środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 33

NOTKA. WAŻNE. PRZECZYTAĆ.
Zdałam. Po prostu. Nie ważne, że może trochę gorzej, ale zdałam i na zawsze rozstaję się z tą szkołą. To było dawno. Jest przeszłością. Dzisiaj są moje urodziny. Planuję niewielkie przyjęcie. Naprawdę niewielkie, bo nie mam kogo na nie zaprosić.
Postanowiłam że do południa zaproszę gdzieś Astona, a później w domu będę świętować z Harrym, Rileyem i Tessą gdyż tata jedynie służbowo ze mną rozmawia.
Tak...Wciąż. Mamy psa. Ma na imię Tommy. Emilia się nim opiekuje.
Rozpuszczony kundel. Śpi gdzie chce. Lata po domu jak głupi i szczeka kiedy go tylko najdzie.
~Ian~
Siedzę za biurkiem w gabinecie i czytam dzisiejsze maile. Wciąż jestem zły na córkę i ona wie, co zrobić abym przestał.
Moją pracę przerywa żona.  Uśmiecham się i odsuwam od biurka.
- Witam panią.
- Musimy porozmawiać - wkłada ręce do spodni dresowych. We wszystkim jej ładnie.
- Brzmi poważnie. - pokazuje by podeszła i sadzam ją na biurku przed sobą.
- Nawet bardzo - śmieje się. - Będziesz musiał znosić jeszcze jedną osobę.
- A konkretnie?
Patrzy na mnie niewinnie. Rękę trzyma na brzuchu.
Otwieram szerzej oczy. Uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Wstaje i całuje dziewczynę po czym mocno przytulam.
Wtula się w moje ramiona. Nie zabezpieczaliśmy się, ale też mocno nie staraliśmy. Co będzie to będzie i udało się.
- Moje skarby. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
- Tylko jak my jej powiemy - martwi się.
- Nic z tym nie zrobi. Musi przyjąć do wiadomości.
- Wiesz, po prostu mi też jest ciężko - łapie moje dłonie.
- Wiem kochanie i przykro mi że nie mogę nic na to poradzić. - całuje obie jej dużo mniejsze od moich.
- Kocham cię. Damy radę, ciągle dajemy - wzdycha i delikatnie mnie całuje. - Ciekawe czy przyjmie ten prezent...Ale chyba będzie się cieszyć na przeprowadzkę.
- Szaleje za Stylesem więc...
- Żebyś ty dziadkiem nie został - śmieje się.
- Nie zrobi mi tego.. Obawiam się czego innego, że mnie odwiedzać nie będzie.
- Jak się nie pogodzicie to na pewno.
- Nie mogę jej pozwalać na takie zachowanie względem ciebie.
Wzdycha. Wiadomo, że mam rację.
- Ale zrozum, że ja nie mam jak jej przekonać.
- Wiem że się starałaś - mówię przy jej ustach. - Musisz teraz bardzo o siebie dbać.
- Przecież ja o siebie dbam - uśmiecha się. - Ty o mnie dbasz bardzo dobrze.
- Więc trzeba będzie dbać dwa razy lepiej.
- No dobrze. To wracam do sprzątania - całuje mnie i zeskakuje z biurka.
- Poproś Tesse o pomoc, albo mogę wysłać młodą.
- Dzisiaj jej odpuść skarbie.
- Jesteś za dobra - wychodzi a ja wracam do pracy.
~Antonietta~
Spacerujemy z Ashton'em jedząc lody. Chłopak dał mi prezent w postaci wisiorka do kluczy oraz markowy zegarek. Spędziliśmy czas w kinie i w kawiarni.
Na koniec dziękuje mu i wracam w dobrym humorze do domu. Przed bramą czeka Harry. Niezadowolony, że spędzałam czas z innym.
- Cześć kotku - całuje jego policzek.
Przygląda mi się uważnie odsuwając mnie na odległość ramienia.
- To na pewno ty Tonnie?
- Uśmiechnij się. Kończę dziś 18 lat. Jestem dorosła.
- Tak. Mam tego świadomość - całuje moją dolną wargę. - Proszę misiu. Wszystkiego najlepszego - podaje mi kluczyki.
- Co to? - marszczę brwi.
- Mercedes klasa S.
- Jej, nie trzeba było..
Wzrusza ramionami i pokazuje na czarne, nowe auto.
- Dziękuję - rzucam mu się na szyję.
Przytrzymuje mnie w talii i całuje w czoło. Nauczę się jeździć i będę mogła prowadzić nowy samochód. Biorę go za rękę i wchodzimy do środka.W salonie jest już tata, Tessa, Riley i Emilia. Na stole stoi tort na pewno zrobiony przez kobietę. Pod stołem oczywiście leży też wszarz. Zawsze się ryje między ludzi.
- Wszystkiego najlepszego - mówi Riley.
- Dziękuję..
Podchodzi do mnie i przytula. Podaje mi kwiaty.  Uśmiecham się i jeszcze raz dziękuję.
Ojciec podaje mi klucze, całuje w czoło i wraca do żony.
No tak, nie ma się co łudzić.
- Od czego są?
- Od domu -odpowiada dziewczyna.
- Dostaję dom?
- ta. I święty spokój - mówi ojciec i idzie do siebie.
Chce coś powiedzieć ale mnie zatyka. Zaciskam usta. Zabolało. Odwracam wzrok nie chcąc by nikt zobaczył.
- Skarbie...
- Zaraz.. - mówię cicho nie wiedząc w jakim stanie jest mój głos i szybko zmierzam do łazienki gdzie się zamykam.
Patrzę w lustro, ocierając łzy. Jest mi przykro. Roztargniona strącam jakieś perfumy. Kucam i zbieram szkło nie widząc dużo przez łzy w oczach.
Słyszę pukanie do drzwi.
- Idź do niego - mówi Emilia.
- Jest okay, zaraz wyjdę. - mówię wrzucając odłamki do kosza.
- I wtedy idź do ojca.
- Nie..
- Tak.
- Idź sobie.. - mówię ciszej.
- chcę ci pomóc. - odpowiada.
- Idź.. - proszę rozpłakując się.
- Dziewczyno przecież ja ci nic złego nie robię.
Wycieram twarz i staram się ogarnąć. Biorę głęboki oddech. Niech on się do mnie odezwie. Otwieram drzwi i wychodzę.
Patrzy na mnie upewniając się, że nic mi nie jest Patrze na nią chwilę i omijam wracając do salonu.
Harry rozmawia z Rileyem. Widzę moją torbę z rzeczami. Podchodzę do nich i wymuszam uśmiech.
- Idź z nim porozmawiać - mówi mój chłopak.
- On nie chce. Wyraźnie dał to do zrozumienia.
- Więc zacznij akceptować to co jest w okół.
- Kroimy tort.
Wzrusza ramionami i podaje mi nóż. Biorę go i podchodzę do ciasta. Kroje dla każdego.  Harry obejmuje mnie w talii i karmi śmietankowym tortem.  Nie mam już tak dobrego humoru, ale uśmiecham się
 - Jedziemy na wakacje - mówi i całuje mój obojczyk.
 - Dokąd? - jestem zdziwiona.
 - Do Francji. Prowansja. Wybrzeże.
 - Kiedy?
 - Za chwilę.
 - Co? - patrzę na niego.
 - Za chwilę. To mój prezent.
 - A auto?
 - To też - uśmiecha się szeroko.
 - Dziękuję - całuje go delikatnie.
 Pociera rękoma moje plecy i całuje w skroń. Tata wychodzi do nas, przed wyjazdem. Odwracam się do niego, gdy Harry zamyka bagażnik.
 - Uważajcie na siebie. - mówi twardo.
 - Będziemy..
 - To dobrze. Będziesz mieć rodzeństwo - patrzy na mnie. Chyba dobrze usłyszałam.
 - Żartujesz sobie ze mnie?
 - Nie. Mam nadzieję, że to zaakceptujesz.
 - Pa tato.
 Nie odpowiada. Odwraca się i wchodzi do domu.
 - Jedźmy - proszę Harry'ego i po chwili ruszamy.
 W aucie włącza radio. Wiem, że tak łatwiej mu się skupić na drodze.
 - Jest w ciąży..
 Kiwa głową. Do mnie to dalej nie dochodzi.
 - Dlatego pozwolił mi się przeprowadzić. - opieram głowę o szybę. - Daj mi poprowadzić.
 - Nie dlatego. Dlatego, że jesteś dorosła. Ja wiedziałem o tym przed ciążą. I nie ma mowy.
 - Proszę. Jest prosta droga. Tylko kawałek.
 - Ale ty nie umiesz jeździć - patrzy na mnie.
 - Przecież tyle umiem..
 Wzdycha i wysiada z samochodu na poboczu. Zamienia się ze mną.
 - Dziękuję - muskam jego usta i siadam za kierownicą. Robię wszystko powoli i ruszam.
 Nie jadę szybko. Wolę mieć pełną kontrolę.
 Prostuje się dumna i przyspieszam.
 - Skarbie - Harry mnie upomina.
 - Jest pusta Droga..
 - Jedź ostrożnie - w duchu dziękuję za automatyczną skrzynie biegów.
 - Tak proszę pana - odwracam się do niego i kiwam głową.
 Wzdycha i patrzy przez szybę.
 Śmiejąc się wzrokiem wracam na jezdnię. Jak to w Londynie, po prostu nagle jest urwanie chmury.
 Zaciskam mocniej palce na kierownicy.
 - Zamieniamy się? - pyta Harry widząc moją niepewność. Chcę odpowiedzieć i zatrzymać się, ale nie daje rady. Auto z lewej strony zajeżdża mi drogę. Range rover zaczyna wirować.
 Sama nie wiem dlaczego puszczam kierownicę i zasłaniam twarz.
Harry. Uderzenie. Pisk. Ciemność.
~~~*~~~
Hej, hej. Życzymy wam szczęsliwego nowego roku :) 
A i mamy pytanie. Może...gdybyście napisali swoje pomysły to powstałaby II część.
Może o tym, że się rozwodzą. 
I naprawdę zero chętnych do konkursu?

czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 32

Gdy pod koniec tygodnia, wracam do domu mam niezłe piekło. Mam całą listę zakazów od ojca. Nie mogę wychodzić, mam się uczyć, zabiera mi telefon oraz laptopa i będę sprzątać dom przez najbliższy miesiąc. Harry i tak się do mnie dostanie a to jest najważniejsze. Nie umiałam bym znów się z nim rozstać. Przecież trzy miesiące byliśmy bez siebie. Kończę właśnie z łazienką. Nikt mi nie zarzuci że jest niedokładnie. Wszystko lśni. W zasadzie robię to już od dwóch godzin. Jestem zmęczona, ale całkiem zadowolona z efektów. Troszkę narozrabiałam, to teraz mam...
- Chodź, odpocznij - w progu pojawia się Tessa za talerzem ciastek.
Podbiegam do niej i biorę kilka do ręki. Od razu się uśmiecham, wpychając słodycz do buzi. Boże, ona mnie zabija talentem kucharskim. Jest świetna. Dobrze, że ją mamy. Siadam z nią w salonie i rozmawiamy. Dużo mi opowiada. Każda z jej historii jest bardzo ciekawa. Opowiada mi o niespełnionej miłości i chęci założenia rodziny. Bardzo chciała mieć dzieci, ale nie udało się i to ja jestem jakby jej córeczką. Przykro mi. Ona zasługuje na szczęście jak chyba nikt inny.
