piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 27

Wreszcie wolne. Świąteczna przerwa i czas przygotowań. Prezenty, pomysły na wyjazdy. Śnieg pada już codziennie zasypiając ulice Londynu.
 Poprawiam moje zdjęcie z Harry na tablicy korkowej. Jest ich tu wiele. Akurat to zrobili nam na balu.
 - Na pewno też tam ze mną byłaś.. - mówię cicho i siadam niżej na krześle. Jakoś dziwnie się czuje.
 Zawsze jest przy mnie. Dzięki niej jestem w stanie przetrwać każdy kolejny dzień
 Mam tylko nadzieje, że księżniczka nie zabierze mi taty do pałacu na święta.
 Lub też spędzimy je wszyscy tam. Wcale mi się to nie uśmiecha, ale tacie nie odmowie. Zerkam na telefon w nadziei, że Harry się odezwał.
 Nic, pusto. Może znowu się spił. Pojadę do niego wieczorem.
 Wzdycham cicho i wstaję z krzesła. Biorę czerwony lakier do paznokci.
 Siadam na podłodze i maluje.
 Nie mam lepszego zajęcia. Tata w pracy, Emilia u siebie, a Tessa z Rileyem na zakupach.
 Po obiedzie ubieram się ciepło i na nogach idę do domu mojego chłopaka.
 Chcę skorzystać ze świeżego powietrza. Jest zimno, ale to mi nie przeszkadza.
 Spacer zajmuje mi około godziny. Tupie nogami i pukam do drzwi.
 W końcu sama je popycham. Są otwarte. Nie śmierdzi alkoholem. Nawet nie ma butelek. Jest czysto i wręcz pusto.
 - Harry? - szukam go po domu.
 Nie odpowiada mi, ale schodzi po schodach. Ubrany w czarne spodnie oraz koszulkę z napisem. Ma również ciemną marynarkę, a w ręku sportową torbę. Rzuca ją pod ścianę i patrzy na mnie.
 - Nie otwierałeś więc weszłam. Co to? - pytam pokazując na bagaż.
 - Rzeczy - odpowiada, ubierając buty.
 - Jedziesz gdzieś?
 - Można tak powiedzieć - czemu on jest taki beznamiętny?
 - Na długo? - odwracam go do siebie.
 - Tak. Na długo - patrzy na mnie bez emocji w oczach, po czym dodaje. - Więcej mnie nie zobaczysz.
 - Miałeś być na święta.
 - Ale nie będę. Nie będę na święta, nie będę na wakacje, w ogóle mnie nie będzie. Posłuchaj - łapie mój podbródek. - Kocham cię. Najbardziej na świecie. Nikt nie będzie kochał ciebie tak jak ja, ale nie mam wyjścia.
 - O czym ty mówisz? - nic nie rozumiem.
 - Już mówiłem. Więcej mnie nie zobaczysz dla swojego dobra.
 - Nie chce tak.
 - Kocham cię - składa pocałunek na moim czole i zabiera rzeczy.
 - Harry! Nie. Co ty robisz?! Czekaj. O Boże nie..
 Podaje mi klucze od domu i zakłada kurtkę. Później wychodzi.
 On to na prawdę robi. Biegnę za nim i go łapie.
 - Przepraszam. Jeśli coś zrobiłam to strasznie przepraszam. Nie zostawiaj mnie.
 Nie wierzę, że to wszystko się dzieje. Dlaczego? Przecież było dobrze. Idealnie. - W salonie znajdziesz dokumenty oraz klucze od domu nad jeziorem. Dbaj o siebie - rzuca mi jeszcze jedno spojrzenie.
 - Harry! - krzyczę i płacę, gdy odjeżdża.
 Samochód znika za zakrętem. To jakiś chory koszmar. Na pewno zaraz się obudzę i będzie obok.
 Stoję na mrozie i płacze nie mogąc się uspokoić. Biorę klucze, zamykam dom i jak nieprzytomna wzywam taksówkę. Jadę do domku. Działam jak maszyna.
 Wszystko przypomina Harry'ego. Ja w to po prostu nie wierzę. Kocha mnie! Musiał być jakiś powód. Zwolnił się u taty? Zamknął kasyno?
 Nie wiem. Nic nie wiem. Późno w nocy widzę jak dzwoni mój telefon. 6 nieodebranych połączenie. Siedzę i tylko patrzę na wyświetlacz.
 Żadne nie jest od Harry'ego. Żadne. Tata, Riley i tak w kółko.
 Chowam twarz w dłonie i znów płacze.
 Nie umiem sobie z tym poradzić. Pamiętam jak powiedziałam, że zrobię wszystko co on ze chce...Mam o siebie dbać...
 Dostaje spazm i krztuszę się łzami.
 Chcę dostać odpowiedź na jedno pytanie. Dlaczego mnie zostawił?
 Pale w kominku gdy robi się zimno. Siedzę przed nim na podłodze całą noc i patrzę w płomień.
 Codziennie jest gorzej. Jestem oderwana od rzeczywistości. Nie dochodzi do mnie nic co mówią tata, Tessa czy Riley. Bo wróciłam do domu.
 Snuje się po domu jak cień całymi dniami.
 - Tak nie może być - mówi tata w końcu. Wchodzi do mojego pokoju. Dzisiaj jest ostatni dzień wolnego.
 Na święta nigdzie nie poszłam. Tata został ze mną w domu. Po prostu siedzieliśmy jedno koło drugiego.
 Nic mi nie powiedział. Tylko tyle, że potwierdził moje myśli o zamknięciu kasyna i zerwaniu współpracy.
- Posłuchaj. Antonietta on jest przeszłością. Nie wróci. I może to dobrze. Harry nie miał czystego sumienia - siada obok mnie na łóżku.
 Odwracam się do niego plecami bez słowa.
 Łapie mnie za ramię i przeciąga na swoje kolana.
- Musisz zacząć normalnie funkcjonować.
 Rozpłakuje się. Wtulam w jego ramię i mocze błękitną koszule taty.
 - Malutka - kołysze mnie. - Proszę cię. Przestań. Płacz nie wróci ci Harry ego.
 - On mnie kochał. Przez chwilę na pewno mnie kochał..
 - Kochał cię Tonnie. - wzdycha i podaje mi list.
 - Co to?
 - Otwórz i już nie płacz - ociera moje łzy i sadzą mnie na łóżku. Wychodzi z pokoju zostawiając drzwi otwarte.
 Ocieram łzy i rozdzieram kopertę biorąc do rąk zapisaną kartkę.
 Droga...hm nie...najdroższy skarbie,
 Nie umiem pisać listu. Jestem w tym beznadziejny. Tak samo jak beznadziejny jestem w związkach. Nie odpowiem ci Dlaczego, chociaż wiem że cię to meczy. Nie powiem, że MY to nie miało przyszłości. Przeszłość zaczęła gonić mnie. I jak juz mówiłem ty jesteś dla mnie najważniejsza. Dlatego masz o siebie dbać i żyć dalej. Ashtona dalej nie lubię, ale skoro ma być twoim wsparciem to dobrze. Kochanie...
 Tak myślałem, bo teraz mam na to bardzo dużo czasu, o tym co zrobić abyś była szczęśliwa. Ale nie mogę zobaczyć czy się uśmiechasz. Więcej się nie odezwę. Nie martw się. Przestanę ci o sobie przypominać. 
Twój na zawsze Harry
 - Mama zrób coś..
 Zagryzam mocno wargę, aby znów nie wybuchnąć płaczem.
 Patrzę w te literki sama nie wiem ile.
 Czas nie ma dla mnie znaczenia. Opadam na poduszki i zamykam oczy. Nie będę przygotowana do szkoły.
 Nowy rok zawsze daje nowe nadzieję. Ten zaczął się do bani. Straciłam go. Nie wiem co się z nim dzieje.
 Nic nie wiem. Jedynie, że da mi spokój. A ja wcale nie chcę żeby to robił. Dlaczego myśli tylko o sobie?
 Zasypiam nawet nie wiem kiedy.
 ~*~
Tydzień po powrocie do szkoły, odzyskuję świadomość. Nauka. Matura. Muszę się na tym skupić.
 Ashton mi pomaga, ale nie jest nachalny. Wie, że lubię być teraz sama.
 - Odwieźć cię czy Riley? - pyta, gdy wychodzimy po matematyce.
 - Pewnie przyjechał.. - poprawiam plecak.
 Kiwa głową i wychodzimy ze szkoły. Widzę, że Liam stoi obok Rileya. No tak. Pilnuje mnie.
 - Wyraźnie powiedział że nie będzie mi o sobie przypominać - nie wytrzymuję. - Przypominasz mi o nim.
 - Co? - odwraca się w moja stronę. - Nie zwolnił mnie z obowiązku.
 - Ja cię zwalniam.
 - Będę cię chronił. Wybacz - patrzy na mnie przepraszająco. Ciekawe czy on coś wie.
 - Nie bądź egoistą jak on. Nikt bardziej mnie nie skrzywdzi. - wsiadam do auta.
 - Dzień dobry - mówi...wujek Harry ego.
 - Nie dobry.
 - Dlaczego? Zła ocena? - nasze spojrzenia krzyżują się w lusterku.
 - Coś takiego..
