Epilog
Bezchmurne niebo i słońce, które dobrze
ogrzewa, to coś, czego mi brakowało. Mamy piękne lato. Trzeci rok studiów za
mną. Zostały jedynie dwa. Wierzę w siebie i wiem, że dam radę. Zresztą dwie
osoby w moim życiu, również bardzo mnie wspierają. Sprzątam filiżanki i
talerzyki po spotkaniu z tatą. Odwiedził nas wraz z Emilią i młodym. Traktuję
ją obojętnie i chyba tak już zostanie. Nie potrafię się do niej przekonać jakoś
bardziej. Choć próbuję. Dlatego teraz kucam przed swoim bratem i ubieram mu
adidasy podczas, gdy Harry oczywiście nawet żegnając się musi rozmawiać z
moim ojcem o firmie.
Pięciolatek bawi się samochodzikiem,
który dostał od mojego męża. Jest jego chrześniakiem, więc Matt nie ma
skrupułów i go rozpieszcza. Co innego jeśli chodzi o naszą córkę, chociaż w
oczach widać, że dałby jej cały świat.
— Nie po głowie.. .— przytrzymuję rękę chłopca, gdy jeździ zabawką po moich
włosach.
Nick
patrzy na mnie obrażony. Zsuwa się z krzesła i chowa za nogami taty.
— Tato, do domu — mówi.
— A tak chciałeś do Vani — tato bierze go na ręce, czekając na swoją żonę, która
jest w ubikacji.
— Ale w domu mam samochody — odpowiada dumnie i uśmiecha się.
Tutaj
raczej znajdzie lalki, klocki i barbie.
— Mama — słyszę Van.
Biorę
małą i całuję w główkę. Emilia wreszcie wraca i również ubiera swój płaszcz.
Drzwi zamykają się za szczęśliwą rodzinką. Wywracam oczami i całuję czterolatkę
w czoło, a później wtulam nos w jej pachnące, kasztanowe włosy, które
delikatnie się falują.
— Ciemu poszli? — pyta smutno.
— Bo musieli, wiesz byli u nas długo. Ale na pewno spotkasz się znów z Nickiem — zapewniam ją, idąc do salonu.
— A kiedy?
Uśmiecham
się do niej. Sama nie wiem. Oni na pewno chcą wyjechać na jakieś wakacje.
Zresztą my również mamy plany. Chcemy zabrać Van do Paryża. Zwiedzić trochę i
odpocząć.
— Jak będziesz pytać kiedy, to wcale – Harry bierze ją ode mnie. – Musisz być
cierpliwa i wtedy się zobaczycie. Chodź, tata pokażę ci jaką ma dla ciebie
super huśtawkę – mówi z uśmiechem i otwiera szklane, tarasowe drzwi.
Uśmiecham się pod nosem i idę sprzątnąć
ze stołu. Zbieram wszystkie talerzyki, które pozostały. Zastanawiam się nad
całym moim życiem i stwierdzam, że jestem szczęśliwa. Że musiałam być
cierpliwa, aby uzyskać to wszystko. Teraz jest na prawdę dobrze i wiem że
będzie tylko lepiej. Nic nie popsuję tego szczęścia. Staję w oknie i patrzę jak
Harry, trzymając na kolanach Vanillię, huśta się z nią. Mała śmieje się głośno,
a grzywka co chwila wpada w jej oczy. Takie same jak moje. Chyba tylko tak jest
do mnie podobna. Moje maleństwo... Zasługuje na wszystko co najlepsze. Idę do
łazienki, gdzie znajduję zegarek Emilii. No tak. Vanillia zasługuje również na
zgodną rodzinę. Sięgam do tylnej kieszeni i wyjmuję komórkę. Wybieram do niej
numer. Pomyśli, że zgubiła, a przecież jedynie zostawiła.
— Tak? – pyta.
— Cześć. Ja.., chciałam tylko... zostawiłaś zegarek.
— O — mówi zdziwiona. — Tak? Dziękuję. Może Matt podrzuci do firmy.
— Myślałam raczej, że mogłybyśmy się spotkać. Chłopakom nic, by się nie stało
gdyby zostali z dziećmi, a my... no jeśli masz.. Tak pomyślałam. — mówię, patrząc na swoją przerażoną twarz w lustrze.
Naprawdę
to dla mnie takie trudne zaprosić ją? Przeczesuję palcami włosy. Ale właśnie
teraz to robię.
— O... — powtarza. — Zaskoczyłaś mnie. Jasne. W porządku.
— To tylko propozycja... jeżeli nie chcesz — naprawdę chcę, żeby z nami było
dobrze.
— Chcę — odpowiada zdecydowanie. — Tylko jutro. Dzisiaj przyjechali moi rodzice i
nie jestem w stanie.
— Tak, oczywiście. To zrozumiałe.
— W ogóle dzięki za tę inicjatywę. To miłe.
— Do jutra. — z uśmiechem na ustach Rozłączam się.
Opuszczam łazienkę, zadowolona z udanej
rozmowy. Może i nasze kontakty się poprawią. Nie jest taka zła. Obok mnie
przechodzi mąż, niosąc zmęczoną Van na górę. Przytula się do niego, trzymając w
rączce pluszowego królika.
Macham jej i posyłam całuska. Znikają
oboje na górze. Wiem, że zaraz będę ją usypiać. Matthew musi ją najpierw
wykąpać. W tym czasie przebiorę jej pościel. Zmierzam do pokoju córki i
przygotowuję jej łóżko. Sypialnia Vanilii jest fioletowa z białymi mebelkami.