- A ty? Jakie masz plany na przyszłość kochana? - pyta, przyglądając mi się.
- Harry... - odpowiadam krótko, ale pewnie.
Teraz wszystko kręci się w okół niego i tak zostanie. Nie wyobrażam sobie, aby znów coś mogło nas rozdzielić. Nie wiem czy bym to zniosła.
Uśmiecha się do mnie.
- To wiem - kiwa głową. - Ale co poza nim?
- Matura. Muszę ją zdać by iść na studia - przełykam ciastko i patrzę na nią.
- Jakie?
- Chciałabym kiedyś otworzyć własne muzeum. Dzieła które każdy mógł poznawać..- to co mówię jest prawie nie realne. Nie wiem, czy w ogóle za kilka lat będę o tym pamiętać. Jednakże na teraźniejszą chwilę chcę robić właśnie to. Nic innego.
- O ciekawie - przyznaje naprawdę zainteresowana.
Uśmiecham się pod nosem i sięgam po szklankę soku, stojącą na stoliku.
- To tylko plany, plany - wyjaśniam.
- Bardzo mądre - stwierdza.
Patrzę na zegarek. Trochę pogadałyśmy, a czas tak szybko płynął.
- Pójdę do siebie... - mruczę.
- Tak, zaraz wróci twój tata.
- Świetnie.. - wstaję.
Całuję policzek kobiety i znikam na górze. Siadam z książkami na łóżku i na nowo powtarzam materiał. Niedługo będę mądrzejsza od nauczycieli.  Pod warunkiem, że wreszcie coś przyswoję.
~*~
Kwiecień, a ja wciąż mam karę. Ah, no i mój tata nie odezwał się do mnie już prawie dwa miesiące. 
To naprawdę okropne. Czuję się z tym strasznie. Nie mogę się przytulić, porozmawiać, poprosić o pomoc. Jest Riley i Tessa ale tata to tata...Ignoruje mnie zupełnie. Jedynie co tydzień dostaje pieniądze. To trochę utrudnia mi naukę. Myślę o nim i ciężej jest mi się skupić.
Dzisiaj ostatni dzień powtarzam przed egzaminem. Prawie co wieczór Harry mnie odwiedza. Czasem jak umie to pomaga albo po prostu siedzi i dotrzymuje mi towarzystwa.
Jego jedynym zajęciem teraz jest kasyno oraz został menadżerem firmy ojca. Wszystko robi legalnie.
To nie jest łatwy okres w moim życiu. Jeszcze codziennie murze widywać pannę Emilie.
Muszę się do tego przyzwyczaić. Przecież są małżeństwem. Schodzę na dol na obiad, gdy widzę małego labradora na dywanie. Obok niego klęczy brunetka i go głaszcze. Świetnie. Zadomowiła się. Siadam do stołu patrząc na zwierzę.
- To gdzie go znalazłaś? - pyta tata przynosząc miskę z wodą.
- Przecież to było oczywiste.. - mówię do siebie.
- W parku. Chyba musimy jechać do weterynarza. Ma coś nie tak z łapką.
- Po drodze jest schronisko. - zaznaczam.
- To chodź, pojedziemy z nim teraz i od razu zrobimy zakupy - jestem ignorowana i bardzo to odczuwam.
- Tessa podała obiad. - przypominam.
- Odgrzeję wam - mówi kobieta.
Para wychodzi z pieskiem, zostawiając mnie samą. Siadam przy stole i zaczynam jeść. Dobre to jest. Ona naprawdę ma talent kulinarny. Jem bardzo długo i wracam do przerwanej nauki.Przestaję czytać, gdy przed oczami pojawia się bukiet czerwonych róż.
- To za co? - podnoszę wzrok.
Przede mną stoi Harry, uśmiechając się. Ubrany w czarną koszulę i jeansy.
- A tak. Pójdziesz ze mną na randkę? - pyta przyglądając mi się.
- Tylko jeśli obiecasz że nie pójdzi... Nie mogę. - humor nagle się ulatnia.
- Dlaczego? - siada obok mnie i całuje we włosy.
- Muszę dzisiaj posprzątać garaż.. Może załatw dzisiaj wszystko żebyś miał wolny weekend kiedy ja to będę robić. Hmm?
- Mam wolny weekend - przyciąga mnie do siebie. - Chodź, pomogę ci i pojedziemy.
- Widziałeś w jakim stanie jest to miejsce? Nie pójdzie tak szybko.
- W takim razie spędzimy romantycznie czas w garażu przy sprzątaniu. Nie będziesz nic dźwigać - tym razem mówi stanowczo.
- Kochany jesteś - daję mu buziaka i wstaję przebrać się w coś co mogę pobrudzić.
Ubieram jakiś dres i razem z Harrym idziemy do garażu. Tessa i Riley mają świadomość, że jest tu częstym gościem. Nawet Emilia nie raz nas widziała, ale tacie nie powiedziała.
Zaczynamy od chowania wszystkich pierdół do kartonów. Tego jest naprawdę dużo. Uważamy chodząc miedzy trzema samochodami.
A jakbym tak przypadkiem zarysowała to czerwone... Nie na pewno by się poskarżyła i kazała kupić nowe. Kończymy po drugiej w nocy.
Harry niesie mnie cicho do sypialni. Otwiera drzwi od łazienki i stawia mnie dopiero na płytkach.
- Okropność, nigdy więcej.- wzdrygam się.
- Kąp się i do łóżka skarbie - mówi.
- Ty sobie idziesz? - pytam od razu.
- Jeśli chcesz to zostanę - zsuwa moje spodnie do kostek.
- Pewnie, że chcę - prycham i zdejmuje bluzkę. - W jedną albo drugą.. - zakładam ręce na piersi.
- Ale co? - śmieje się.
- albo się rozbieraj albo cię nie ma.
- Chyba wolę pierwszą opcję.
Uśmiecham się i wchodzę pod prysznic po chwili rzucając spod niego zdjętą bieliznę. Harry dołącza do mnie minutę później. Oplata ramionami moje ciało i całuje po szyi.
Podpieram się rękami o płytki dalej stojąc w strumieniu. Harry łapie moje biodra. Jedną reką lekko masuje moje pośladki.
Zmęczenie odpływa, a zastępuje je podniecenie.
- Pochyl się skarbie.
Przełykam ślinę i robię co mówi tak że stoję przed nim wypięta. Czuję go. Jest twardy i gotowy. Powoli we mnie wchodzi od tyłu.
Staję bardziej rozkraczona i lepiej się podpieram. To zdecydowanie inne odczucie.
- Wszystko dobrze? - pyta zaczynając się we mnie poruszać.
- Tak, tak zdecydowanie jest dobrze..
Przenosi dłonie na moje piersi, które mocno masuje, gdy coraz bardziej mnie wypełnia. Raz za razem.
Odchylam głowę do tyłu ciężko oddychając. O Boże, nie wytrzymam długo. Do tego pod prawie sam koniec, Harry zaczyna dotykać mojej łechtaczki jeszcze szybciej doprowadzając mnie do orgazmu. Opieram sie o ścianę i czuję jak on dochodzi.
Chyba, a raczej zdecydowanie muszę zacząć brać tabletki. Coraz częściej zapominamy się zabezpieczyć a nie uśmiecha mi się wpadka. Chociaż biorę te po seksie, ale wolę mieć zwykłą, codzienną antykoncepcje.
Gdy ze mnie wychodzi odwracam się w jego stronę i uśmiecham zagryzając warge.
Przyciąga mnie, namiętnie całując. Bardzo zachłannie bierze w posiadanie moje usta.
Jęczę prosto w jego wargi trzymając kark bruneta.
- Zmęczona? - uśmiecha się.
- Jeszcze raz.. - mówię dysząc.
- Wedle życzenia - unosi mnie.
Przyszpilam się do jego szyi wiedząc że nie mogę być zbyt głośno.
Drugi raz jest szybko, ale bardzo ostry.
- Haaarry! - nie jestem w stanie się powstrzymać.
- Kochanie - sapie i opiera mnie o ścianę.
Leniwie składam pocałunek na jego ustach. Kładziemy się bardzo późno. Rano budzę się pierwsza. Ubrana schodzę na śniadanie.
- Dzień dobry - mówi Tessa.
- Dobry - posyłam jej szeroki uśmiech.
- Jutro egzamin? - pyta podając mi śniadanie.
- Tak.. - wraca rzeczywistość.
- Będzie dobrze. Proszę - daje mi też jakąś tabletkę.
- Dzięki? - patrze na nią pytająco.
- Bierz i nie gadaj.
- Ale pow... Oo, dziękuję - czuję jak robię się czerwona.
Śmieje się ze mnie i podaje też talerz dla Harry'ego.
- Jesteś najlepsza. - całuje jej policzek.

~~~~~~~*~~~~~~~~
No to daję fragment :)  PRZED TYM PROSZĘ I ZAPRASZAM NA YOUNG SEX LOVE
KTÓRE NA PEWNO WAM SIĘ SPODOBA SKORO CZYTACIE VANILLIE :)
"Nagle zapalona lampa w rogu pokoju gaśnie z głośnym trzaskiem. Podskakuję speszona i chowam się w szyi chłopaka.
- Co się stało? – pytam szeptem.
Matthew odsuwa się, kładąc rękę na moich plecach. Jego dotyk dodaje otuchy. 
- Myślę, że prąd wysiadł – próbuje włączyć drugą lampkę.
Niestety ta się nie zapala. 
- I co teraz? - pytam cicho łapiąc w dłonie jego rozpięty kołnierzyk.
- Spokojnie. Pójdę do pracowników. Podłączą awaryjne zasilanie. Zaraz wracam kochanie – mówi, muskając ustami mój nos.
Po chwili nie czuję go obok siebie i wiem, że właśnie otwiera drzwi.
Zeskakuję z jego biurka i staję obok obrotowego krzesła.
- Och - słyszę damski głos.
- Ou... Samantha, co tu robisz? - pyta zdziwiony mężczyzna.
- Przyszłam poinformować, że wysiadł prąd - chichocze. - Mila wpadka.
- Tak... oczywiście - mówi miło, ale słychać że nie jest mu to na rękę.
- Ma pan bardzo ładne perfumy, panie Edwards."



sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 31

Zdenerwowana siedzę na kanapie. Jest sobota, a ja mam nawal nauki. Gdy Emilia i tata wrócili, często przebywałam w domu Harryego. Dzisiaj jestem u nas w salonie. Żona ojca sprząta, a z kuchni wydobywa się zapach potrawki z kurczaka. Tessa szaleje. Od rana robi babeczki i szarlotkę.
 Cały czas poprawiam angielski. Głupi wiersz. Skąd ja mam wiedzieć co autor miał na myśli?!
- Pomóc ci? - Emilia zerka mi przez ramię.
 - Nie trzeba. - prostuję się.
- Skoro tak - mówi i sprząta dokumenty ze stolika. W salonie pojawia się tata. Obejmuje ją i całuje.
- Zostaw to kochanie, nie musisz tu sprzątać.
- Dobre serce.. - mruczę i zamykam zła ten głupi zeszyt.