 - Przykro mi - wzdycha dając kierunkowskaz.
 - Możemy po prostu... proszę..
 - Musisz rozmawiać Antonietta. Musisz.
 - Innym razem.
 - Nie innym. Najwyższa pora - mówi stanowczo.
 - Nie rozkazuj mi. Nie zatrzymałeś go. Nic nie zrobiłeś!
 - A co miałem zrobić? - jest spokojny. - Nie miał wyjścia.
 - Ty coś wiesz. Powiedz mi.
 - Nie - odpowiada i wyprzedza auto.
 - Proszę, błagam Riley.
Nic nie mówi. Jestem załamana. Wszyscy wiedzą, a ja nie.
 - Zdrajca. - mówię i wchodzę do domu.
 Od razu udaję się do swojego pokoju. Rzucam plecak pod ścianę. Patrzę na zdjęcia.
 Zostawiłam tylko to z balu. To wtedy musiałam popełnić błąd.
 Coś musiało pójść nie tak.
 Schodzę na dół i ukradkiem idę do barku ojca.
 Upiję się. Przestanę myśleć. Zacznę płakać. Idealny plan na kolejne dni.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~
NO więc...nastał ten smutny moment. Harry odszedł. 
Jak to odbieracie?


sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 26

 Siedzę przed lustrem i zmywam nieudaną kreskę. Jest dopiero 10 rano, ale wolę popróbować wcześniej.
 Bal zacznie się o 17. Zdobyłam wreszcie wymarzoną suknie. Odkładam pędzel i patrzę na efekt końcowy. Nie podoba mi się. Musze to poprawić. Musi być po prostu idealnie. Harry śpi na moim łóżku po nocy w kasynie. Dopiero teraz zauważam limo pod jego okiem. Wieczorem jak przyszedł nie widziałam. Poczekam do jutra. Nie chce dzisiaj psuć mu humoru.Jezu on to kiedyś w szpitalu wyląduje. Sierota. Wstaję i cicho wychodzę z pokoju. Muszę zmyć. Jeszcze ktoś mnie zobaczy i na zawał zejdzie.Przy okazji biorę prysznic. Po nim zakładam zwykły szary dres.Powiedziałam tacie, że nie chce ani kosmetyczek ani fryzjerek  Poradzę sobie sama. Mama mi nie pomoże, bo jej nie ma. Emilia szuka sukni.  Nie wiem kiedy ślub, nie pytam. Każdy projektant się będzie zabijał żeby móc ją dla niej uszyć. Bez makijażu, z warkoczem schodzę na dol. Zrobię mu jakieś śniadanie. Na pewno jest głodny. No o ile zaraz wstanie. Tata siedzi przy stole i chyba odpisuje na maile.
 - Cześć.. - wyciągam kubki na kawę.
 - Cześć słońce - nie odrywa wzroku od monitora.
 - Jak tam? - sprawdzam czy wie co się do niego mówi.
 - Cholera...- cofa coś co napisał. - Ugh dobrze. Jak się czujesz przed balem?
 - Jak codziennie rano.. - może nie do końca tak jest.
 - Zero stresu?
 - Może trochę... Ymm, ty masz jakieś plany?
 - Nie. Dzisiaj zostaję w domu. Czemu auto Stylesa stoi przed domem?
 - Bo Styles jest u mnie w pokoju?
 - O tej porze? Nie widziałem jak wchodził i to mi się nie podoba - Patrzy na mnie uważnie. A raczej podejrzliwie. Tak tato! Nie jestem dziewicą.
 - Powinieneś zrozumieć. - mruczę.
 - Porozmawiam z nim. Poważnie.
 - Nie ma sensu..
 - Ty masz 17 lat. Musisz skupić się na nauce a nie na seksie - mówi stanowczo.
 - Jestem w takim wieku... ty nie zrozumiesz, zapytaj tej swoj... Albo lepiej nie, bo jeszcze ci nagada żebyś mnie gdzieś..
 - Przestań. Znów zaczynasz. Emilia cię lubi i szanuje.
 - Nie chce się kłócić tato.
 - Więc zacznij akceptować rzeczywistość.
 Zaciskam usta i kończę śniadanie. Wolę zakończyć temat. Kawa i talerz niosę na górę.Otwieram łokciem drzwi i wchodzę cicho do środka.Śpi. No tak myślałam. Muszę obłożyć lodem jego oko, bo będzie miał ma balu siniaka. Delikatnie zaczynam go budzić.
 Łapie mnie w talii i ląduję na łóżku.
 - Cześć - jeżdżę palcem po jego wardze.
 Lekko rozcięta , ale wygina się w uśmiechu.
- Cześć skarbie.
 Całuje go i podaje śniadanie.
 - Anioł...- mruczy.
 Chłopak je a ja trochę sprzątam w pokoju.
 Czuję jego wzrok na siebie. Dosłownie śledzi każdy mój ruch.
 Co jakiś czas posyłam mu uśmiech. Mam wrażenie, że to go jakby trochę resetuje.
 - Misiu, a na tym balu będzie przewodniczący szkoły? - pyta.
 - Będzie Harry. Planuje z nim zatańczyć co nie będzie ci przeszkadzać bo wiesz jak bardzo zależy mi na dzisiejszym wieczorze prawda?
 Mierzy mnie wzrokiem, marszcząc brwi. Nic nie mówi. Z namiętnością pije kawę.
- Prawda? - pytam.
 - Taa...
 - Kocham cię.
 - Tyle, że ja ciebie mocniej.
- Nie. - przeczę palcem.
 Macha na mnie ręką i dopija kawę.
 - Nie wybierasz się do domu przed balem?
 - Jest jedenasta rano kobieto.
 - A bal już za 6 godzin.
 - No i? - przeciera oczy. - Ja się nie maluje.
 - Idź ty..
Pokazuje abym podeszła bliżej. Uśmiecha się.Mrużę oczy i ciekawa spełniam jego życzenie.
Przyciąga mnie na łóżko. Chwile później mocno przytula.
To kochany gest i sprawia mi dużą przyjemność.
Lubię czuć się bezpieczna w jego ramionach. On jest tylko mój i...właśnie zdałam sobie sprawę, że nie tylko ja będę świetnie wyglądać.
Na pewno wszystkie dziewczyny będą go podrywać.
Muszę go trzymać obok. Tak będzie lepiej. Matko, jak przez prawie dwie miesiące zmieniło się moje życie. Niegdyś nieśmiała dziewczyna, która unika uwagi chłopaków, dzisiaj ukochana przystojnego oraz atrakcyjnego mężczyzny.
- Harry nie mogę tak, bo zasnę...
- To zaśnij. Odpoczniesz - odpowiada miękko.
- Nie mam czasu - siadam gwałtownie.
Bierze poduszkę i zaczyna w nią krzyczeć, że zaraz oszaleje przeze mnie.
- Strasznie cię kocham - stwierdzam spadając do kolejnej próby makijażu.
- Ja ciebie tez kochanie - całuje mnie w czoło i ubiera marynarkę. - Będę o szesnastej trzydzieści.
- Wcześniej. Harry nie możemy się spóźnić.
- Nie spóźnimy - zaczyna się śmiać. - Pa maleńka - wychodzi z pokoju zamykając drzwi.
Uśmiecham się do siebie w odbiciu i sięgam po podkład.
~*~
Harry otwiera mi drzwi czarnego audi i pomaga wysiąść.
Staje obok niego i łapie za rękę.
- Moja księżniczka - mówi z dumą.
- Tylko twoja.
Przyciąga mnie i jego wargi biorą w posiadanie moje. To długi i namiętny pocałunek.
Oddaje go kładąc dłonie na jego policzkach.
Błądzi rękoma po materiale mojej długiej, jasnoróżowej sukienki. 

- Chodźmy.. - szepcze mu w wargi.
Uśmiecha się, odrywając ode mnie. Idziemy do sali gimnastycznej.
Zdecydowanie mój chłopak wzbudza zainteresowanie zwłaszcza pośród żeńskiej części bawiących się.
Jednak on wydaje się nie zwracać uwagi na nikogo. Mocniej obejmuje mnie w talii, gdy podchodzi Ashton.
- Dobrze wyglądasz - uśmiecham się do przyjaciela.
- Ty wyglądasz zniewalająco Tony - lustruje mnie wzrokiem.
- Dzięki.
- Na pewno zostaniesz królową balu. - mówi uśmiechając się. Sam ma na sobie dobrze dobrany garnitur. Harry wygląda jakby chciał coś powiedzieć, ale tylko zaciska usta.
- Nie zależy mi na tym.
- To idę - pokazuje na tłum dziewczyn za sobą.
- No idź - burczy Harry.
Dźgam bruneta w bok i idziemy dalej. Witam się z paroma osobami. Jest naprawdę fajna atmosfera.
Słychać muzykę i szum.
Przetańczyłam z Harry'm trzy piosenki i nie zabiłam się w tych butach. Teraz czas na Ashtona. Wiem, że mój chłopak cały czas na nas patrzy. Posyłam mu uspokajający uśmiech. Tańczę z nim do końca piosenki i na koniec całuję go w policzek.To wymarzony i udany bal. Nie zapomnę tego wieczoru. 