Uwielbiam siedzieć tu na dywanie i obserwować jak mała śpi. Jest wtedy taka
spokojna. Wręcz aniołek. Van zazwyczaj jest grzeczną dziewczynką. Chyba, że
naprawdę ma gorszy dzień, to wtedy królewna daje nam popalić. Nic jej nie
pasuje. Wręcz mam jej dość. Mam ochotę zamknąć ją gdzieś w dźwiękoszczelnym
pomieszczeniu. Niech sobie tam krzyczy i będzie spokój. Ale przecież nie mogę
tego zrobić. Jestem jej mamą i muszę zachować spokój.
Rzucam miękką poduszkę na łózko i
odrywam kołdrę. Akurat w tym samym momencie Harry kładzie ją na materac.
Przebrana w białą piżamę w księżniczki z mokrymi włosami, patrzy na nas sennie.
— Mamo, bajka — przypomina.
— Oczywiście, słoneczko. Daj buziaka
tacie na dobranoc .— siadam obok niej.
Mężczyzna pochyla się, a ona chętnie
obejmuje jego szyję i całuje w policzek.
— Och, dziękuję — śmieje się, trącając
jej nosek. — Do jutra, kochanie — dodaje i wychodzi, zostawiając zapalone
światło.
— No... lulamy — przykrywam ją i całuję w czoło. — Zamknij oczka i słuchaj.
Wtula się w mój bok. Odgarniam jej włosy
i zaczynam opowiadać bajkę.
— W latach, kiedy ludzi żyli głównie z
uprawy, a różne przyprawy były dla nich ważniejsze, niż złoto, żyła mała
dziewczynka. Mieszkała z rodzicami w Indiach i posiadali oni dużą plantacje
wanilii. Był to ich jedyny zarobek, a bogaci kupcy z chęcią kupowali od nich tę
przyprawę. Wanilia była delikatna, aksamitna i słodka. Wszyscy się nią
zachwycali. Jednak w mieście były też kruki, które swoimi dziobami chciały
zniszczyć każdą roślinę. Najgorszy był jeden ptak, czarniejszy niż pozostałe,
większy niż reszta, a swoim ciałem mógłby zniszczyć każdą roślinę, jaka
istniała w tym świecie. Któregoś dnia wielki kruk poleciał na plantacje
wanilii. Gdy chciał już swoim dziobem zniszczyć roślinę, pojawiła się tam
niebieskooka dziewczynka. Gdy zobaczyła zwierzę od razu do niego podbiegła i
złapała w swoje drobne ręce. Ptak wyrywał się z jej ucisku, choć nie miał szans
z ciepłymi, delikatnymi dłońmi, małej dziewczynki. Malutka zamknęła czarnego
kruka do klatki, którą znalazła w swoim domu. Schowała tam ptaka i wróciła do
swoich zajęć na plantacji.
Kruk był zły, że nie może wrócić do
swoich zajęć, jednak z każdym kolejnym dniem, które spędził wśród zapachu
wanilii, jego nowe życie zaczęło mu się podobać. Każdego dnia jego pióra
stawały się coraz bardziej białe, zapach wanilii wsiąkał w jego serce i powoli
stawało się tak czyste jak serce niebieskookiej dziewczynki.
Widzisz, czasami jest tak, że człowiek
do zmiany potrzebuje kogoś. Drugiej osoby, która poda mu rękę. Pomoże oczyścić
jego serce.
— Mamo? — pyta cicho i sennie.
— Tak, skarbie? — obejmuję ją ręką leżąc za jej plecami.
— Zamknęłaś tatusia w klatce?
Uśmiecham
się pod nosem.
— Śpij, mój kwiatuszku — wstaję i podchodzę do drzwi jej pokoju. Patrzę na córkę
przez chwilę po czym gaszę światło i wychodzę.
Rozwiązując włosy, zmierzam do sypialni.
Taka mała, a taka inteligenta. Harry zmienił się, chociaż muszę przyznać, że
jest wciąż tak samo zazdrosny. Nasze życie ustatkowało się, ale zdecydowanie
nie zaczęło być nudne. Cały czas coś nas zaskakuje.
— Jeszcze trochę — słyszę przy uchu zachrypnięty głos Harry'ego.
Kładzie
ręce na moich biodrach i prowadzi do łóżka. Czuję, że podsuwa moją bluzkę do
góry.
— Mamusia idzie spać.
Odwracam się w jego stronę i przygryzam
wnętrze policzka patrząc na niego. Jego wytatuowany tors prezentuje się bardzo
dobrze. Co sobotę chodzi wraz z Louisem i Nialelem na siłownię. Czasem zabierają
mojego ojca i Rileya.
— Tęskniłeś, kochanie? — zadzieram głowę mocno do góry, by móc spojrzeć mu w oczy.
— Tak, czuję się zaniedbany, pani Styles — składa pocałunek na moich ustach.
— To niedopuszczalne — szepczę w jego wargi.
Mąż
uśmiecha się i jednym ruchem podnosi mnie. Oplatam jego pas nogami.
— Chodźmy pod prysznic — proponuje.
Kiwam
głową, zgadzając się. Zdecydowanie ta sielanka mi odpowiada.
~~~*~~~~
Cześć. Publikujemy dla was inny epilog, wydaje się być lepszy. Na dodatek siedem pierwszych rozdziałów zostało poprawionych i przerobionych. Mam nadzieję, że zajmę się resztą w najbliższym czasie.
Co myślicie? Jeszcze ktoś coś skomentuje?