- Jak ci idzie? - pyta mężczyzna, ściągając marynarkę.
 Emilia ją zabiera i idzie odwiesić. Idealna pani domu po prostu.
- Do dupy - stwierdzam gorzko.
- Wyrażaj się - patrzy na mnie uważnie.
- Idzie mi bardzo nie pomyślnie ojcze.
- Lepiej - całuje mnie w czoło i bierze zeszyt.
- Oddaj, nie znasz się! Jak mi raz pomagałeś to skończyłam z pałą.
- Może ja pomogę? - słyszę z progu salonu.
- To zadanie nie jest takie istotne. - mówię nie patrząc nawet w jej stronę. Sama jakoś sobie do cholery poradzę.
 Pewnie chce mnie wyczulać a nie uśmiecha mi się jedynka.
 - Byłam dobra z tego przedmiotu na studiach. Nie upieraj się - podchodzi do mnie.
 - Nie bądź nachalna - obchodzę kanapę nie pozwalając jej się zbliżyć. - Daj mi go. - wyciągam rękę do taty.
 - Mam dość - mężczyzna podnosi się. - Ona nie jesteś obcą dziewczyną tylko moją żoną i zmień nastawienie. - podaje mi książki.
 - Nie potrzebuję jej pomocy. Nie potrzebuje jej. Nie chce!
 - Idź na górę i przemyśl swoje zachowanie - mówi sucho i przytula smutną brunetkę.
 Śmieje się na ten widok.
- Bierzesz jej stronę. Wolisz ją, a właśnie o to jej chodzi!
 - A jak się zachowujesz? Jak gówniara. Będę brał twoją stronę, gdy będziesz miała rację.
 - Nie pomogłeś Harremu. Co?! Powiedziałaś mu pewnie że tak będzie dla mnie lepiej i że powinnam zostać więc zaciągnęłaś go na jakieś wyspy kiedy ja go potrzebowałam!
 - Nie prawda! - odzywa się brunetka. - Nie wiedziałam, że Harry jest w więzieniu do dnia ślubu. A twój tato dał kałcje aby go wypuścić. Jednak udało mu się tylko dać mu przepustkę.
 - Nie wspominaj tego tragicznego dnia.
 - Dla mnie był najpiękniejszy i jak masz dalej sprawiać mi przykrość to się do mnie nie odzywaj. Nie będę starać się ciebie przekonać.
 - I świetnie!
 - Idź na górę - mówi stanowczo ojciec.
 -Nie. - zakładam ręce na piersi.
 - Tak. Nie będziesz tu robić przedstawień. Dlaczego ja mam robić dla ciebie wszystko, a ty nie umiesz pojąć ze kocham Emilie? - widzę ból w jego oczach.
 Nie powiem po raz setny że ona ciebie nie. Stoję więc jedynie i twardo patrzę przed siebie.
 - Chodź skarbie. Idź się ubrać, masz spotkanie. Riley cię zawiezie. - dziewczyna idzie do sypialni a tata omija mnie i wchodzi do kuchni.
 Jedynie w swetrze który mam na sobie wychodzę trzaskając drzwiami. Szybkim krokiem idę na cmentarz. To nie tak blisko jak myślałam.
 Dawno tam nie byłam. Ale popycham furtkę i wchodzę na teren. Idę w stronę grobu mamy.
 Ławeczka zasypana jest warstwą śniegu więc pozostaje mi kucać.
 Patrzę na nagrobek. Była żoną taty.
 - Dlaczego czegoś nie zrobisz? - szepcze zgarniając śnieg. - Też dałaś się nabrać. Myślisz że jest szczęśliwy, kochasz go, a on cię zostawia jak mnie..
 Wiem, że mi nie odpowie. A może ona nie zmarła?
 Przecież właśnie jesteś nad jej grobem idiotko. O czym ja myślę?
 - Ash mi coś wczoraj uświadomił. Co z tego jeśli świetnie napisze matematykę jak nie zdam matury z angielskiego... Nie zdam mamo. Nie umiem, to porażka. Z resztą na pewno widziałaś..
 Boję się tego cholernie. Chcę iść dalej. Mieć przyszłość. Mam pieniędzy jak lodu, ale aby iść na studia potrzebuję matury.
 A chce na nie iść. Dalej się kształcić.
 Wzdycham cicho. Moja rozmowa trwa bardzo długo. Może mi nie odpowiada, ale taka cisza wokół bardzo mi pomaga. Opuszczam cmentarz, mając ręce w kieszeni. Jestem zmarznięta. Czuję że wargę mam siną.
 Szybkim krokiem wracam do domu. Wpadam tam na obiad. Tessa właśnie go podaje. Jem z ojcem oraz Rileyem. Nikt się nie odzywa.
 Wiem że tata jest na mnie wściekły a drugi mężczyzna nie chce przypadkiem rozpocząć kolejnej kłótni.
 Każdy zaciska zęby i po prostu je. Tessa zbiera talerze, a ja idę na górę.
 Tak bardzo chce już Harrego. Kogoś mojego. Z kim mogę porozmawiać.
 On mnie rozumie. Chociaż czasem mu coś nie pasuje, to wie co myślę.
 Otwieram zeszyt z angielskiego i próbuje. Przez kolejne dni tylko na tym się skupiam.
 Akurat, gdy wieczorem powtarzam materiał, ktoś puka do drzwi. Po chwili widzę Emilię w legginsach i koszuli taty - który nawiasem mówiąc, nie odezwał się do mnie już tydzień.
 Ja z kolei spełniam sumiennie jej prośbę i nie odzywam się do niej
 - Ktoś do ciebie - mówi.
 - Ten pokój to moje miejsce. Resztę opanowałaś to zostaw mi.
 - Przepraszam najdroższą księżniczkę, że zakłócam spokój ale masz gościa - wywraca oczami.
 - Moi goście mogą wchodzić. ONI są mile widziani. - wymijam ją i schodzę na dół.
 - Nie Dziękuję Tessa. Nie jestem głodny. I tez miło Cię widzieć - słyszę śmiech w holu.
 Omal nie zabijam się na schodach. Gdy dostrzegam Harrego w salonie rzucam mu się na szyję.
 Chwieje się przez mój gwałtowny ruch. Łapie mnie w talii.
- Jesteś..
 - Jestem misiu - całuje mnie po włosach. Mocno trzyma moje drobne ciało przy swoim którego ubyło.
 - Kocham cię tak bardzo.
 - Ja ciebie tez...- patrzy w moje oczy. - Tęskniłem. Wszystko dobrze?
Kręcę przeciwnie głową.
 Jest zmartwiony. Bierze moją twarz w swoje dłonie.
- Kotku co się dzieje?
 - Spakuję się, ty masz rzeczy tam.. - biegnę na górę i to robię. Nie zapytam taty bo wiem że się nie zgodzi. Po prostu pojadę.
 Słyszę kroki za sobą. Harry siada na łóżku patrząc na mnie z czułym uśmiechem.
 - Jeszcze chwilka..
 - Moja piękna...- mówi bardziej do siebie.
 Odwracam głowę, posyłam mu uśmiech i wracam do pakowania.
 - Ale ty masz szkołę - przypomina mi po chwili.
 - Nic nowego się już nie nauczę..
 Kiwa głową, dalej się uśmiechając. Splata palce, czekając.
 - Gotowa.. Chodźmy szybko zanim coś się wydarzy, bo mam na prawdę dość.
 Podnosi się i bierze moją torbę. Obejmuje moją talię, delikatnie mnie przyciągając. Jego usta muskają moje, ale bardzo krótko.
 Schodzimy na dół gdzie się ubieram. W kurtce idę powiedzieć Tessie, że jadę z Harrym.
 - Dobrze. Uważajcie na siebie.
 - Dziękuję. Będziemy - całuje jej policzek i wchodzimy.
 Od razu z brunetem idziemy do jego auta. Harry wkłada moje rzeczy do bagażnika jeepa. Otwiera przede mną drzwi.
 Ja jednak przed wejściem całuje go długo i namiętnie.
 Uśmiecha się i przypiera mnie do samochodu. Kładzie ręce na moje biodra, a jego język wsuwa się do moich ust.
 Jęczę stęskniona. Czuje jak ekspresowo na mnie działa.
 Ściska ręką mój pośladek i uśmiecha się drapieżnie. Harry wrócił.
 - Muszę cię utuczyć. Ważysz pewnie mniej niż ja - mówię co chwila muskając jego usta.
 - Pewnie tak, ale też schudłaś.
 - Zdaje ci się.. - przyciągam go za kark i uciszam
 - Zachowaj siły, bo to będzie długa noc - ostatni raz mnie całuje.
 Mimo całej mojej zdobytej pewności czerwienie się, ale uśmiecham.
 Pomaga mi wsiąść do auta i sam to robi. Rusza, lecz jedzie bardzo ostrożnie.
 Wie gdzie. Wiedziałam że on będzie wiedział gdzie ma jechać. Stajemy przed domkiem.
 - Byłaś tu? - pyta, gdy otwieram drzwi.
 - Tak, inaczej bym chyba zwariowała.
 - Przepraszam - powtarza po raz setny.
 - Już ciii. Jesteś i to się liczy.
 - Nie zostawię cię. Nigdy.
 - Wierzę.
 Przyciąga mnie i rozsuwa moją kurtkę. Zdejmuje ją z moich ramion.
 Uśmiecham się i odkładam ją na kanapę za sobą.
 - Nosisz - dotyka krzyżyka.
 - Ciągle.
 - Kocham cię - wplata palce w mojej włosy i napiera na moje wargi.
 Oddaję pocałunki nie mogąc się nacieszyć, że jest przy mnie.
 Podnosi mnie, kładąc ręce pod moją pupą. Krzyżuję kostki na jego plecach.
 Oplatam kark chłopaka. Czuję, że się przemieszczamy.
 Wchodzimy do naszej sypialni. Tej wielkiej. Kładzie mnie delikatnie na łóżku. Ściąga jednego buta, później drugiego. Zsuwa z moich stóp białe skarpetki i całuje kostki.
 - Harry.. - zabieram nogi.
 - Zostaw - łapie moje łydki i unieruchamia je.
 Opadam plecami na materac i patrzę w sufit. Ja tu umieram z tęsknoty a on będzie świrował.
 Wszystko robi tak cholernie wolno. Odpina guzik moich jeansów i zsuwa je z moich nóg.
 Siadam i zanim zdąży zaprotestować pozbawiam go koszulki.
 Wsuwa dłonie pod mój sweter. Ściąga go ze mnie. Rzuca go na podłogę. Jego usta przysysają się do mojej szyi.
 Wiem że zostawia tam pamiątkę w postaci malinki.
 Pozbywa się mojej koszulki. Zaczyna całować każdy fragment skóry.
 Jest tak cudowny. Nie mam pojęcia jakim sposobem ale nas obracam. Całuję całą twarz chłopaka. Każdy siniak. To samo powtarzam z szyją i torsem.
 Harry dotyka moich piersi. Ściska je w dłoniach, a ja cicho jęczę. Prezentuje mi idealny masaż.
 Wzdycham przy jego skórze co pewnie dobrze czuje.
 Sprawnie rozpina zapięcie stanika. Całując, mój obojczyk zsuwa ramiączka.
 Na oślep rozpinam jego spodnie.