~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Hej, hej :) Nic mi nie jest. Tydzień to nie tak duzo, nie przesadzajmy a spamy na asku są męczące :) Jednakże cieszę się, ze jesteście i czytacie. Najlepsi czytelnicy na świecie xxJedzie ktoś do Wiednia na koncert? 


czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział 25

When I stand, 
You fill me up with sweet words. 
Oh but when I walk. 
Then you talk. 
When you're burning.

Naprawdę ciekawi mnie to co Harry chce mi pokazać. I dlaczego potrzebny nam Riley? Jak zwykle wiele pytań i żadnych odpowiedzi. Siedzę na krześle, machając nogami, i jem jabłkowy kisiel. Śmieję się widząc śmieszne miny Harrego. Nie da mi spokojnie zjeść. Nawet Tessa stoi w progu salonu, całkiem rozbawiona.
Pokazuję mu język i odwracam się. Siada obok i łaskocze mnie po żebrach. Kubek prawie wypada mi z rąk.
- Harry! - śmieje się próbując na marne uciec.
- Daj buziaka i biegnij ubrać sukienkę - nachyla się nade mną.
Oboje jesteśmy w dobrych humorach.
- Sukienkę? Na niespodziankę? - marszczę brwi.
Przytakuje sam muskając moje usta. Uśmiecham się szeroko i lecę na górę. Muszę coś wybrać. Ale co to za problem? Mam pełno sukienek.  Otwieram garderobę i zastanawiam się.
Czarna, czerwona, niebieska, biała...Kurcze barwy szczęścia. Sięgam po jasno marchewkową sukienkę z odkrytymi plecami. Niestety gdy ją mierze zauważam jakąś plamę. Tupię nogą zła. A była taka ładna.
Ściągam ją i kontynuuje poszukiwania.
Słyszę, że ktoś wchodzi do mojego pokoju. Chwilę później widzę Emilię z poskładanymi rzeczami po praniu.
- Chyba nie możesz chodzić? - chowam się trochę. Pewnie ma lepszą figurę niż ja.
- Nie lubię siedzieć w miejscu. Wychodzisz?
- Jeju czego chcesz? - wychylam głowę.
- Twój tata prosił, abym cię pilnowała wiec pytam. Weź czerwoną - doradza.
- To co robię to nie twój interes. - oglądam wspomnianą sukienkę.
- Po części jest.
- W żadnej, nawet najmniejszej części - odpowiadam szybko.
Rano chciałam ją przeprosić. Nie wiem co się ze mną dzieje. Może to zazdrość o ojca. Nie akceptuję tej dziewczyny. I chyba w najbliższym czasie to się nie zmieni.
- Nie mów tak. to już nudne - podlewa kwiatki na parapecie.
-Też mam dość niektórych.. rzeczy.
- Wybredna jesteś. Czarne szpilki - mówi, a później wychodzi.
Wiem że to głupie ale na przekór nie biorę wybranych przez nią butów, sukience jednak nie mogę się oprzeć. Poprawiam makijaż. Szukam ulubionego błyszczyku w kosmetyczce. Przestałam malować paznokcie, bo po prostu nie myślę nawet o kupowaniu lakierów.
Gotowa schodzę z torebką na dół. Riley ubrany jest w czarne spodnie i koszulkę z nadrukiem. Harry podobnie.
- Hej.. - mówię podejrzliwie.
- Cześć maleńka - mówią równo.
Nie wytrzymuję i zaczynam się śmiać. Są bardzo podobni. Patrzą na siebie zdziwieni. Potem Hazz bierze mnie za rękę i prowadzi do auta. Lamborghini. Nie pytam gdzie jedziemy bo wiem że nie ma sensu.
Nie powiedzą mi. W końcu to niespodzianka. Jedziemy w ciszy.
Przyglądam się widokom zza okna. Jest coraz ciemniej. Harry jak zwykle jedzie bardzo szybko.
Jestem zdziwiona, gdy wjeżdża na jakiś tor. Lampy, muzyka i inne samochody. Wysiada z auta i zamienia się z Rileyem.
- Co jest grane? - pytam.
- Twój szofer nie chwalił się, że bierze udział w wyścigach? - Harry ogląda się przez ramię.
- Co takiego? - patrze na mężczyznę.
- Ścigam się. Antonietta zapnij pasy.
- Po co więc miałam brać tą sukienkę? - jestem zdezorientowana.
- Bo idziemy na imprezę. Słońce myśl.
- Chyba mało wiem..
Nie odpowiada mi, bo słychać strzał. Auta gwałtownie ruszają. Cały wyścig siedzę niespokojna. Boje się ale podoba mi się to. To bardzo niebezpieczne. Pełne adrenaliny.
Zamykam oczy gdy gwałtownie skręca.
- Zaraz wygra - mówi Harry.
Rzeczywiście przekracza linie mety jako pierwszy. Oddycham z ulgą. Dojechaliśmy.
- Gratuluję. - mówię dalej w szoku.
Wysiadamy z samochodu. Harry przyciąga mnie do siebie.
- Cześć.. - uśmiecham się patrząc w górę.
- No hej skarbie.
- Daj mi ciuuumka.
- A weź sobie.
- Nie dostanę! - uderzam go w tors.
Pochyla się  i całuje w nos. Oplatam jego kark łącze nasze usta.
To długi oraz namiętny pocałunek. Kładzie ręce na moją pupę, unosząc do góry. Piszczę i śmieję się w jego wargi.
- Co teraz? Napad na bank?
- A chcesz? Da się załatwić.
- Harry no..
- Co kotku?
- Mamy przyzwoitkę.. - szepczę.
- Niee. Riley jedzie z kolegą.
- Super - znów muskam jego usta.
Harry niesie mnie do auta. Tak jak mówił zmierzamy na imprezę tyle że w jego kasynie.
Jest pełno ludzi których kojarzę z tego miejsca. Do niektórych uśmiecham się, a oni odpowiadają równie przyjaźnie. Kasyno zmieniło się dzisiaj w klub.  Trzymam się ramienia Harry'ego gdy sam wita różne osobistości. Wymienia parę słów i zaprasza mnie na drinka. Siadam przy barze i zakładam nogę na nogę biorąc szklankę z alkoholem do ręki. Harry przygląda mi się TYM spojrzeniem. Wiem. Znam je.
Uśmiecham się nieznacznie nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.
- Jesteś strasznie seksowna - mówi głośno, aby przekrzyczeć muzykę.
Opieram się wygodniej i jeżdżę palcem po udzie podsuwając sukienkę do góry. Błądzi wygłodniałym wzrokiem po moim ciele. Jemu nigdy nie jest mało. A ja cieszę się, że go pociągam najmniejszym ruchem. To dla mnie ogromny komplement. Podobać się takiemu mężczyźnie. Do tego on mnie kocha. Troszczy się i dba. Popełnił jeden błąd, ale do tego nie wraca.
- To z jakiejś okazji? - pokazuje na bawiących się ludzi.
Nie odrywa ode mnie wzroku.
- Z żadnego. Chodź - bierze mnie za rękę
Zeskakuję z krzesła i idę za nim.
Wychodzimy z głównej sali i mężczyzna prowadzi mnie do poznanego już przeze mnie gabinetu. Zamykam za nami drzwi i zostaje przyciśnięta do ściany. Całuje mnie a ja oddaje pocałunki trzymając go mocno za koszule. Podczas tego rozpinam jego spodnie. Opadają do kostek a ja przenoszę ręce na szyję bruneta i trzymam przy sobie. Udaje mi się nas odwrócić i to on jest przy ścianie.
- Jestem ci coś winna... - szepczę przy uchu mężczyzny i klękam znajdując się na poziomie jego dolnych partii. Pora się odwdzięczyć. Ciągnę jego bokserki w dół i łapie już dosyć gotową męskość Harrego. Składam na niej liczne pocałunki nie zaprzestając pieścić chłopaka ręką. Oblizuje wargi i biorę jego penisa do ust. Przez jego rozmiar potrzebuje chwile zanim zaczynam poruszać głową. Co jakiś czas zasysam policzki chcąc by było mu jak najlepiej.
- O kurwa - słyszę z góry. Harry opierając się o ścianę ciężko dyszy. Czyli jest mu dobrze.
To motywuje mnie do dalszej pracy. Chcę, żeby czuł się równie dobrze jak ja przy nim. Męskość bruneta jest coraz bardziej twarda. On sam wplata palce w moje włosy delikatnie nadając mi rytm.
Czuję, że jest coraz bliżej o czym świadczy pojawiająca się w moich ustach ciecz.
- Nie musisz...- jęczy przez zęby
Gładzę dłonią jego udo by pokazać mu że wszystko jest w porządku. Chce skończyć co zaczęłam.
Wybucha w moich ustach. W pierwszej chwili jestem nieco zszokowana nowym smakiem, ale później z łatwością to przełykam.
Palcem czyszczę kąciki ust i oblizuje go wstając.
- Na biurko. Już - mówi widocznie już dochodząc do siebie.
- Kochanie spokojnie..- Rozpinam jego koszule całując odkryty tors.
On za to ściąga ze mnie sukienkę. Błądzi dłońmi po całym moim ciele. Zahacza o majtki.  Robię mu malinkę którą później dumna podziwiam.
