść.
- Dzięki Riley - mówi do mężczyzny.
- Nie ma za co młody. Będę za dwie godziny.
- Do widzenia - posyłam mężczyźnie uśmiech.
- Cześć maleńka - również się uśmiecha i wsiada do auta. Wchodzimy do dość drogiej restauracji. Tuż przy wejściu stoi kobieta która obsługuje zamówione stoliki.
- Dobry wieczór - mówi grzecznie.
- Styles - chłopak podaje nazwisko i zostajemy zaprowadzeni do stolika.
Harry odsuwa mi krzesło i pozwala, abym zajęła miejsce. Siedzimy pod oknem na końcu sali. Ciesze się. My możemy patrzeć na wszystkich, ale nikt nie będzie mial dobrego widoku na nas.
- Ładny widok..
- Mam lepszy - odpowiada, nie odrywając ode mnie wzroku. Wnętrze restauracji jest bardzo ciepłe. Różne odcienie czerwieni igrają z ciemnym wyposażeniem.
Panele koloru ciemnego dębu nadają miejscu spokojny wyraz.
Muzyka cicho rozbrzmiewa w dużej sali. Kelner -uff- podaje nam karty. To młody chłopak z piegami.
- Dziękuję. - biorę jeden i otwieram przed sobą analizując nazwy dań.
Zastanawiam się na co mam ochotę. Ostatni nie zjadłam tych krewetek. Może warto spróbować.
- Co bierzesz? - pytam nie patrząc na niego.
- To co tu polecają. Jagnięcina w sosie.                        
- Chyba.. to nie dla mnie.
- To weź krewetki. A że ja nie znoszę Wszystkiego co związane z morzem, łącznie ze statkami to ...- uśmiecha się.
- Dlaczego nie? - pytam ciekawa.
- Po prostu. Taka fobia. Postawisz mnie na jachcie a będę uciekał jak mysz przed kotem - wyznaje.
- Nie mów głośno. - uśmiecham się.
Mruga do mnie i odkłada kartę. Podchodzi do nas kelner. Dyktuję mu zamówienie, czyli owoce morza, kiedy Harry wycisza telefon. Też składa zamówienie i chłopak zostawia nas samych. Chwilę później dostajemy szampana.
- Od samego właściciela restauracji. Życzy milej kolacji - mówi kelner i ponownie nas opuszcza po nalaniu alkoholu.
Harry unosi kieliszek.
- Za twoją rolę.
- Skąd wiesz? - zapomniałam się pochwalić.
Uśmiecha się do mnie i lekko pochyla.
- Skarbie, wiem dużo rzeczy. Twój tata był bardzo dumny.
Czujęjak zaczynam się rumienić, więc odwracam głowę w stronę okna.
Obaj są dumni...To takie miłe.
- Więc za rolę którą dostałam z twoją pomocą - unoszę kieliszek.
Puszcza mi oczko i pijemy szampana. Uwielbiam czuć te delikatne bąbelki, które drażnią moje podniebienie.
Patrzę na Harrego ale po chwili spuszczam wzrok. Jeżdżę palcem po krawędzi szkła przede mną. Słyszę rozmowy w okół nas. Ale nie rozumiem ich sensu. Nie wsłuchuję się.
- O czym myślisz? - pyta wyciągając rękę w moją stronę.
- Że cieszę się że mnie tu zaprosiłeś.. tak normalnie, po prostu. - lubi bawić się moimi dłońmi.
Splata nasze palce lub rysuje wzorki. Moja jest znacznie mniejsza od jego.
 - Ja ciesze się, że ze mną przyszłaś księżniczko.
Przerywa nam przyniesienie zamówienia.
- Smacznego. - życzy kelner i odchodzi.
Jemy kolację rozmawiając. Dowiedziałam się, że ma siostrę i jest z Holmes Chapel. No i zapewnił mnie, że miesza się w czarne sprawy ale nie jest mafią.
- Nie wypytuję się.
- Chcę być szczery - odpowiada.
- Doceniam..
- Nie bój się mnie. Naprawdę. Idziemy na spacer? Spotkamy Rileya po drodze - sama nie wiem jak ten czas szybko płynie. Jest już dwudziesta.