 Z pomocą bruneta łatwo je zdejmuję. Łapie moje biodra i przyciąga do siebie.
 Czuje jego podniecenie przy swoim udzie.
- Tylko moja - mruczy zahaczając palcami o moją bieliznę.
- Tylko twoja. - całuje jego rozchylone wargi.
 Momentalnie nas obraca. Zsuwa ze mnie majtki. Rzuca je gdzieś koło drzwi i delikatnie przejeżdża palcami po mojej kobiecości.
- Twój największy skarb.
 Marszczę brwi i patrzę mu w oczy.
 Pochyla się i łączy nasze usta. Zaczyna mnie masować.
- Proszę Cię.. - ciągnę w dół jego bokserki.
 Sięga do spodni po zabezpieczenie. Obraca nas z powrotem. Biorę od niego paczuszkę i rozrywam ją. Wyciągam zabezpieczenie i zakładam na męskość Harrego. Patrzy wprost w moje oczy. Mam kontrolę. Uśmiecham się delikatnie do niego. Unoszę się i nakierowuje go ręką.
- Powoli skarbie - kreśli kółeczka na moim biodrze.
 Tak jak mówi. Powoli się opuszczam przyjmując go.
 Moje usta zapewne przypominają literkę o. Harry siada, a ja czuję go jeszcze głębiej. Kładzie ręce na moich plecach, całują mnie po szyi. Są to gorące pocałunki. Trzymam się jego ramion. Jestem bezpieczna. Nasze ciała tworzą cudowną jedność. Biorę głębokie zapasy powietrza. Zaplatam na palce jego włosy.
Odnajdujemy swoje usta. Łączymy je w namiętnych pocałunkach. Nie ma nic poza nami.
- Haaarry..
- Jestem. Jestem z tobą.
Jego imię z moich ust jest coraz głośniejsze. Nasze oddechu są tak szybkie jak nigdy. Mocniej wbijam palce w plecy mężczyzny, zaczynając szczytować.
Czuję, że on również osiąga granice przyjemności.Opadamy na materac łapiąc oddech. Dyszę w szyję chłopaka leżąc na nim. Gładzi ręką moje plecy. Leżymy bez słowa, bo słowa są zbędne. Rysuję serduszka na jego ramieniu.
 Powoli nas obraca i opiera się rękoma po obu stronach mojej głowy. Patrzy na moje usta.
- Kocham Cię.
- Też cię kocham Tonnie. - muska powolnie moje usta.
 Jak muśnięcie piórkiem. Delikatnie i subtelnie.
 To wszystko jest takie...Kochamy się zapominając o całym świecie. Harry zatapia się we mnie raz za razem. Noc jest długa i cudowna.
 Budzę się w zupełnie pustym łóżku. Otacza mnie jedynie biała pierzyna. Czuję ciepło wywołane tym, że Harry musiał napalić w kominku. Mój ukochany wchodzi do sypialni ubrany tylko w spodnie i niesie dla mnie śniadanie.
- Cześć Harry.. - siadam uśmiechnięta.
- Cześć słoneczko - stawia na moich kolanach śniadanie. Pochyla się i całuje moje usta.
Podciągam kołdrę do piersi i odrywam się od chłopaka.
- Jedz, bo cię trochę wymęczyłem.
- Było cudownie. - przeczesuję palcami włosy.
- Ty jesteś cudowna - uśmiecha się.
Razem jemy przygotowane przez niego śniadanie. Ubieram się w coś cieplejszego i schodzę na dol wraz z Harrym. Nie puszcza mojej ręki. Mimo że, dopiero zjadłam nachodzi mnie ochota na owoce. Robię więc sałatkę, dodaję jogurt naturalny i z widelcem i miską idę do salonu. Siadam na kolanach mężczyzny okrakiem i jem patrząc na niego uważnie.
- Musisz nadrobić to co spaliłeś w nocy. - karmię go omijając gruszki, których nie lubi.
- A potem nie będziesz mogła na mnie patrzeć - szczypie mój tyłek. - Ale banany możesz dać.
- Banany są moje, ty nie zasłużyłeś - wystawiam mu język.
- Najlepsze owoce na świecie i nawet się nie podzieli.
- Masz, wpieprzaj jabłka.
- Panna Rush prawie bluźni - mówi, udając powagę.
- Demoralizujesz mnie. - zaczynam wybierać owoce palcami i układać na jego torsie. Głupie, ale fajne. Z nim mogę to robić.
Kładzie się ułatwiając mi zajęcie. Gdy kończę, powoli zjadam każdy owoc. Wiem, że nawet to na niego działa.  Całuję jego skórę i kreślę wzory językiem.
Harry patrzy na mnie, bawiąc się moimi włosami.  Schodzę aż do linii V. Palcami zahaczam o gumkę dresów i zsuwam je do moich potrzeb. Całuje czubek męskości Harry'ego i zaraz wracam do podstawy. Masuje go ręką co jakiś czas zostawiając mokry pocałunek. Zagryzam wargę i gdy widzę że jest już mocno zadowolony oplatam go ustami.
- Mhmm... - mruczy, łapiąc za mój kark.
Kleczę między jego nogami poruszając głową podczas gdy on siedzi na kanapie z odchyloną głową. To dla mnie tak erotyczny obraz. Widzę jak zaciska palce na poduszce. Biorę go jeszcze głębiej do ust, a Harry wypuszcza z ust powietrze. Chwilę później jęczy. To naprawdę sprawia mi przyjemność. Widok jego w takim stanie. Zaczyna ciężej oddychać.
- Tony...
Jedną rękę trzymam na jego udzie, a drugą jeżdżę po brzuchu mężczyzny. Moment później dochodzi, a ja próbuję wszystko połknąć. Gdy kończę wstaje i siadam obok niego wracając do sałatki.
Harry poprawia się, a później całuje mój kark.
~~~~~~*~~~~~~~~
Hej skarby. Nareszcie wolne. Kto się cieszy? Tak, to oznacza częsciej rozdziały chociaż
tak bardzo nie chcę tego robić. Wtedy jesteśmy bliżej końca :(
Ale pochwalę wam się, że Vanillia książka ma już przerobione 113 stron i jest to dopiero
20 rozdział tego opowiadania, więc...będzie dużo. Zostanie też zmienione
zakończone. Będzie ono zupełnie inne niż tutaj, więc raczej będziecie zaskoczeni jeśli wszystko się uda..
Jest Was tak dużo. Zostawcie szczere komentarze. Albo chociaż ♥. Nie pogniewamy się.
No dobrze. Mam dwie niespodzianki. W zasadzie trzy.
1) Jeśli wyrazicie ochotę, w następnym rozdziale na końcu dodam fragment książki. Wybierzcie
rozdział, z którego chcielibyście przeczytać fragment.
2) Nowe opowiadanie, oczywiście skończone, więc będzie dodawane na bieżąco. 
Tym razem jest to romantyczna historia o Lou, która dzieje się w mieście miłości.
3) Wczoraj Natalia, która też przygotowała szablon na tego bloga, zaprojektowała
okładkę książki. Jak wam się podoba?
 


sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 30

Ubieram czarną spódnicę oraz białą koszulę. Opuszczam dzień w szkole, aby móc wspierać Harryego. Od tam tej nocy nie miałam z nim kontaktu.
 W sądzie jestem umówiona z tata Ashtona.
 Tam zawozi mnie Riley. Niestety trochę się źle czuję.
 - Dziękuję. .
 - Na pewno nie zawieźć cię do domu? -obejmuje mnie delikatnie w talii.
 - Przestań, na pewno.
 Jezu ale mi myśl przeszła
 Jak przeczytałam obejmuje mnie delikatnie
 - Dobrze. Przyjechał - wskazuje na radiowóz.
 Biorę oddech i patrzę jak wysiada. Jest prowadzony.
 Nie wiem czy wygląda lepiej niż ostatnio. Strasznie schudł i jest pobity.
 Więzienie. Boli mnie patrzenie na niego gdy jest w takim stanie.
 Postaram mu się pomóc i więcej mnie nie zostawi.
 Rozprawa zaczyna się. Ojciec Ashtona zna się na rzeczy.
 Siedzę czekając. Jestem okropnie zdenerwowana. Od końca rozprawy wszystko zależy. Mój Harry musi do mnie wrócić. Siedzi i na wszystko się zgadza. Już wiem dlaczego został skazany. Za czarny handel.
 Podnosi głowę i szuka mnie wzrokiem na sali. W końcu nasze spojrzenia krzyżują się. Widzę w jego oczach ból, ale i szczęście.
 Mówię nieme "Kocham Cię "
 Uśmiecha się i wraca wzrokiem w kierunku sędzi.
 Nie odpowiedział. Ashton miał rację. Nie miał. Harry po prostu chce cię wykorzystać do wydostania się. Nie! Wcale nie. Chce być ze mną na pewno. Moją wewnętrzną kłótnie przerywa sędzia czytający postanowienie
 - Harry Styles zostaje skazany na dwa miesiące więzienia oraz wpłatę 20 tysięcy funtów na rzecz państwa.
 Dwa miesiące. To dużo. Ale to sukces. Zagrożenie było dużo większe. Będzie wolny. Poradzimy sobie.
 Rozprawa kończy się, a ja wychodzę na korytarz. Policjanci wyprowadzają Hazze. Ten cos do nich mówi i chwile później podchodzi do mnie oraz do swojego prawnika. - Dziękuję panie Irwin - zwraca się do niego.
 Mężczyzna chwilę z nim rozmawia. Wymieniają uścisk dłoni i starszy odchodzi.
 Harry odwraca się w moje stronę i łapie moje nadgarstki.
 - Musisz wytrzymać jeszcze trochę..
 - Dziękuję. Dla ciebie wytrzymam - przyciąga mnie do siebie.
 Przytulam się do niego. Musze zapamiętać jak to jest go czuć przy sobie.
 - Wiesz, że Cię Kocham prawda? - mówi w moje włosy, które głaszczę. - Wiesz to? Wiesz, że nie jestem ciebie wart ale zrobię dla ciebie wszystko.
 - Nie zostawiaj więcej.
 - Jeszcze trochę.
 Stoję w miejscu patrząc jak wsiada do wozu i odjeżdża.
 - Prawie jak Romeo i Julia - obok mnie pojawia się Riley.
 - Nie jesteś zabawny.. - uderzam go otwartą ręką w brzuch.
 Śmieje się i pochyla do przodu. Później prowadzi mnie do auta.
 Wracamy do domu. Chociaż mam żal do taty to dzwonie i o wszystkim mu mówię.
 - To dobrze. Cieszę się Tony.
 - Tak myślałam, że chciałabyś wiedzieć.
 - Kocham cię słoneczko.
 - Ja ciebie też tato.. - pociągam nosem.
- Tęsknię - dodaje miękko.
 - Ja też, ale mam Rileya, Tess..
 - Niedługo wrócimy. Jeszcze tydzień.
 - Oboje, tutaj..
 - Tak, tutaj. Nie zaczynaj.
 - Nic nie mówię.
 - Muszę kończyć. Do zobaczenia mała - rozłącza się.
 - Papa.. - mówię już do głuchej słuchawki.
 Tessa woła mnie na obiad. Bardzo dobry. Dawno nie zwracałam na to co jem.
 Rozmawiam z nią jedząc. Nawet się śmiejemy.