- Kotku, robisz postępy - mruczy wprost do mojego ucha.
- Uczę się.
- I bardzo mi się to podoba.
- Mnie również, nie masz pojęcia jak.. - poruszam wargami dotykając jego ucha.
W jednej chwili ląduję na biurku. Jęczę zderzając się z twardym biurkiem. Harry obdarowuje mnie gradem pocałunków, a ręką rozsuwa mi nogi. Tak. Ten dotyk który uwielbiam, który mnie uzależnia. Posyła mi drapieżny uśmiech i wbija we mnie palce, które mają przygotować moją kobiecość.
Ledwo powstrzymuję krzyk. Mam ochotę go zabić za to ale to takie przyjemne.
- Nikt cię nie usłyszy kochanie... - porusza palcami.
- Dlaczego zawsze musisz... - odchylam głowę do tyłu.
 Zostawia mnie. Jestem nie zadowolona. Okrąża biurko i siada na krześle. Każe mi podejść.
 Przysięgam że kiedyś go zabije. Frustracja karze mi robić co mówi.
 Przyciąga mnie na swoje kolana i nabija na siebie.
 - Tak.. - łapie się jego ramion.
 - Moja piękna - sapie całując mój dekolt.
 Poruszam się na nim. Dajemy sobie tyle przyjemności.
 To nie opisana rozkosz.
 - Harry! - krzyczę jego imię będąc coraz bliżej.
 - Tonnie - jęczy całując moją szyję.
 Całuje go mocno i chaotycznie.
 Oddaje moje pocałunki tak samo zachłannie. Osiągamy szczyt razem.
 Czuje to całą sobą. Nigdy nie mam go dość.
 Przytula mnie mocno do siebie. Całe moje ciało drży.
 - Harry.. zapomnieliśmy..
 - Weźmiesz tabletki. Nie martw się kochanie - jeździ palcami po moim kręgosłupie.
 - Kocham cię.
 - Ja ciebie tez. Trzymam w rękach mój cały świat.
 - Nie zostawiaj mnie..
 - Dlaczego miałbym cię zostawić? - unosi mój podbródek i patrzy w oczy.
 - Z jakiegokolwiek powodu.
 - Więc ty mnie nie opuszczaj, bo ja już oddałem ci serce.
 Oplatam jego szyję i się przytulam.
 Jestem bezpieczna. Całkowicie.

~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~
Fragment 1 rozdziału przerobionej Vanilli
"Gdy dalej obserwuję każdy ruch nowego gościa, nasze spojrzenia się krzyżują. Żywo zielone tęczówki wpatrują się we mnie bardzo intensywnie, a ja zapominam nagle jak wziąć oddech.Chwilę później mój tata idzie z nim w stronę schodów. Czyli do mnie. Kręcę głową próbując odzyskać przytomność. Powoli staję na parkiecie i czekam aż do mnie dojdą.- Antonietta, jak ślicznie wyglądasz kochanie – mężczyzna całuje moje czoło. – Poznaj mojego przyjaciela, Matthewa Edwards’a – wskazuje ręką na chłopaka bardzo z tego zadowolony. "

sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 24

 Harry siedzi na kanapie w drogim salonie i odchyla głowę do tylu. Pewnie bardzo podoba mu się biały podwieszany sufit z lampami. Siedzimy tu drugą godzinę, szukając sukienki na mój bal.
 - A ta? - staje przed nim w kremowej sukience dekorowanej złotą nitką.
 - Śliczna kochanie. We wszystkim wyglądasz cudownie - spogląda na mnie, opierając kostkę o kolano.
 - Miałeś mi pomóc. - kładę ręce na biodra. - To ważne. Następna taka ważna uroczystość to.... Ślub.
 Patrzy na mnie, a chwilę później ląduję na jego kolanie.
- Nasz? - uśmiecha się.
 - Mój.. - odpowiadam wymijająco.
#026 - 001~38 - AlexisFan.net - Photo Gallery - O ile wiem to na zawsze - mówi do mojego ucha. -sama tak powiedziałaś.
 - Nie chce wyjść na.. No wiesz..
 - Skarbie, kiedyś staniemy przed ołtarzem. Obiecuję.
 Uśmiecham się szeroko i całuje go. Nie przeszkadzają nam klienci wokół. Wstaje i wracam na miejsce.
- To jak?
- Kupię ci wszystkie - puszcza mi oczko. Zauważam jak do sklepu wchodzi Emilie.
- Znalazłam was. Cześć Harry - całuje zdezorientowanego mężczyznę w policzek.
Zakładam ręce piersi. Niech się do niego nie zbliża.
- Chciałam ci pomóc - zwraca się do mnie. - Ian wspominał, że wybierasz sukienkę.
- Harry mi pomaga.
Wspominamy podnosi się, odkładając katalog.
- Drogie panie idę szukać garnituru.- mówi i zaraz się ulatnia.
 Odwracam się i znikam w przymierzalni. Słyszę stukot jej szpilek. Wygląda jak milion dolarów chociaż nie przesadza z makijażem.
- Hej, poczekaj. Mała naprawdę chcę ci pomoc.
 Mała? No proszę.. Odezwała się matka miłosierna.
 - Znów Chcesz się kłócić? To dziecinne.
 - Jak dasz mi spokój to nie będzie okazji do kłótni.
 - Nie. Chcę, abyś w końcu opuściła. Jeśli uważasz, że twój tata jest nieszczęśliwy to jest z coś nie tak z Tobą.
 - To masz powód żeby się ode mnie odpieprzyć.
 - Przestań tak do mnie mówić. Nie patrz tylko na siebie i nie zachowuj się jak egoistka.
 - Już mi to mówiłaś. - wychodzę i ją wymijam.
 Łapie mnie za rękę. Patrzy prosząco.
 - To nie moja wina że mój ojciec jest naiwny. Przez ciebie mam go coraz mniej!
 - Ty jesteś samolubna a on szczęśliwy.
 - Masz go, udało ci się więc mnie zostaw.
 - Tak. Udało mi się. Jest cudowny. Szkoda, że nie możesz zrozumieć że kocham - ze łzami w oczach opuszcza sklep.
Chyba chwilę jest mi jej nawet szkoda. Staram się przestać o tym myśleć i wreszcie znaleźć sukienkę. Po cholerę jechała do miasta. Harry wraca do mnie z kubkiem kawy. Podaje mi do ust ulubiony ciepły napój ze starbucksa.
 - Zdrajca. - mówię zła, ale chyba na siebie.
 - Mogę was rozdzielać jak będziecie się bić, ale nie każ mi słuchać kłótni. Wybrałaś coś? - całuje mój obojczyk.
 - Nic. Może... mogła mi pomóc? - głośno myślę.
 - Ja zaraz zwariuje - siada na kanapie zdejmując marynarkę. Ekspedientka podaje mu szklankę wody. - Dziękuję - wypija całą, znów wpatrując się w sufit.
 - Była taka smutna.. Pokarało mnie i nie mam sukienki. Możemy iść.
 - Możemy iść. Słyszała pani? - patrzy na blondynkę. - Cud.
 Podnosi się i przerzuca mnie przez ramię.
 - Harry nie mam humoru.. - podskakuje\ę, gdy idzie.
 Nie odpowiada mi.
 - Zamówię ci kurwa taką sukienkę jakiej nikt nie ma, a teraz pomóż wybrać mi garnitur.
 - mówi po chwili, stawiając mnie w sklepie.
 - Garnitur - klaszczę i od razu idę szukać.
 Tu jest wiele modeli. Młoda blondynka bardzo chętnie mi pomaga. Gdy dostrzegam model na wystawie zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Smoking. Po prostu idealny. Karzę mu go od razu przymierzyć. Idealny.
 - Wyglądam jak pajac - mruczy pod nosem.
 - Ślicznie.
 - Tylko czarna koszula mniej pasuje. Proponuję tę - blondynka pokazuje nam białą koszulę.
 - Nie mam spinek - mówi Harry. Jak nie ma? Tyle bankietów i zawsze miał jedną i tą samą złotą parę. Chyba że...
 - Zaraz znajdziemy - wzdycham. Wychodzimy ze sklepu z kilkoma statkami.
 - Głodna? - pyta szukając kluczyków. Otwiera bagażnik i wkłada zakupy
 - Nie. Harry przepraszam, ale chce wrócić do domu..
 - Odwiozę cię i jadę do kasyna. A potem z twoim tatą na siłownię - otwiera mi drzwiczki.
 - Tylko... proszę, ostrożnie.
 Śmieje się, wsiadając do środka. Obiad Tessy jest pyszny. Nie wypuściła Hazzy zanim nie zjadł. A teraz pomagam jej sprzątać. Zostajemy same we trójkę.
 - Jaką miałaś sukienkę na swoim balu? - pytam kobiety załamana.
 - Błękitną, bo pasowała do oczu mojego partnera.
 - Musiałaś wyglądać cudownie..
 - Może tak było - odpowiada wkładając naczynia do zmywarki.
 - Masz zdjęcie?
 - Tak. Jest tam gdzieś w pudle. Ale to czarno białe zdjęcie - posyła mi uśmiech.
 Opieram się na rękach i wzdycham.
 Harry powiedział, że zdobędzie dla mnie suknie. Wiem, że jak coś mówi to się wywiązuje z tego.