- Dobrze, jasne.. - podoba mi się ten pomysł.
Mężczyzna reguluje rachunek I dziękuję za miłą obsługę. Obejmuje mnie w talii. Przed wyjściem zakłada na mnie swoją marynarkę. Zostaje w białej koszulce.
Chc coś powiedzieć, ale rezygnuj i po prostu wtulam w pachnący nim materiał. Ma bardzo ładne perfumy. Podobają mi się.
- Marynarka, kurtka. Niedługo otworzysz sklep - śmieje się zagarniając kilka kosmyków włosów za moje ucho. Zatrzymuje się na moment i uśmiecha. - Wyglądasz dzisiaj tak pięknie, że jestem naprawdę dumny mogąc wyjść z tobą na kolację. nigdy nie ubiegałem względy u dziewczyny. Wiem jaki jestem. Bardzo nerwowy i nie wiem czy potrafię do zmienić. Mała królewna...
Słucham co mówi i serce coraz szybciej mi bije. Jest bardzo kochany tego wieczoru.
I miły. Nie ten straszny Harry. Ten troskliwy.
- Cudowna pogoda..
- Tak. Jest dość ładnie. Nie jest ci zimno?
- Nie.. na pewno jej nie chcesz? - podnoszę ramiona pokazując na marynarkę.
Kręci głową i ruszamy w stronę skąd przyjechaliśmy. Jakiś kilometr dalej łapie nas Riley.
- Jak randka? - pyta.
- Udana.. - mówię zawstydzona.
- Taką miałem nadzieję. Prosto do domu czy jedziesz z Harrym?
- Nie ma potrzeby, aby ze mną jechała .
- Dokąd?
- Do pracy -odpowiada i całuje moją skroń.
Jakoś nie dziwi mnie, że o tej porze wybiera się do swojej "pracy". Tylko gdzie on pracuje. Zastanawia mnie to przez całą drogę do domu. Harry bawi się moimi włosami, gdy Riley parkuje, a mnie zżera ciekawość. Co takiego on robi? Coś niebezpiecznego? A może jest barmanem? I nie chce mi powiedzieć, bo się wstydzi. Tony! Zastanów się. To kompletnie nie pasuje do Harry'ego. To musi być coś innego. Intensywnie myśląc marszczę brwi.
- Kotku, jesteśmy. Chodź. - wyciąga mnie z auta na rękach.
- Postaw mnie - upieram się i w końcu spełnia moje życzenie.
Wchodzimy do domu. Tata siedzi na kanapie przeglądając dokumenty.
- Odstawiam ci ją bezpieczną.
- Hej, jestem dorosła.
- Jeszcze nie jesteś - mówi mężczyzna i wstaje. - Harry, jadę z tobą. Wreszcie coś w portfelu a nie na karcie, wiec mogę.
- Ty dokąd? - zaczyna mnie denerwować że nic nie wiem.
- Ty i tak idziesz spać, jutro masz szkołę.
- Tato! - spokój, nie zachowuj się jak rozkapryszona księżniczka.
- Zabiorę cię tam w piątek - Harry patrzy na mnie niepewnie.
- Dlaczego nie dzisiaj?
- Bo jest późno - całuje mój policzek. - A wrócimy nad ranem. Musisz wyspać się do szkoły.
- Jeden wart drugiego. Dziękuję za kolacje panie Muszę iść w niebezpieczne miejsce ale zabiorę cie w sobotę. Żegnam - idę po schodach na górę.
Słyszę za sobą śmiech taty, Rileya i Harry'ego.
- Tak, to miejsce grozy i strachu!
- Nie rozmawiam z żadnym z was!
- Chodź Ian. Zaraz będę spóźniony - słyszę i wychodzą.

~~~~~~*~~~~~~~
Coś słabo :* Pod pierwszym rozdziałem Mr. Styles było więcej komentarzy :)
Mam nadzieję, że nas nie zostawiacie.
Jesteście cudowni. A tu dla was zwiastun nowego bloga Russian Girl
OPOWIADANIE NA RAZIE NIE BĘDZIE PUBLIKOWANE :)