 Wreszcie jest jakoś normalnie. Lepiej. Dobrze.
 - Pójdę się przejść.. - sprzątam po sobie.
 - Sama? Może nie powinnaś - mówi niepewnie
 - Jezu przestańcie. Nie jestem córką prezydenta czy siostrą Katy Middleton. Jestem normalną 17-latką i idę na spacer. - biorę kurtkę i wychodzę.
add a caption Od razu lepiej. Zima nadal trwa, ale lubię takie spacery. Za dwa miesiące nie będę chodzić na nie sama. Pojadę z nim do domku.
 Zamkniemy się tam i nikt nas nie znajdzie. Będziemy cieszyć się sobą.
 Jestem tego pewna. Ta myśl mnie pokrzepia.
Wkładam ręce do kieszeni bo zapomniałam rękawiczek i idę na rynek. Jest jakiś festyn czekolady. No tak. Święto słodyczy. Podchodzę do jednego ze straganów i kupuje tabliczkę czekolady. To mi poprawia humor. Spaceruję między ludźmi obserwując ich zachowania.
Przez chłopaków mam jakieś schizy i cały czas patrzę czy ich gdzieś nie ma. Chyba jest spokój.
Poprawiam swój krzyżyk na szyi. Nogi same niosą mnie pod kasyno. Mam od niego klucze. Będę musiała tez posprzątać w domu Harryego zanim wróci. Niepewnie przekręcam kluczyk i wpisuje kody zabezpieczenia. Jest pusto. Pachnie środkami od sprzątania. Pewnie ktoś tu był.
Na pewno ktoś od tego jest. Chodzę po lokalu bez celu. Ciekawe czy wszystko wróci do normy. Czy znów to miejsce zacznie żyć. Idę do biura. Powoli otwieram gabinet. Od razu przypominam sobie namiętną scenę. Siadam w pamiętnym fotelu i zamykam oczy.
Uśmiecham się pod nosem. Bardzo mi się to podobało. Związek z Harrym mnie zmienił. Stałam się pewniejsza siebie.
Wychodzę stamtąd po 10. Wszystko dokładnie zamykam i idę do domu.Jest ciemno. Naprawdę spieszę się, aby być juz bezpiecznie w swoim pokoju.

~~~~*~~~~~
Niechętnie dodaję rozdziały, ponieważ nie chcę kończyć tego opowiadania a to jeszcze 10 rozdziałów. Eh, szybko zleci.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 29

Wycieram włosy ręcznikiem, wchodząc do pokoju. Powiew wiatru wpadającego przez otwarte okno, wywołuje na moim ciele dreszcze. Podbiegam do parapetu, aby je zamknąć. Sprawdzam czy kaloryfer grzeje i siadam na łóżku, biorąc szczotkę. Ubrana w dresowe spodnie i dużą koszulkę The Beatles, rozczesuję włosy. Zegar tyka, przerywając ciszę w sypialni. Wybiła dwunasta w nocy. Taty pewnie jeszcze długo nie będzie. Szczerze to nie wiem gdzie jadą na podróż poślubną. Nie interesowałam się tym. Właściwie to niczym. Jedynie odrabiałam lekcję i uczyłam się. Nic ciekawego. Próbowałam żyć normalnie, ale właśnie dzisiaj moja próba odbudowania życia, została zniweczona. Nie dam rady. Nie po tym jak go znów zobaczyłam.
Słyszę kroki na korytarzu. To pewnie Louis. Ktoś puka. Och, nie on. Widzę blond włosy i młodego chłopaka.
- Cześć - mówi spokojnie. - Jestem Niall. Wszystko dobrze?
- A jak myślisz? - burczę.
Irytacja bierze górę. Mam ochotę rozszarpać poduszkę. Nic się nie zmieniło. Dalej jestem porzucona. Chłopak wygląda jakby chciał mi coś powiedzieć, ale nie może.
- Jestem na dole - dodaje i opuszcza pokój.
- A ja na górze! - rzucam w drzwi butem.
Wypuszczam z ust powietrze i odchylam się do tyłu, opadając na miękki materac. Krzywię się, po chwili wybuchając płaczem. Próbuję wylać z siebie wszystkie emocje, które pochłonęłam dzisiejszego dnia. Sam płacz jest tak męczący, że zasypiam.
Ciche zamykanie drzwi i kroki w moim pokoju. To wciąż sen, czy właśnie się wybudzam? Pomieszczenie ogarnia ciemność. Może Niall sprawdzał co robię? Niepewnie siadam. Po nieudanej próbie zobaczenia czegoś kładę nie na drugi bok. Ręką szukamy za plecami mojego misia. Jednak go nie odnajduję. Materac delikatnie się ugina.
- Niall? - ponownie się odwracam.
Nikt mi nie odpowiada, ale ktoś jednak siedzi na moim łóżku.
- Kto to? - wstaje szybko i podbiegam do okna chcąc być jak najdalej.
- Spałaś - słyszę cichy męski głos - jak anioł.
Harry, to jego głos. Jak on... i dlaczego tu... Nie mogę wykrztusić z siebie słowa. Uciekł? Musiał uciec. Przecież go nie wypuścili. Zamykam na moment oczy. To jednak nie jest sen. Tym razem tu jest. Zaciskam palce na parapecie za mną.
- Nie umiem dotrzymać złożonych obietnic - mówi ochryple. - Przepraszam to za mało - widzę jak jego cień podnosi się i kieruje do drzwi.
- Nie! Proszę nie..
- Nie mam czasu Tonnie - odpowiada na mój krzyk. - I nie mam sumienia, aby znów cię zranić.
- Uciekłeś? Dlaczego?
- Żeby móc cię zobaczyć. To jasne - opiera się o drzwi. - A teraz tam wrócę. Za kilka dni mam rozprawę. Nie chcę uciekać.
- Mogłeś mi powiedzieć.. - podchodzę powoli do niego.
- Nie mogłem. Co byś zrobiła? Wystraszyła się i uciekła.
Staję w miejscu zdziwiona jego słowami.
- Jesteś grzeczną dziewczyną. Nie potrzebny ci jest chłopak od brudnych spraw.
Wzdycha cicho. Widzę, że chce otworzyć drzwi. Ale nie robi tego. W kilka sekund pokonuje odległość dzielącą nas i bierze mnie w ramiona. Jego usta opadają na moje z wielką zachłannością.Instynktownie oplatam jego kark mocno trzymając przy sobie. On też tęsknił. Przekazuje mi to w tym pocałunku.
- Tak bardzo cie kocham...- szepczę.
- Wiem mała. Ale ja nie mogę z tobą zostać.
- Pomogę ci.
Dotyka dłońmi moich policzków, a nasze czoła stykają się.
- Obiecuję - mówię cicho.
Głaska palcami moją skórę. Obudziłam w tym człowieku nadzieje. Teraz ja łącze nasze usta.
- Dlaczego? - pyta między pocałunkami.
- Słucham, co takiego?
- Dlaczego chcesz? Dlaczego nie spróbujesz mnie znienawidzić?
Odsuwam się od niego robiąc krok w tył.
- Nie umiem.
Patrzy na mnie bardzo długo.
- Muszę iść kochanie.
- Musisz już?
- Policja mnie szuka. To na pewno. A nie chcę, żeby tu wparowali - mówi smutno.
- Więc masz przerąbane. Myślałam że nie wiedzą. Że jak wrócisz przed wschodem słońca to nikt się nie dowie. - śmieje się ponuro.
Przyciąga mnie do siebie i całuje w czoło. Mam nadzieję, że to nie jest pożegnanie.
- Kocham cię. I chyba nie potrafię zostawić - szepcze wtulając nos w moje włosy.
Przez chwile przytula mnie do siebie, a później wychodzi. Siadam na łóżku. Całą noc szukam najlepszego prawnika w Londynie. Nie wiem co tata robi ale sama się tym zajmę. Tylko nikogo nie znam. Muszę dotrzeć do kogoś kto zna się na tym wystarczająco, aby uwolnić Harry'ego. Nie zmrużyłam oka do dziesiątej rano, a nie jestem zmęczona. Najbardziej zła jestem że muszę wierzyć ludziom obcym z internetu.
- Hej Tonnie - do pokoju wpada Louis. - Jak tam nocna randka?
- Nie rozmawiam z tobą. Wszyscy mnie wychujaliście - mówię skupiona.
- Ty i takie słownictwo. To było dla twojego dobra, ale idiota nie wytrzymał.
- Sam jesteś idiota.
- Co robisz? - siada obok.
- A co chcesz? - zamykam laptopa.
- Tessa prosi na śniadanie - wzrusza ramionami. - No i jakiś blondyn przyjechał na motorze.
- Ash.. - wstaje i wychodzę.
Mój przyjaciel stoi w salonie, lustrowany wzrokiem przez Nialla.
- Cześć - przytulam się do niego mocno.
- Cześć mała. Widzę, że dobrze trzymasz się po weselu - posyła mi uśmiech i całuje w czoło. - Idziemy gdzieś?
- Tak, muszę ci dużo powiedzieć.
- No to chodź - uśmiecha się.
Biegnę na górę. Muszę się przebrać. Ignoruję Tomlinsona, który coś do mnie mówi. Biorę gotowa torbę i wracam do przyjaciela.
- Nie możesz z nim iść - Niall łapie mnie za ramię.
- Niby dlaczego?
- Bo mamy cię mieć pod kontrolą.
- Jestem dużą dziewczynką.
Kręci głową, ale odpuszcza. Idę z Ashem na motor.  Jedziemy do cukierni w centrum miasta.
Siadamy przy stoliku pod oknem. Jest to nie duży lokal, ale bardzo przytulny.
- Jest w więzieniu. - zaczynam.
- Kto? - patrzy na mnie.
- Harry.. widziałam się z nim. Muszę mu pomóc Ash.
- Nie rozumiem - kiwa głową. - Znaczy rozumiem to, że przestępca prędzej czy później został złapany, ale nie rozumiem jak możesz być tak głupia i mu pomagać.
- Zasługuje na pomoc. Ja go potrzebuję.
Patrzy na mnie z politowaniem. Wiem, że się z tym nie zgadza. Znam jego zdanie.
- Tak, ty go wyciągniesz a on pójdzie do innej.
- Wcale nie. On też mnie kocha.
- Tak, i ukrywa całą prawdę - prycha.
- Wiedziałam, że jego przeszłość nie była... doskonała.
- Mój ojciec jest znanym prawnikiem - mówi obojętnie. - Ale to nie jest facet dla ciebie dziewczyno.
- Ja mogę go stracić, wystarczy mi... brak taty. Pewnie chciał zostać, kiedy tak bardzo go potrzebuje, ale ta jego dziunia przekonała go do wyjazdu.
- Twój tata na pewno wiedział gdzie jest Harry. W końcu to przyjaciele.
- Wiem to. Ale nie powierzę mu losów Harrego. Nie kiedy jest tak naiwny i podatny pewnej brunetce.
- Poznałem Emilię jak twój tata był z nią na zebraniu. Zabawna dziewczyna i ma ładny uśmiech. Myślę, że jesteś zazdrosna o ojca. Nie lubisz jej, bo zastępuje mamę której nie miałaś i twój tato ma mniej czasu dla ciebie.
- Jest fałszywa. Zrobi wszystko by się mnie pozbyć.