 Ale ja chciałabym sama ją znaleźć. Zrobić mu niespodziankę. Cały czas mu powtarzam że sobie poradzę. Nie mam tylko pojęcia jak. - Coś jeszcze trzeba pomóc? - pytam.
 - Nie. Możesz iść na górę. Masz dużo nauki?
 - Idę szukać sukienki. Mam mało czasu. Wiesz... to chyba kara.. - mruczę i wchodzę na górę. Rzucam się na łóżko.
 Dzisiaj na pewno tego nie znajdę. Przeglądam parę stron, ale w końcu rezygnuję. Zasypiam nad lekturą. Słyszę cichy trzask oraz szelest. Przebudzam się z miłego snu. W pokoju jest juz ciemno.
 Nie zamknęłam okna. Powoli wstaje i idę to zrobić.
 Gdy wracam do łóżka, Harry na nim leży.
 Zatykam usta dłońmi i osuwam się po ścianie nawet nie wiem kiedy tracąc władze w nogach. Tak strasznie mnie przestraszył.
 - Mówiłem, że będę częściej robić ci takie wizyty - spokojnie bierze mnie na ręce.
 - O Boże.. - dochodzę do siebie. - nienawidzę cię - mamrocze.
 - Kochasz mnie. Czemu spisz w ubraniu? -zaczyna mnie rozbierać.
 - Byłam zmęczona. - wyjaśniam sięgając po coś do spania.
 Przebiera mnie i całuje w czoło. Zamyka książki, które odkłada na biurko.
 - Znajdę ją. Szczena ci opadnie jak ją zobaczysz.
 - Dobrze kotku. Na pewno tak będzie.
 Uśmiecham się i całuje go w usta.
 Zakłada mi na nogi skarpetki i przykrywa kołdrą. Naprawdę jest coraz chłodniej.
 - Mój przytulak..
 - Proszę - podaje mi miśka.
 - I jeszcze ty.
 Słyszę jak się śmieje i zaraz kładzie obok. Bierze moje nogi między swoje. - Lód po prostu - mówi tuląc mnie.
 - Od tego mam ciebie - wgrzebuje się jeszcze bardziej między jego ramiona.
 Głaszcze mój policzek. Ten policzek. Zasypiam czując się najbezpieczniej pod słońcem.Delikatne łaskotanie mojej szyi, powoduje że otwieram oczy. Hazz śpi i to jego loczki są winne pobudki.
 Patrzę na zegarek. Dzisiaj sobota a ja budzę się o 7 rano. Idę do kuchni. Umiem przyznać się do błędu. Staje przed sypialnią taty i pukam.
- Jest tam? - pytam przez drzwi.
 A może jeszcze nie?
 Nie słyszę odpowiedzi. Po chwili jednak drzwi się otwierają. W progu staje zasypany tata. Widzę, że pokój jest pusty.
 - Ym.. Przepraszam, że budzę, ale... czyli jej nie ma?
 - Przyjdzie dopiero na obiad - mówi zdezorientowany.
 - Świetnie.. - mruczę.
 - Nie możesz spać? - całuje mnie w czoło i przytula. - Wczoraj z Harrym trochę poćwiczyliśmy.
 - Nieważne... śpij dalej.
 Macha na mnie ręką i wraca do łóżka.
 Sama idę do siebie. Kładę się obok Hazzy i delikatnie całuje jego usta. Mruczy jeszcze śpiąc. Automatycznie mnie do siebie przyciąga.  Jestem znacznie bliżej. Nie przestaje łączyć naszych ust ani na chwilę. Czuję uśmiech bruneta. Otwiera oczy i oddaje pocałunki, patrząc w moje.  Łapię w dłonie jego twarz i pogłębiam znacznie pieszczoty. Obraca nas i przypiera mnie ciałem do łóżka. Jego język prosi mnie o zgodę. Rozwieram wargi dając mu ją.
 Przesuwa ręką po mojej nodze. Już nie czuję chłodu w pokoju. Wystarczy jeden dotyk, a każdy nerw w moim ciele zaczyna reagować. Wsuwa dłoń pod koszulkę.
 Oplatam jego kark pilnując by nie odsuną się dalej niż tego chce.
 - Lubię Cię dotykać - przygryza moją dolną wargę
 - Też to lubię.
 - Bardzo? - schodzi pocałunkami na moją szyję. Palcami wodzi obok mojej piersi, ale jej nie dotyka. Wraca do mojego uda a później wsuwa palce za krawędź majtek.
 - Cholernie.. - mówię wiedząc że to lubi.
 Harry wygląda teraz seksownie i uroczo. Nie ma koszulki, a jego włosy są w nieładzie.
 - Chodź ze mną pod prysznic...
 - Z tobą mogę iść nawet do wanny - śmieje się.
 Wygramalam się spod niego i idę do łazienki.
 Idzie za mną. Zamykamy drzwi od toalety. Zdejmuje ze mnie koszulkę.
- Sama to zrób - pokazuje na bieliznę.
 Najpierw zajmuje się jego spodniami i dopiero naga wchodzę do kabiny.
 Powtarza mój ruch. Woda zaczyna parować.
 Poranny prysznic zaliczam do bardzo udanych.
 Do tego Tessa przynosi nam śniadanie do pokoju, a obecność Harryego zostawia w tajemnicy.
 Jest kochana, uwielbiam ją.
 - Będę przyszywaną babcią? - uśmiecha się do nas.
 - O matko..
 - O niczym nie wiem - Harry śmiejąc się wyciera mi włosy.
 Tessa wychodzi. Z Harrym spędzamy w moim pokoju całe południe.
 - Nie chce mi się iść od ciebie...
 - Nie idź. Będę siedziała sama.
 - Co chcesz robić?
 - Cokolwiek - wzruszam ramionami. Schodzimy dopiero na obiad.
 Właśnie tata z Emilią wchodzą do domu. Pomaga zdjąć jej płaszcz.
 Owinęła go sobie wokół palca. Zdecydowanie.
 Mężczyzna obejmuje ją w talii i powoli prowadzi do stołu. Skręciła kostkę.
 Błagam tylko niech to nie będzie przeze mnie. No i pewnie tu zamieszka..
 - Cześć - witają się z nami.
 Mruczę cicho odpowiedź. Jemy obiad w ciszy.
 - Wybrałaś sukienkę? - pyta ojciec podając mi dzbanek z kompotem.
 - Jeszcze nie..
 - Jeszcze zdążysz.
 - Tak, na pewno.. - grzebie w talerzu.
 - Widziałam ładną - po chwili odzywa się Emilia. - Długa i morska
 Harry widząc że chce się odezwać wyprzedza mnie.
 - Co ci się stało?
 - Za wysokie buty i piasek - odpowiada.
 - Piasek? - pytam cicho.
 - Plac zabaw. Byłam z siostrzeńcem na placu zabaw przed pałacem
 No tak. Spacerek. Opieram głowę na ręce.
 - Chodź. Idziemy - Harry ciągnie mnie za ramię.
 Wychodzimy do ogrodu.
 - Widzę, że nie chcesz spędzać z nią czasu. Zabieram cię stad. Idź się ubrać.
 - Nie słyszałeś.? Przed pałacem. O Boże... ona będzie chciała go zatrzymać przez dziecko.
 - Oni nie mają dziecka - patrzy na mnie z politowaniem. - Wymyślasz niewiadomo co. To zwykła dziewczyna.
 - Gdzie jedziemy?
 Nie odpowiada mi, tylko popycha do domu. Dopiero ciepło ubraną zabiera mnie na kawę do Starbucksa, a później na koncert w central parku. - Wieczorem tez mam niespodziankę. Ale to dopiero z Rileyem - obejmuje mnie od tyłu i pociera moje ramiona.
 - Z nim?
 Przytakuje opierając podbródek o moją głowę. No tak. Jest dużo wyższy.
 Koncert jest na prawdę udany i świetny.
 Poza tym naprawdę chcę na chwile o wszystkim przestać myśleć. O Emilii czy o sukience. A nawet o Ashtonie który chce mnie wyciągnąć na ten bal. Zatracam się w ramionach bruneta i przymykam oczy.
Siedzimy na jednej z miejskich ławek i obserwujemy ludzi, którzy w ogóle nie zauważają siebie. Pędzą gdzieś. Nie mają czasu. Ciągle się spieszą. Czas nie staje, a oni chcą go dogonić. Jak będzie wyglądało nasze życie? Spontaniczne czy zacznie być nudne i przewidywalne?
 Mam nadzieje że tak nie będzie. Że oboje będziemy się zaskakiwać i ciągle dbać o nasz związek.
 - Nie jest ci zimno? - pyta, a jego głos przesycony jest troską. Wiem, że się martwi.
 - Jest świetnie..
 Kiwa głową i wtula nos w moje włosy. Czemu jestem tak uzależniona od jego obecności?
 - Chodźmy stąd..
 - Gdzie chcesz iść kochanie? - spogląda na mnie z szerokim uśmiechem.
 - No nie wiem. Kawę? Ciastko?
 - Tyle kawy na jeden dzień? Co ty będziesz w nocy robić Tonnie - mruga do mnie i pomaga wstać.
 - Jest kilka sposobów.