 - Jak na razie to ty się chcesz jej pozbyć.
 - Chce. Już powiedziałam dlaczego.
 - Zwykle urojenia. Twój ojciec głupi nie jest.
 - Też tak myślałam. Zostawił mnie przez nią. Musze radzić sobie sama. Zawsze powtarzał że będzie przy mnie, że mi pomoże w każdej sytuacji. - mamroczę.
 - Antonietta obudź się.
 - Daj spokój..
 - To otwórz oczy, bo masz na nich klapki. Ems to zło, zło, zło. To tragizm. To suka bez uczuć. Bla. Bla. Bla.
 - Tak jest. Nie wierzę że go kocha. - mówię wolno.
 - Nie wierzę, że Harry cię kocha. Chociaż może tak jest...Bardziej to realne niż to ze ona go wykorzystuje.
 - Wkurzasz mnie.. - wstaję.
 - Uświadamiam ci jak jest.
 - Nie mam teraz czasu na kłótnie z tobą.
 Wywraca oczami i ciągnie mnie na krzesło.
- Siadaj na tym tyłku i słuchaj. Masz - na kartce zapisuje numer telefonu. - zadzwonisz do mojego ojca.
 - Dziękuję - przesiadam się na jego kolana.
 Przytula mnie lekko i całuje we włosy. Chyba mi ułożyło. Siedzimy tam prawie godzinę. Towarzystwo dobrze mi robi.
~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że tym razem nie będzie problemów z dodawaniem komentarzy :) Podoba wam się taki potok spraw? Fajnie bybyło gdyby więcej was zajrzało na Stockholm Syndrome.

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział 28

Podpinam włosy wsuwką i staję z nogi na nogę. Dzisiaj ślub. Do tego poprosiła mnie na świadka. Cała ceremonia odbywa się w bardzo dużym kościele. Robię to tylko dla świętego spokoju. Może, gdy już wlezie z buciorami do naszego domu da mi spokój. Ciągle próbuje być dla mnie miła. Teraz nawet nie ma mowy, abyśmy się pogodziły. Nie myślę o tym. Riley zawozi mnie do kościoła przed parą młodą. Wszystko jest pięknie ozdobione. Pojawia się ogrom ludzi.
Nawet nie staram się zorientować czy ich znam. Są dziadkowie i oczywiście rodzina królewska. Nie patrzę na nich.
Co chwila ktoś mnie mija. Teraz trzech mężczyznach w garniturach. Jeden chudy...wychudzony, wysoki ale przygarbiony i dwóch potężniejszych ze słuchawkami w uszach. Cały cyrk zaczyna się pół godziny później. Nie jestem obecna. Stoję za Emilią zaraz obok świadka taty - Louisa.
Cały czas rozmawiam w myślach z mamą. To raczej monolog. Ale tylko wyłączenie się pozwala mi tu zostać.
Słyszę oklaski i wracam do rzeczywistości. Już chwilę później powoli opuszczamy kościół. Emilia ubrana w długą dopasowaną suknie, trzyma ramię mojego taty. Wygląda na Szczęśliwego. Kolejka gości podchodzi do nich, aby składać życzenia.
Z Tomlinsonem pakujemy wszystkie prezenty. Później oboje zawozimy je do domu. Chce już zostać.
- Chodź. Nie ma mowy - widzi moją niechęć. Ciągnie mnie do auta.
- Lou proszę. To tylko przedstawienie, a ja źle się czuje.
- Wsiadaj - otwiera drzwi o wręcz wpycha mnie do środka. Zdenerwowana poprawiam niebieska sukienkę.
Na sali kieruje się na swoje miejsce. Siadam i opieram głowę o rękę. Gra spokojna muzyka. Niektórzy goście tańczą. Ja widzę tych trzech mężczyzn. Stoją przy tacie i ci potężniejsi zasłaniają trzeciego, który z nim rozmawia. Ci wszyscy ludzie na tej sali są popieprzeni, a ja najbardziej.
Tak. Zdecydowanie. Chyba przejdę się po ogrodach. Wychodzę na świeże powietrze. Chodzę po dość ładnym terenie, myśląc o mamie. To naprawdę pomaga. Ona też nie powinna mnie zostawiać. Byłoby łatwiej. Minuta za minutą mija, a ja siedzę ja białej drewnianej ławce pod altanka. Mam widok na parking. Mrużę oczy widząc czarne auto z kogutem na dachu jednak syrena nie dzwoni. Trzech mężczyzn wychodzi. Ten najsmuklejszy wyciąga ręce i pozwala, aby założyli mu kajdanki. Co jest grane? Co to za człowiek? jak jeden z "ochroniarzy" idzie wsiąść z drugiej strony, widzę jego profil. Harry.. Ten Harry. Co oni mu robią?! Zostawcie go! Wygląda gorzej niż ja. Jak cień własnego cienia. Mężczyzna o blond włosach mówi coś do niego, a ten wzrusza ramionami.
Zatykam usta dłońmi powstrzymując łzy bezradności. Podnosi głowę i widzę blada twarz juz nie z jednym siniakiem. Oczy są smutne i przerażone tym co zobaczyłam ja. Mówi coś, ale nie słyszę. Później wsiada do auta.
Biegnę w tamtą stronę ale odjeżdżają. Moja sukienka zahacza o jakieś krzaki i rwie się. Siadam pod nim i chowam twarz w dłoniach. Jest zimno. Cholernie zimno. Nie obchodzi mnie to. Podciągam nosem i mnę materiał palcami.
Nagle wszystko stało się jasne. Jakby ktoś zapalił wcześniej zgaszone światło.
- Zamknęli go.. - szepcze
Śmieszne, że nie interesuje mnie za co. Martwię się tym, że nie mam mu jak pomóc. Tata musiał o wszystkim wiedzieć skoro załatwił przepustkę.
Nie mam nikogo. Zostałam sama. Dlaczego mi nie powiedział? Byłabym przy nim. Pocieram zziębnięte ramiona. Muszę wyglądać okropnie, ale co z tego? I tak nie zobaczy..
- Tony!  Tony?! - słyszę Liama oraz Louisa. Biegają szukając mnie. W końcu zauważają. Tomlinson okrywa mnie marynarką.
Czuję, że któryś mnie unosi. Poprawiam trochę swój wygląd i idę pożegnać się z tatą.
- Skoro się źle czujesz to jedź - mówi niepewnie. Jest niespokojny. Może dlatego, że domyśla się kogo widziałam.
- Miłej zabawy...
Całuje moje czoło i uważnie obserwuje, jak Lou i Liam zabierają mnie z przyjęcia. Półprzytomną prowadzą do auta. Nawet dźwięk zamykanych drzwi nie wraca mi świadomości. Dlaczego mi nie powiedział? Ani jeden ani drugi. To miało mnie uchronić? To po co go zapraszał? Nie pozwalam sobie się rozpłakać przy chłopakach.
Louis prowadzi samochód skupiony na drodze, ale słucha co do niego mówi kolega. Są czymś przyjęci, a ja nawet nie rozumiem o co chodzi. Powiedzieli, że będą się zmieniać na dyżur. Ale dlaczego? Co się dzieje? Chyba nie chcą ciągle pilnować mnie? To głupie. Nic się nie dzieje, a przed domem jest ochrona. Marszczę brwi słysząc jak się umawiają. Najpierw zostaje ze mną Liam. Podobno ma dołączyć jeszcze jakiś Niall. Jeszcze go nie poznałam. Harry nie zdą...No nie...Znów go wspominam. Bez słowa idę na górę i zamykam się w łazience.
Zdejmuję sukienkę i odkładam ją na kosz do prania. Patrzę w lustro na swoją bladą twarz. Nawet makijaż nie był wstanie tego ukryć. Wzdycham cicho i wyciągam każdą spinkę z włosów. Te już bez upięcia opadają bezwładnie na moje ramiona.
Naga wchodzę pod prysznic. Szum wody zagłuszona mój płacz...
~~~~~*~~~~~~
Więc w jakimś stopniu znacie prawdę...
Jeśli chcecie zamówić zwiastun to zapraszam http://dark-trailer.blogspot.com/

A TO NIESPODZIANKA I NOWY BLOG DLA WAS
Jednakże nie wiem, kiedy będzie pierwszy rozdział. Jest napisany, ale nie wiem kiedy zostanie dodany.


http://run-sunshine-fanfiction.blogspot.com/

piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 27

Wreszcie wolne. Świąteczna przerwa i czas przygotowań. Prezenty, pomysły na wyjazdy. Śnieg pada już codziennie zasypiając ulice Londynu.
 Poprawiam moje zdjęcie z Harry na tablicy korkowej. Jest ich tu wiele. Akurat to zrobili nam na balu.
 - Na pewno też tam ze mną byłaś.. - mówię cicho i siadam niżej na krześle. Jakoś dziwnie się czuje.
 Zawsze jest przy mnie. Dzięki niej jestem w stanie przetrwać każdy kolejny dzień
 Mam tylko nadzieje, że księżniczka nie zabierze mi taty do pałacu na święta.
 Lub też spędzimy je wszyscy tam. Wcale mi się to nie uśmiecha, ale tacie nie odmowie. Zerkam na telefon w nadziei, że Harry się odezwał.
 Nic, pusto. Może znowu się spił. Pojadę do niego wieczorem.
 Wzdycham cicho i wstaję z krzesła. Biorę czerwony lakier do paznokci.
 Siadam na podłodze i maluje.
 Nie mam lepszego zajęcia. Tata w pracy, Emilia u siebie, a Tessa z Rileyem na zakupach.
 Po obiedzie ubieram się ciepło i na nogach idę do domu mojego chłopaka.
 Chcę skorzystać ze świeżego powietrza. Jest zimno, ale to mi nie przeszkadza.
 Spacer zajmuje mi około godziny. Tupie nogami i pukam do drzwi.
 W końcu sama je popycham. Są otwarte. Nie śmierdzi alkoholem. Nawet nie ma butelek. Jest czysto i wręcz pusto.
 - Harry? - szukam go po domu.
 Nie odpowiada mi, ale schodzi po schodach. Ubrany w czarne spodnie oraz koszulkę z napisem. Ma również ciemną marynarkę, a w ręku sportową torbę. Rzuca ją pod ścianę i patrzy na mnie.
 - Nie otwierałeś więc weszłam. Co to? - pytam pokazując na bagaż.
 - Rzeczy - odpowiada, ubierając buty.
 - Jedziesz gdzieś?
 - Można tak powiedzieć - czemu on jest taki beznamiętny?
 - Na długo? - odwracam go do siebie.
 - Tak. Na długo - patrzy na mnie bez emocji w oczach, po czym dodaje. - Więcej mnie nie zobaczysz.
 - Miałeś być na święta.
 - Ale nie będę. Nie będę na święta, nie będę na wakacje, w ogóle mnie nie będzie. Posłuchaj - łapie mój podbródek. - Kocham cię. Najbardziej na świecie. Nikt nie będzie kochał ciebie tak jak ja, ale nie mam wyjścia.
 - O czym ty mówisz? - nic nie rozumiem.
 - Już mówiłem. Więcej mnie nie zobaczysz dla swojego dobra.
 - Nie chce tak.
 - Kocham cię - składa pocałunek na moim czole i zabiera rzeczy.