 - Jakich? - pyta zaciekawiony, splatając nasze dłonie.
 - Och.. całą masę - zahaczam palcem o jego pasek.
 Podnosi mnie tak ze oplatam nogami jego pas. Krótko całuje moje usta.
- Jesteś niemożliwa.
 - No wiem.
 Tracą nosem mój policzek. Niesie mnie do samochodu.
 Sadza mnie na miejscu pasażera i sam rusza.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~
Cześć! Wstawiam rozdział i idę czytać książkę.Może coś mnie z mowytuje. Macie jakieś fajne pomysły na opowiadania?

wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział 23

NOWY BLOG
W niedziele wieczorem wracamy do domu. Oczywiście jest tam Emilia. Siedzi z tatą w salonie i rozmawiają.
- Cześć - mówię tylko i witam się z Rileyem.
Harry już dawno odjechał, a ja znikam w swoim pokoju. Czas przygotować się do szkoły. Zabieram się za naukę. Trochę matematyki trzeba umieć.
~*~ 
Jest czwartkowy wieczór. Drugi tydzień października. Idę do Harry'ego i mam nadzieję, że pamięta o dzisiejszym spotkaniu. Poprawiając kaptur bluzy pukam do drzwi. Nie pada, ale jest naprawdę chłodno i nie przyjemnie. Nie lubię jesieni. Po dłuższej chwili brunet mi otwiera. Ledwo trzyma się na nogach. ile on wypił?!
- Cześć.. - mówię niepewnie.
- Cześć - bełkocze opierając się o kant drzwi.
Pokazuje ręką, że mam wejść i idzie do salonu.
- Sam się tak wstawiłeś? - podążam za nim.
Kładzie się na kanapie. Na podłodze wala się parę pustych butelek. Nie tylko po piwie. Co mu odbiło? Lekko przestraszona siadam obok karykatury mojego chłopaka. Wszędzie unosi się zapach alkoholu. Coś się stało, że tyle wypił?
- Harry?
- Co? - warczy, przecierając oczy.
- Nie ma szóstej wieczorem a ty jesteś kompletnie pijany.
- Daj mi spokój dobra?! - podnosi się głos i wstaje.
Chwiejnym krokiem idzie do kuchni. Chyba szuka alkoholu.
- Harry powiedz mi.
- Niby co? - trzaska drzwiczkami od szafki.
- Nie pij więcej. - zabieram mu butelkę i kładę na stół.
Odwraca się do mnie po prostu wściekły. Pijany i wściekły. Łapie moje ramiona, a później odpycha moje ciało na ścianę. Chwyta butelkę, którą rozbija o drzwi kuchni. Szkło roztrzaskuje się o drewnianą powłokę i spada z hukiem na podłogę. Przełykam ślinę i patrze na niego. Nic mi nie zrobi. Prostuje się i podchodzę do niego. Nic mi nie zrobi. Coś musiało się stać, że jest taki agresywny. Nie panuje nad sobą, a przez alkohol nie jest w stanie się kontrolować.
- Zostaw mnie, idź stąd.
 - Nie pij już. - staję przed nim.
- Będę jak będę kurwa chciał.
- Uspokój się.
- Daj mi spokój - warczy.
- Harry idź spać najlepiej.
- Zamknij się! - krzyczy niewyraźnie i mnie uderza w twarz.
Nieruchomieje, próbując spojrzeć na mnie przytomnym wzrokiem. Patrzę na niego nie mogąc uwierzyć. Uderzył mnie. Dotykam palcami policzka, gdzie czuję pieczenie. Boli. Ale bardziej boli to co zrobił niż sam efekt.  Wymijam go i szybko wychodzę. Pomimo dużej odległości biegnę całą drogę do domu. Wpadam do środka zryczana i zdyszana. Błagam tylko żebym na nikogo nie wpadła. Chyba moje modły się nie spełniają. Z siłowni wychodzi Riley. Gdy mnie widzi jest kompletnie zaskoczony. Od razu rusza w moją stronę.
- Boże, Tony. Co się stało? - łapie mnie w ramiona.
Przytulam się mocząc jego ramię.
Kołysze mnie delikatnie i uspokaja. Ja nadal nie umiem uwierzyć.
- Powiedz mi dziewczyno co się stało? Czemu ty płaczesz? Mój bratanek coś ci zrobił?
Bratanek? On jest wujkiem Harrego?!  Przeczę głową. Nie mogę mu powiedzieć. Nie mam komu. Znowu zostanę sama z tym co zrobił.
- Widzę Tony. Odpowiedz mi.
- Nic..
- Dlatego płaczesz? Tony nie rób ze mnie idioty.
- Ty nie zrozumiesz.
- Rozumiałem wszystkie twoje problemy, więc ten też zrozumiem. - odpowiada, a w holu pojawia się tata zakładając koszulkę.
- Antonietta? Skarbie jak ty wyglądasz? Co się stało?
Nie daje rady powstrzymać kolejnej salwy płaczu. Mężczyzna patrzy na Rileya, a potem zmartwiony podchodzi do mnie. Chwilę później zostaję podniesiona przez tatę.
- Chcę do mamy..
- Co się stało? - wchodzi ze mną do pokoju.
Ostrożnie kładzie mnie na łóżku.
- Nic..
- To dlaczego płaczesz? Zadzwonić po Harry'ego? - ociera moje łzy.
- Nie. Nie chcę rozmawiać.
- Prześpij się.
-  Idź sobie.. - proszę.
- Nie zostawię cie samej słonko. - pomaga mi się przebrać. Jestem załamana.
 ~Harry~
 Mimo, że rano umieram na ból głowy, to wszystko pamiętam. Jak ja mogłem ją tak potraktować? Przysięgam, że nie chciałem. Nawet tak nie myślałem. Przegrałem dość dużo i wróciłem do domu zły. A potem Tonnie...Jasna cholera, nie mogę jej stracić. Prosiłem żeby wyszła. W życiu specjalnie bym jej nie skrzywdził. Nie daruję sobie tego. Wiem to. Muszę do niej jechać. Porozmawiać zanim pójdzie do szkoły.
Zbieram się, gdy kończę sprzątać burdel w domu. Jezu, nie wiem co mam jej powiedzieć. Wsiadam do auta i jadę pod znany mi dobrze adres. Jak powiedziała ojcu to on mnie zajebie zanim przekroczę bramę.
Mijam Rileya w drodze gdy odwozi ją do szkoły. Szlag! Zawracam i jadę za nimi. Z auta wręcz wybiegam, gdy parkują. Łapię dziewczyną za rękę, odwracając do siebie. Co mam powiedzieć? Przepraszam? Co to da?
Zabiera rękę, nie patrzy na mnie, ma spuszczoną głowę.
Przenoszę dłonie na jej policzki i patrzę w jej oczy.
- Przepraszam. Cholernie cię przepraszam, żałuję. Nie zrobiłem tego umyślnie. Nie chciałem, nie zrobiłbym tego...Boże, jestem dupkiem. Wiem. Ale proszę, wybacz mi. Nie zostawiaj mnie - mój głos zaczyna się łamać. Harry wytrzymaj. - Nie możesz odejść, potrzebuję cię... Tak bardzo cię potrzebuję, że czasem ta miłość mnie boli.
- Dlaczego tak się spiłeś? - pyta cicho.
- Bo przegrałem - szepczę. Wciąż jestem na siebie wściekły. - Dużo.
- Możemy porozmawiać później? Mam lekcje.
Wypuszczam z ust powietrze. Kiwam jedynie głową, zabierając ręce. Widzę, że Riley na mnie czeka.
Wkładam ręce do kieszeni i idę do niego.
- Nawet nic nie mów - burczę.
- To przez ciebie wczoraj płakała.
- Tak, bo jestem kretynem - uderzam w koło.
- Co zrobiłeś?
Kręcę głową i spuszczam wzrok. Ciągnę za włosy. Mam dość. Wszystko bym zrobił, aby to cofnąć.
- Ja wracam, mam robotę.
- Tak, kolejne wyścigi - wywracam oczami.
- Młody... napraw to. - mówi i odjeżdża.
Ruszam do samochodu. Biorę oddech i jadę do firmy Iana. Na miejscu zastaje go rozmawiającego ze swoją dzie... a nie, już narzeczoną.
- Cześć Ian - mówię, biorąc listę z towarem.
- Nie wiesz przypadkiem co się wczoraj stało z moim dzieckiem? - pyta podejrzliwie. Czyli mu nie powiedziała.
- Może zobaczyła cię z nią i rozpłakała się z żalu - odpowiadam nawet na niego nie patrząc.
- Styles - słyszę jego ostrzegający głos.
Wywracam oczami i biorę telefon. Wychodzę z jego biura, trzaskając drzwiami.
~*~
Wychodzę ze szkoły. Przyjechał albo Riley albo Harry. Szczerze nie wiem jak ma wyglądać nasza rozmowa. Nie wiem co mam mu powiedzieć. Nie przespałam całej nocy. Przerzucam torbę przez ramię i opuszczam budynek. Czeka. Ale nie widzę jego, a pół placu w różach. Uczniowie stoją lekko zaszokowani.
- Co to?
- No kwiatki... - mówi ktoś obok mnie.