 - Harry! Nie. Co ty robisz?! Czekaj. O Boże nie..
 Podaje mi klucze od domu i zakłada kurtkę. Później wychodzi.
 On to na prawdę robi. Biegnę za nim i go łapie.
 - Przepraszam. Jeśli coś zrobiłam to strasznie przepraszam. Nie zostawiaj mnie.
 Nie wierzę, że to wszystko się dzieje. Dlaczego? Przecież było dobrze. Idealnie. - W salonie znajdziesz dokumenty oraz klucze od domu nad jeziorem. Dbaj o siebie - rzuca mi jeszcze jedno spojrzenie.
 - Harry! - krzyczę i płacę, gdy odjeżdża.
 Samochód znika za zakrętem. To jakiś chory koszmar. Na pewno zaraz się obudzę i będzie obok.
 Stoję na mrozie i płacze nie mogąc się uspokoić. Biorę klucze, zamykam dom i jak nieprzytomna wzywam taksówkę. Jadę do domku. Działam jak maszyna.
 Wszystko przypomina Harry'ego. Ja w to po prostu nie wierzę. Kocha mnie! Musiał być jakiś powód. Zwolnił się u taty? Zamknął kasyno?
 Nie wiem. Nic nie wiem. Późno w nocy widzę jak dzwoni mój telefon. 6 nieodebranych połączenie. Siedzę i tylko patrzę na wyświetlacz.
 Żadne nie jest od Harry'ego. Żadne. Tata, Riley i tak w kółko.
 Chowam twarz w dłonie i znów płacze.
 Nie umiem sobie z tym poradzić. Pamiętam jak powiedziałam, że zrobię wszystko co on ze chce...Mam o siebie dbać...
 Dostaje spazm i krztuszę się łzami.
 Chcę dostać odpowiedź na jedno pytanie. Dlaczego mnie zostawił?
 Pale w kominku gdy robi się zimno. Siedzę przed nim na podłodze całą noc i patrzę w płomień.
 Codziennie jest gorzej. Jestem oderwana od rzeczywistości. Nie dochodzi do mnie nic co mówią tata, Tessa czy Riley. Bo wróciłam do domu.
 Snuje się po domu jak cień całymi dniami.
 - Tak nie może być - mówi tata w końcu. Wchodzi do mojego pokoju. Dzisiaj jest ostatni dzień wolnego.
 Na święta nigdzie nie poszłam. Tata został ze mną w domu. Po prostu siedzieliśmy jedno koło drugiego.
 Nic mi nie powiedział. Tylko tyle, że potwierdził moje myśli o zamknięciu kasyna i zerwaniu współpracy.
- Posłuchaj. Antonietta on jest przeszłością. Nie wróci. I może to dobrze. Harry nie miał czystego sumienia - siada obok mnie na łóżku.
 Odwracam się do niego plecami bez słowa.
 Łapie mnie za ramię i przeciąga na swoje kolana.
- Musisz zacząć normalnie funkcjonować.
 Rozpłakuje się. Wtulam w jego ramię i mocze błękitną koszule taty.
 - Malutka - kołysze mnie. - Proszę cię. Przestań. Płacz nie wróci ci Harry ego.
 - On mnie kochał. Przez chwilę na pewno mnie kochał..
 - Kochał cię Tonnie. - wzdycha i podaje mi list.
 - Co to?
 - Otwórz i już nie płacz - ociera moje łzy i sadzą mnie na łóżku. Wychodzi z pokoju zostawiając drzwi otwarte.
 Ocieram łzy i rozdzieram kopertę biorąc do rąk zapisaną kartkę.
 Droga...hm nie...najdroższy skarbie,
 Nie umiem pisać listu. Jestem w tym beznadziejny. Tak samo jak beznadziejny jestem w związkach. Nie odpowiem ci Dlaczego, chociaż wiem że cię to meczy. Nie powiem, że MY to nie miało przyszłości. Przeszłość zaczęła gonić mnie. I jak juz mówiłem ty jesteś dla mnie najważniejsza. Dlatego masz o siebie dbać i żyć dalej. Ashtona dalej nie lubię, ale skoro ma być twoim wsparciem to dobrze. Kochanie...
 Tak myślałem, bo teraz mam na to bardzo dużo czasu, o tym co zrobić abyś była szczęśliwa. Ale nie mogę zobaczyć czy się uśmiechasz. Więcej się nie odezwę. Nie martw się. Przestanę ci o sobie przypominać. 
Twój na zawsze Harry
 - Mama zrób coś..
 Zagryzam mocno wargę, aby znów nie wybuchnąć płaczem.
 Patrzę w te literki sama nie wiem ile.
 Czas nie ma dla mnie znaczenia. Opadam na poduszki i zamykam oczy. Nie będę przygotowana do szkoły.
 Nowy rok zawsze daje nowe nadzieję. Ten zaczął się do bani. Straciłam go. Nie wiem co się z nim dzieje.
 Nic nie wiem. Jedynie, że da mi spokój. A ja wcale nie chcę żeby to robił. Dlaczego myśli tylko o sobie?
 Zasypiam nawet nie wiem kiedy.
 ~*~
Tydzień po powrocie do szkoły, odzyskuję świadomość. Nauka. Matura. Muszę się na tym skupić.
 Ashton mi pomaga, ale nie jest nachalny. Wie, że lubię być teraz sama.
 - Odwieźć cię czy Riley? - pyta, gdy wychodzimy po matematyce.
 - Pewnie przyjechał.. - poprawiam plecak.
 Kiwa głową i wychodzimy ze szkoły. Widzę, że Liam stoi obok Rileya. No tak. Pilnuje mnie.
 - Wyraźnie powiedział że nie będzie mi o sobie przypominać - nie wytrzymuję. - Przypominasz mi o nim.
 - Co? - odwraca się w moja stronę. - Nie zwolnił mnie z obowiązku.
 - Ja cię zwalniam.
 - Będę cię chronił. Wybacz - patrzy na mnie przepraszająco. Ciekawe czy on coś wie.
 - Nie bądź egoistą jak on. Nikt bardziej mnie nie skrzywdzi. - wsiadam do auta.
 - Dzień dobry - mówi...wujek Harry ego.
 - Nie dobry.
 - Dlaczego? Zła ocena? - nasze spojrzenia krzyżują się w lusterku.
 - Coś takiego..
 - Przykro mi - wzdycha dając kierunkowskaz.
 - Możemy po prostu... proszę..
 - Musisz rozmawiać Antonietta. Musisz.
 - Innym razem.
 - Nie innym. Najwyższa pora - mówi stanowczo.
 - Nie rozkazuj mi. Nie zatrzymałeś go. Nic nie zrobiłeś!
 - A co miałem zrobić? - jest spokojny. - Nie miał wyjścia.
 - Ty coś wiesz. Powiedz mi.
 - Nie - odpowiada i wyprzedza auto.
 - Proszę, błagam Riley.
Nic nie mówi. Jestem załamana. Wszyscy wiedzą, a ja nie.
 - Zdrajca. - mówię i wchodzę do domu.
 Od razu udaję się do swojego pokoju. Rzucam plecak pod ścianę. Patrzę na zdjęcia.
 Zostawiłam tylko to z balu. To wtedy musiałam popełnić błąd.
 Coś musiało pójść nie tak.
 Schodzę na dół i ukradkiem idę do barku ojca.
 Upiję się. Przestanę myśleć. Zacznę płakać. Idealny plan na kolejne dni.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~
NO więc...nastał ten smutny moment. Harry odszedł. 
Jak to odbieracie?


sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 26

 Siedzę przed lustrem i zmywam nieudaną kreskę. Jest dopiero 10 rano, ale wolę popróbować wcześniej.
 Bal zacznie się o 17. Zdobyłam wreszcie wymarzoną suknie. Odkładam pędzel i patrzę na efekt końcowy. Nie podoba mi się. Musze to poprawić. Musi być po prostu idealnie. Harry śpi na moim łóżku po nocy w kasynie. Dopiero teraz zauważam limo pod jego okiem. Wieczorem jak przyszedł nie widziałam. Poczekam do jutra. Nie chce dzisiaj psuć mu humoru.Jezu on to kiedyś w szpitalu wyląduje. Sierota. Wstaję i cicho wychodzę z pokoju. Muszę zmyć. Jeszcze ktoś mnie zobaczy i na zawał zejdzie.Przy okazji biorę prysznic. Po nim zakładam zwykły szary dres.Powiedziałam tacie, że nie chce ani kosmetyczek ani fryzjerek  Poradzę sobie sama. Mama mi nie pomoże, bo jej nie ma. Emilia szuka sukni.  Nie wiem kiedy ślub, nie pytam. Każdy projektant się będzie zabijał żeby móc ją dla niej uszyć. Bez makijażu, z warkoczem schodzę na dol. Zrobię mu jakieś śniadanie. Na pewno jest głodny. No o ile zaraz wstanie. Tata siedzi przy stole i chyba odpisuje na maile.
 - Cześć.. - wyciągam kubki na kawę.
 - Cześć słońce - nie odrywa wzroku od monitora.
 - Jak tam? - sprawdzam czy wie co się do niego mówi.
 - Cholera...- cofa coś co napisał. - Ugh dobrze. Jak się czujesz przed balem?
 - Jak codziennie rano.. - może nie do końca tak jest.
 - Zero stresu?
 - Może trochę... Ymm, ty masz jakieś plany?
 - Nie. Dzisiaj zostaję w domu. Czemu auto Stylesa stoi przed domem?
 - Bo Styles jest u mnie w pokoju?
 - O tej porze? Nie widziałem jak wchodził i to mi się nie podoba - Patrzy na mnie uważnie. A raczej podejrzliwie. Tak tato! Nie jestem dziewicą.
 - Powinieneś zrozumieć. - mruczę.
 - Porozmawiam z nim. Poważnie.
 - Nie ma sensu..
 - Ty masz 17 lat. Musisz skupić się na nauce a nie na seksie - mówi stanowczo.
 - Jestem w takim wieku... ty nie zrozumiesz, zapytaj tej swoj... Albo lepiej nie, bo jeszcze ci nagada żebyś mnie gdzieś..
 - Przestań. Znów zaczynasz. Emilia cię lubi i szanuje.
 - Nie chce się kłócić tato.
 - Więc zacznij akceptować rzeczywistość.
 Zaciskam usta i kończę śniadanie. Wolę zakończyć temat. Kawa i talerz niosę na górę.Otwieram łokciem drzwi i wchodzę cicho do środka.Śpi. No tak myślałam. Muszę obłożyć lodem jego oko, bo będzie miał ma balu siniaka. Delikatnie zaczynam go budzić.
 Łapie mnie w talii i ląduję na łóżku.
 - Cześć - jeżdżę palcem po jego wardze.
 Lekko rozcięta , ale wygina się w uśmiechu.
- Cześć skarbie.
 Całuje go i podaje śniadanie.
 - Anioł...- mruczy.
 Chłopak je a ja trochę sprzątam w pokoju.
 Czuję jego wzrok na siebie. Dosłownie śledzi każdy mój ruch.
 Co jakiś czas posyłam mu uśmiech. Mam wrażenie, że to go jakby trochę resetuje.
 - Misiu, a na tym balu będzie przewodniczący szkoły? - pyta.