Widzę Liama. Opiera się o auto obok Harry'ego, który idzie w moją stronę. Przestaję nerwowo z nogi na nogę.
Staję naprzeciwko mnie. Patrzy smutno w moje oczy.
- To twoja sprawka?
- Lubisz róże prawda? Przepraszam.
- Nie chciałam cie zdenerwować..
- Co? - robi wielkie oczy. - To nie była twoja wina.
Oplatam rękami jego pas i się przytulam. Czuję jak oddycha z ulgą. Całuje mnie po włosach. Już dobrze...Harry wrócił.
- Idź do auta skarbie. Dyrektor.
- Chcę z tobą - dalej stoję w miejscu.
- Tak? Patrzeć jak dostaję opierdol?
- Tak.
Obejmuje mnie w pasie.
- Panie dyrektorze, to nie ja. - odpowiada powstrzymując uśmiech.
Chichoczę w materiał jego koszuli. Nie wiem czy mężczyzna jest w stanie mu uwierzyć. Nie sądzę. Uczniowie dalej na nas patrzą. Jestem w centrum zainteresowania. Znowu. Oddycham z ulgą gdy wreszcie stamtąd jedziemy.
- Odwieźć cię do domu?
- Tak. Lepiej, żeby tata zobaczył że już jest dobrze.
- Lepiej, żeby mnie nie zabił. W firmie się z nim widziałem.
- Nie ma powodu... nic mu nie powiedziałam.
- Wkurzyłem go dzisiaj - tłumaczy parkując pod bramą.
- No dobrze. To może spotkamy się jutro?
Pochyla się i długo mnie całuje.
- Więcej nie wytrzymam.
 - Więc do zobaczenia. - otwieram drzwi i wychodzę.
 Widzę jak odjeżdża. Wchodzę od domu.
~~~~~*~~~~
Hej słoneczka. Oprócz tego, że jest dla Was nowy blog ( calutki napisany i w ogóle. Tylko dodawać będę) to chciałam o coś zapytać.
Chcecie coś o nas wiedzieć? O autorkach. Macie jakieś pytania, może
pomysły. No nie wiem. Cokolwiek. Jeśli tak to napiszcie tutaj pod tym rozdzialem.
Ja piszę jako Harry, a Karolina jako Antonietta. 
 NO I KOMENTUJCIE, JEST WAS TU WIĘCEJ NIŻ 16 KOMENTARZY.
BĘDZIE DUŻO = BĘDZIE SZYBKO ROZDZIAŁ
I JA NAPRAWDĘ WIEM KIEDY KTOŚ DODAJE KOMENTARZE Z ANOMINA JAKO JEDNA OSOBA :)
Polecam blogi autorki szablonu :
http://justin-dark-fanfiction.blogspot.com/
http://faster-than-fanfiction.blogspot.com/

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 22

Spódnica czy sukienka? Stoję przy łóżku i patrze na przygotowane dwie wersje stroju. Minął tydzień od kiedy nie widziałam Harry'ego. Rozmawialiśmy przez telefon. To było rozwiązanie, ale dziś ma mnie gdzieś zabrać. Decyduję się na skórzaną spódnice i niebieską koszule. Z szafy wyciągam czarne lity z ćwiekami.
Stop. Od kiedy one są w mojej szafy? O matko, ja naprawdę się zmieniam. Dlaczego nie mam ciuchów które przyniosła by mi mama na moją wymarzoną randkę? Biorę wszystko do łazienki. Myje się i ubrana wracam do pokoju. Mówił, że to będzie wyjazd na weekend. Spakowałam parę rzeczy do czarnej torby.
Teraz tylko muszę poinformować tatę. Tak, jeszcze o tym nie wie lub też Harry mu uświadomił. Widzę przez okno jak parkuje Lamborghini pod bramą. Od razu czuję euforię w całym ciele. To był trudny tydzień. Przywykłam do jego obecności.
Uśmiecham się szeroko i zbiegam na dół.
- Tato?!
- Tak kochanie?
- Harry przyjechał, zabiera mnie na weekend.
- To pewnie zaraz wyjaśni mi gdzie - wychodzi z salonu ubrany w zwykle jeansy i t-shirt.
- Tato no - idę za nim.
Stajemy w holu. Harry nawet nie zdąży zapukać, a mężczyzna otwiera mu drzwi.
- Uhm , cześć - mówi do nas. Posyła mi uśmiech.
- Gdzie ty chcesz jechać? - pyta go.
- Zabiorę ją na weekend nad jezioro. Zainwestowałem w działkę - odpowiada, wkładając ręce w swoje ulubione czarne spodnie.
- Sami tam będziecie? - On jest coraz bardziej podejrzliwy.
- Nie, z przyzwoitką - Patrzy na niego z politowaniem.
- Jest niepełnoletnia, pamiętaj Harry.
- Ale jest już po 14 lat i to nie molestowanie.
Pokazuję chłopakowi żeby się zamknął. Puszcza mi oczko, biorąc ode mnie torbę.
- To my jedziemy ciągnę go za rękę.
- Pogadam z tobą potem Styles ! - krzyczy za nami.
- Odbiło ci? - pytam gdy rusza.
- Nic nie zrobi, a lubię go drażnić. Myślałem, że usłyszę cześć kochanie, tęskniłam, no ale... - kręci głową cmokając. Patrzy na mnie kątem oka, powstrzymując głupi uśmiech.
- Słowa są złudne. To tylko słowa.. - tańczę palcami po jego udzie.
Śmieje się i łapie moją rękę. Unosi ją, a później całuje. Kostkę małego palca lekko przygryza i opuszcza dłoń z powrotem w poprzednie miejsce.
- Też nie powiedziałeś mi nic takiego.
- Ja? Mówiłem codziennie przez telefon, ale cholernie tęskniłem słoneczko - zmienia bieg bardzo sprawnie, a później manewruje autem. Wyprzedza przeszkadzające mu samochody. Zerka na mnie, a spojrzenie, aż krzyczy "Pasy dziewczyno".
- Harry.. - bawię się spódnicą.
- Jęknij moje imię jeszcze raz, a przelecę cię w tym aucie stając w najbliższym lesie.
Nie wiedziałam jak go o to poprosić a tu wystarczy jęknąć.
- Hazza..
Gwałtownie przyśpiesza. Wbijam się plecami w fotel. Szybko zjeżdża z pasa na odpowiedni, aby nie zderzyć się z tirem. Widzę, że daje kierunkowskaz w prawo. Wykręca kierownicą tak, że skręca autem z piskiem opon i dodaje gazu, wjeżdżając w boczną drogę prowadzącą w nie mijane miejsce.
Nie spodziewałam się aż tak szybkiej i gwałtownej reakcji.
- Mówiłem - zatrzymuje się miedzy drzewami.
- To tylko słowa.. - jak ja to robię?
- Które prowadzą do czynów - odsuwa fotel i przeciąga mnie na swoje kolana.
Uśmiecham się i całuje go pokazując całą swoją tęsknotę oraz pragnienie. Oplata mnie ramieniem w talii, a drugą dłoń wplata w moje włosy. Wsuwa język do moich ust, nie pozwalając oderwać się chociaż na chwilę. To cudowne czuć znowu jego wargi.Tęskniłam. Cholernie. Tydzień to dużo.
Wkładam dłonie pod jego koszulkę i gładzę tors chłopaka czasem drapiąc go paznokciami.
Mruczy i odrywa się od moich ust. Zaczyna całować moją szyję. Jego pocałunki są palące. Jak zwykle naznacza mnie niejednokrotnie. Zaczyna mocno masować moje piersi. Jego duże dłonie robią to doskonale. Po chwili jestem podniecona jak nigdy. Schodzę z niego i pozbywam się swojej bielizny. Chcę, żeby brunet był równie gotowy jak ja.
- Harry potrzebuje cię..
- Masz mnie piękna, na wyciągniecie ręki - bierze moją dłoń i kładzie ją na pasku.
Szybko radzę sobie z zapięciem. Widzę, że również jest gotowy. Przejeżdżam palcami po napiętych bokserkach bruneta. Wzdycha, a ja przygryzam wargę. W aucie unosi się bardzo erotyczna atmosfera. Ja, on i nasze spragnione ciała, które za chwilę się połączą. Uwalniam jego męskość i znów go całuje otwierając prezerwatywę którą mi dał. To nasz drugi raz, a wiem że będzie jeszcze lepszy. Unosi moje biodra i nabija na siebie. Krzyczę, ciągnąc gwałtownie za włosy Harry'ego. Próbuję przyzwyczaić się do jego całej wielkości w mojej ciasnej szparce. Czuję to dogłębnie. Każdy milimetr.
Harry rozwiera wargi, oddychając przez nie. Łapczywie wpija się w moje usta, w które uwalniam odgłosy rozgłosy, kiedy porusza moimi biodrami.
- Miałeś pamiętać.. - chichoczę przez kolejne jęki opuszczające moje usta.
- O czym? - pyta nie umiejąc się skupić.
- O tym że jestem niele... O Boże! - wyrywa mi się.
Właśnie dotyka mojego najczulszego punktu we mnie. Oboje dyszymy, ledwo łapiąc powietrza.
- To dużo lepsze niż ręka..
- Co... - patrzy w moje oczy.
Zagryzam wargę uśmiechają się niewinnie. Mężczyzna kręci głową. Muska moje usta.
- Nie wierzę ci.
- Nie mam jak ci udowodnić.
- I tak ci nie wierzę. Jesteś zbyt nieśmiała - przygryza moją wargę przyśpieszając tempo.
- To nie wierz. Chciałam ci pokazać potem - kładę głowę na jego ramię
- A ja nie chcę, żebyś sobie sama dogadzała. Od tego jestem ja.
- Harry..
- Nie...- jęczy - pozwalam. - Wbija palce w moje biodra.
- Już..
- Więc dojdź...- przenosi dłonie na moją pupę.
Ledwo łapie oddech szczytując. Odchylam głowę do tylu i zamykam oczy. Ciepło rozpływa się w moim podbrzuszu. Oplatam jego kark i przytulam się.
Gładzi moje plecy. Udaję mi się dojść do siebie. Powoli znowu go całuję. Palcami kreślę wzory na jego twarzy. Delikatnie odwzajemnia pocałunek. Odsuwa się i łapie w zęby mój krzyżyk.
Zawsze go noszę, nie rozstaję się z nim. Tak samo jak z bransoletką mamy.
- Póki oboje będziemy go nosić, Ruler cię nie opuści.
~*~
Na miejscu jesteśmy pod wieczór. Światła w okół domku są zapalone. Nie, przepraszam. To jest drewniana, piękna willa nad wodospadem. Jak z bajki. Harry uśmiecha się do mnie i prowadzi do środka. Otwiera kluczami szklane drzwi i wchodzimy. Jestem zachwycona tym wszystkim. 
- Chcę tu zamieszkać..
- Podoba ci się? - odkłada nasze rzeczy. Wpatruje się w kamienny kominek.
- Jak marzenie.
- To dobrze, bo jest twój - uśmiecha się ukazując dołeczki.
- Jak to mój? - patrze na niego.
- Twój. W urodziny podpiszesz umowę,  ale czuj się jak u siebie.
- Aaa! - rzucam mu się na szyje.
Śmieje się i podnosi mnie. Oplatam nogami jego pas.
- Dziękuję..
Nie odpowiada. Siada ze mną na fotelu. Zaczyna bawić się moimi włosami. Przytulam się. Czuje jego ciepło tak blisko i czuje sie bezpiecznie. Składa pocałunek na moim czole. Nie potrzebuję wiele. Tylko tyle, aby mógł być przy mnie.
- Kocham cię..
Odsuwa mnie od  klatki. Uśmiecha się, muskając moje usta.
- Ale nie jesteś pierwsza.
- To znaczy...?
- Bo ja też Cię Kocham i powiedziałem ci to wcześniej - delikatnie mnie całuje.
Nie obchodzi mnie to kiedy to zrobił. Jestem szczęśliwa jak nigdy. Mam jego. A on mnie kocha. Naprawdę nic innego się nie liczy. Obdarzyliśmy się bardzo silnym uczuciem. Całuje mój nos.
- Więc...będę mogła się do ciebie przeprowadzić?
- Słoneczko nie. To znaczy według mnie możesz, ale musisz się pogodzić z tym ze Emilia kocha twojego tatę jak ty mnie
- obrażasz mnie..
- Nie...Po prostu musisz jej zaufać. A teraz cicho. Jesteśmy tu razem misiu. - podnosi się i idzie ze mną do kuchni.
Nawet nie pamiętam co jedliśmy na kolację, gdy leżymy w wielkim łożu z drewnianą framugą. Harry składa drobne, czułe pocałunki na moim ciele. Nie oszczędza piersi. Osobisty raj. Czuje się z nim wspaniale.
Tylko on umie dać mi kawałek nieba. Jestem pewna swoich uczuć i wierzę mu całkowicie co do jego. Okrąża językiem wrażliwe miejsce mojej piersi. Później ją przygryza. Zagryzam wargę wypuszczając cichy jęk. Na szafce obok mnie palą się dwie świeczki. Jedna mniejsza, druga większa. Dają pół mrok na nasze ciała. Wraca ustami na mój obojczyk. Harry ma na sobie jedynie bokserki. Bawię się jego włosami. Wszystko jest tak bardzo powolne i przesiąknięte erotyzmem. Wysuwa język i jego koniuszkiem przejeżdża po całej mojej szyi.
- Tak bardzo cie kocham.. - szepczę jakby ktoś mógł usłyszeć.
Dociera do moich ust. Powoli odgarnia włosy z mojej twarzy.
- Ja ciebie tez. Dlatego zatrzymam cię przy sobie.
Całuję go delikatnie i subtelnie.
- Ile będę mógł - dodaje i również muska moje usta.
- Błagam, już zawsze..
Rozsuwa moje nogi. Między nami co chwila iskrzy namiętnością.
- Kocham cie.
- Kocham cię - odpowiada i nawet nie wiem w jakim momencie, powoli we mnie wchodzi.
Pierwszy raz robi to tak.. Czuje jego miłość. Kochamy się pokazując ją sobie nawzajem.
Jesteśmy tylko dla siebie. Do rana trzyma mnie w ramionach. Glaszcze moje plecy i całuje po włosach.
Za oknem słońce zaczyna wschodzić. Przebija się przez konary drzew.
Całuje jego klatkę. Czcze każdy kawałek jego. Chcę zapamiętać każdy milimetr, wszystko.
Harry bierze moją dłoń i splata ze sobą palce.
- Moja księżniczka.
- Tylko Twoja.
- Dam ci wszystko. Tylko powiedz czego potrzebujesz.
- Zrobię dla ciebie wszystko. Co tylko powiesz.
Całuję mnie w czubek głowy. Nigdzie się nie ruszę. W jego ramionach mi najlepiej.
~*~
Harry jeszcze śpi. W jego koszuli robię nam śniadanie. Kuchnia jest bardzo duża i wszystko jest z drewna. Do pomieszczenia wpadają promyki słońca przez wielkie okno. Kroję warzywa wrzucając je na patelnie. Oblizuję palce i podnoszę głowę. Och...Sarna wybiega z lasu i wskakuje na skałki.Jest śliczna. Patrze na nią dopóki nie znika między drzewami. Uśmiecham się do siebie i wracam do gotowania. Po niedługim czasie silne ramiona obejmują mnie od tyłu. Słyszę cichu pomruk przy uchu.
- Dzień dobry..
- Bardzo dobry piękna - całuje zagłębienie mojej szyi i szczypie w pośladek.
- Kawa już się parzy.
- Kochanie, nie chcę cię dziś odwozić - mówi smutno i sięga po kubki z szafki nad nami.
- Nie zrobisz tego. Jest sobota. Możemy wrócić jutro - odwracam się przodem do niego.
Od razu na jego twarzy pojawia się słodki uśmiech. Taki chłopięcy ,który go odmładza.
- Tu - pokazuje na policzek.
Całuję wskazane miejsce i razem zajmujemy się śniadaniem. Siadamy do stołu w salonie. Harry włącza telewizję dzięki czemu słuchamy wiadomości. Jestem w dużym szoku gdy słucham o zaręczynach ojca z tą małpą.
- Siostra księżnej Kate wreszcie się ustatkowala. Wybrała znanego biznesmena.
- Wybrała go sobie, dobrze powiedziane.. - komentuję.
Harry podnosi na mnie wzrok, biorąc widelec warzyw do ust.
- To pijawka - mówię jak dziecko i sama napycham buzie.
- Która ma od cholery kasy.
Przewracam oczami i nie komentuje tego. Nagle coś do mnie dociera.
- Myślisz że jest ładna?
- W zasadzie to jest normalna - odpowiada obojętnie. - Ładna dziewczyna siedzi przede mną. Ale dla twojego taty pewnie obie jesteście piękne.
- Czyli ci się nie podoba?
- Nie jest w moim typie.
- Ale byś ją przeleciał.
- Nie - patrzy na mnie głupio i zbiera naczynia.
- Ale ja pytam nie o zdradę.  - idę za nim. - Ogólnie, gdybyś ze mną nie był.
- No to nie. Nie jest w moim typie.
- A ja tak? Jestem w twoim typie? - dreptam w okół niego, bardzo chcąc znać odpowiedź.
- Ty tak. Ty jesteś wyjątkowa i o dziwo różnisz się wszystkim od poprzednich.
- Źle szukałeś - uśmiecham się.
Obejmuje mnie ramieniem i całuje w czoło.
- Bardzo Cię kocham. Najmocniej na świecie - szepcze glaszczac ręką moje plecy. To Bardzo udany weekend.

~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~
Jeeeeeeeeeejuuuuuuuuuu! Środa to spełnienie marzeń. Płacz, drżenie rąk, bicie serca - coś pięknego. Stałam za Winiarskim i nie umiałam nic powiedzieć. Podałam mu marker, a tata grzecznie poprosił o autograf. To był jedyne mecz na którym cieszyłam się, że Michał nie grał. Potem był płacz i całe to szczęście. Każdemu życzę, aby spotkał idola :) Mam bilety na One Direction - Wiedeń. Nie było jeszcze jakiejś specjalnej radości, ale to chyba dlatego że dojdzie to do mnie tam na miejscu. Chciałam zapytać, czy ktoś się wybiera?