 - Będzie Harry. Planuje z nim zatańczyć co nie będzie ci przeszkadzać bo wiesz jak bardzo zależy mi na dzisiejszym wieczorze prawda?
 Mierzy mnie wzrokiem, marszcząc brwi. Nic nie mówi. Z namiętnością pije kawę.
- Prawda? - pytam.
 - Taa...
 - Kocham cię.
 - Tyle, że ja ciebie mocniej.
- Nie. - przeczę palcem.
 Macha na mnie ręką i dopija kawę.
 - Nie wybierasz się do domu przed balem?
 - Jest jedenasta rano kobieto.
 - A bal już za 6 godzin.
 - No i? - przeciera oczy. - Ja się nie maluje.
 - Idź ty..
Pokazuje abym podeszła bliżej. Uśmiecha się.Mrużę oczy i ciekawa spełniam jego życzenie.
Przyciąga mnie na łóżko. Chwile później mocno przytula.
To kochany gest i sprawia mi dużą przyjemność.
Lubię czuć się bezpieczna w jego ramionach. On jest tylko mój i...właśnie zdałam sobie sprawę, że nie tylko ja będę świetnie wyglądać.
Na pewno wszystkie dziewczyny będą go podrywać.
Muszę go trzymać obok. Tak będzie lepiej. Matko, jak przez prawie dwie miesiące zmieniło się moje życie. Niegdyś nieśmiała dziewczyna, która unika uwagi chłopaków, dzisiaj ukochana przystojnego oraz atrakcyjnego mężczyzny.
- Harry nie mogę tak, bo zasnę...
- To zaśnij. Odpoczniesz - odpowiada miękko.
- Nie mam czasu - siadam gwałtownie.
Bierze poduszkę i zaczyna w nią krzyczeć, że zaraz oszaleje przeze mnie.
- Strasznie cię kocham - stwierdzam spadając do kolejnej próby makijażu.
- Ja ciebie tez kochanie - całuje mnie w czoło i ubiera marynarkę. - Będę o szesnastej trzydzieści.
- Wcześniej. Harry nie możemy się spóźnić.
- Nie spóźnimy - zaczyna się śmiać. - Pa maleńka - wychodzi z pokoju zamykając drzwi.
Uśmiecham się do siebie w odbiciu i sięgam po podkład.
~*~
Harry otwiera mi drzwi czarnego audi i pomaga wysiąść.
Staje obok niego i łapie za rękę.
- Moja księżniczka - mówi z dumą.
- Tylko twoja.
Przyciąga mnie i jego wargi biorą w posiadanie moje. To długi i namiętny pocałunek.
Oddaje go kładąc dłonie na jego policzkach.
Błądzi rękoma po materiale mojej długiej, jasnoróżowej sukienki. 

- Chodźmy.. - szepcze mu w wargi.
Uśmiecha się, odrywając ode mnie. Idziemy do sali gimnastycznej.
Zdecydowanie mój chłopak wzbudza zainteresowanie zwłaszcza pośród żeńskiej części bawiących się.
Jednak on wydaje się nie zwracać uwagi na nikogo. Mocniej obejmuje mnie w talii, gdy podchodzi Ashton.
- Dobrze wyglądasz - uśmiecham się do przyjaciela.
- Ty wyglądasz zniewalająco Tony - lustruje mnie wzrokiem.
- Dzięki.
- Na pewno zostaniesz królową balu. - mówi uśmiechając się. Sam ma na sobie dobrze dobrany garnitur. Harry wygląda jakby chciał coś powiedzieć, ale tylko zaciska usta.
- Nie zależy mi na tym.
- To idę - pokazuje na tłum dziewczyn za sobą.
- No idź - burczy Harry.
Dźgam bruneta w bok i idziemy dalej. Witam się z paroma osobami. Jest naprawdę fajna atmosfera.
Słychać muzykę i szum.
Przetańczyłam z Harry'm trzy piosenki i nie zabiłam się w tych butach. Teraz czas na Ashtona. Wiem, że mój chłopak cały czas na nas patrzy. Posyłam mu uspokajający uśmiech. Tańczę z nim do końca piosenki i na koniec całuję go w policzek.To wymarzony i udany bal. Nie zapomnę tego wieczoru. 

~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Hej, hej :) Nic mi nie jest. Tydzień to nie tak duzo, nie przesadzajmy a spamy na asku są męczące :) Jednakże cieszę się, ze jesteście i czytacie. Najlepsi czytelnicy na świecie xxJedzie ktoś do Wiednia na koncert? 


czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział 25

When I stand, 
You fill me up with sweet words. 
Oh but when I walk. 
Then you talk. 
When you're burning.

Naprawdę ciekawi mnie to co Harry chce mi pokazać. I dlaczego potrzebny nam Riley? Jak zwykle wiele pytań i żadnych odpowiedzi. Siedzę na krześle, machając nogami, i jem jabłkowy kisiel. Śmieję się widząc śmieszne miny Harrego. Nie da mi spokojnie zjeść. Nawet Tessa stoi w progu salonu, całkiem rozbawiona.
Pokazuję mu język i odwracam się. Siada obok i łaskocze mnie po żebrach. Kubek prawie wypada mi z rąk.
- Harry! - śmieje się próbując na marne uciec.
- Daj buziaka i biegnij ubrać sukienkę - nachyla się nade mną.
Oboje jesteśmy w dobrych humorach.
- Sukienkę? Na niespodziankę? - marszczę brwi.
Przytakuje sam muskając moje usta. Uśmiecham się szeroko i lecę na górę. Muszę coś wybrać. Ale co to za problem? Mam pełno sukienek.  Otwieram garderobę i zastanawiam się.
Czarna, czerwona, niebieska, biała...Kurcze barwy szczęścia. Sięgam po jasno marchewkową sukienkę z odkrytymi plecami. Niestety gdy ją mierze zauważam jakąś plamę. Tupię nogą zła. A była taka ładna.
Ściągam ją i kontynuuje poszukiwania.
Słyszę, że ktoś wchodzi do mojego pokoju. Chwilę później widzę Emilię z poskładanymi rzeczami po praniu.
- Chyba nie możesz chodzić? - chowam się trochę. Pewnie ma lepszą figurę niż ja.
- Nie lubię siedzieć w miejscu. Wychodzisz?
- Jeju czego chcesz? - wychylam głowę.
- Twój tata prosił, abym cię pilnowała wiec pytam. Weź czerwoną - doradza.
- To co robię to nie twój interes. - oglądam wspomnianą sukienkę.
- Po części jest.
- W żadnej, nawet najmniejszej części - odpowiadam szybko.
Rano chciałam ją przeprosić. Nie wiem co się ze mną dzieje. Może to zazdrość o ojca. Nie akceptuję tej dziewczyny. I chyba w najbliższym czasie to się nie zmieni.
- Nie mów tak. to już nudne - podlewa kwiatki na parapecie.
-Też mam dość niektórych.. rzeczy.
- Wybredna jesteś. Czarne szpilki - mówi, a później wychodzi.
Wiem że to głupie ale na przekór nie biorę wybranych przez nią butów, sukience jednak nie mogę się oprzeć. Poprawiam makijaż. Szukam ulubionego błyszczyku w kosmetyczce. Przestałam malować paznokcie, bo po prostu nie myślę nawet o kupowaniu lakierów.
Gotowa schodzę z torebką na dół. Riley ubrany jest w czarne spodnie i koszulkę z nadrukiem. Harry podobnie.
- Hej.. - mówię podejrzliwie.
- Cześć maleńka - mówią równo.
Nie wytrzymuję i zaczynam się śmiać. Są bardzo podobni. Patrzą na siebie zdziwieni. Potem Hazz bierze mnie za rękę i prowadzi do auta. Lamborghini. Nie pytam gdzie jedziemy bo wiem że nie ma sensu.
Nie powiedzą mi. W końcu to niespodzianka. Jedziemy w ciszy.
Przyglądam się widokom zza okna. Jest coraz ciemniej. Harry jak zwykle jedzie bardzo szybko.
Jestem zdziwiona, gdy wjeżdża na jakiś tor. Lampy, muzyka i inne samochody. Wysiada z auta i zamienia się z Rileyem.
- Co jest grane? - pytam.
- Twój szofer nie chwalił się, że bierze udział w wyścigach? - Harry ogląda się przez ramię.
- Co takiego? - patrze na mężczyznę.
- Ścigam się. Antonietta zapnij pasy.
- Po co więc miałam brać tą sukienkę? - jestem zdezorientowana.
- Bo idziemy na imprezę. Słońce myśl.
- Chyba mało wiem..
Nie odpowiada mi, bo słychać strzał. Auta gwałtownie ruszają. Cały wyścig siedzę niespokojna. Boje się ale podoba mi się to. To bardzo niebezpieczne. Pełne adrenaliny.
Zamykam oczy gdy gwałtownie skręca.
- Zaraz wygra - mówi Harry.
Rzeczywiście przekracza linie mety jako pierwszy. Oddycham z ulgą. Dojechaliśmy.
- Gratuluję. - mówię dalej w szoku.
Wysiadamy z samochodu. Harry przyciąga mnie do siebie.
- Cześć.. - uśmiecham się patrząc w górę.
- No hej skarbie.
- Daj mi ciuuumka.
- A weź sobie.
- Nie dostanę! - uderzam go w tors.
Pochyla się  i całuje w nos. Oplatam jego kark łącze nasze usta.
To długi oraz namiętny pocałunek. Kładzie ręce na moją pupę, unosząc do góry. Piszczę i śmieję się w jego wargi.
- Co teraz? Napad na bank?
- A chcesz? Da się załatwić.
- Harry no..
- Co kotku?
- Mamy przyzwoitkę.. - szepczę.
- Niee. Riley jedzie z kolegą.
- Super - znów muskam jego usta.
Harry niesie mnie do auta. Tak jak mówił zmierzamy na imprezę tyle że w jego kasynie.
Jest pełno ludzi których kojarzę z tego miejsca. Do niektórych uśmiecham się, a oni odpowiadają równie przyjaźnie. Kasyno zmieniło się dzisiaj w klub.  Trzymam się ramienia Harry'ego gdy sam wita różne osobistości. Wymienia parę słów i zaprasza mnie na drinka. Siadam przy barze i zakładam nogę na nogę biorąc szklankę z alkoholem do ręki. Harry przygląda mi się TYM spojrzeniem. Wiem. Znam je.
Uśmiecham się nieznacznie nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.
- Jesteś strasznie seksowna - mówi głośno, aby przekrzyczeć muzykę.
Opieram się wygodniej i jeżdżę palcem po udzie podsuwając sukienkę do góry. Błądzi wygłodniałym wzrokiem po moim ciele. Jemu nigdy nie jest mało. A ja cieszę się, że go pociągam najmniejszym ruchem. To dla mnie ogromny komplement. Podobać się takiemu mężczyźnie. Do tego on mnie kocha. Troszczy się i dba. Popełnił jeden błąd, ale do tego nie wraca.
- To z jakiejś okazji? - pokazuje na bawiących się ludzi.
Nie odrywa ode mnie wzroku.
- Z żadnego. Chodź - bierze mnie za rękę
Zeskakuję z krzesła i idę za nim.
Wychodzimy z głównej sali i mężczyzna prowadzi mnie do poznanego już przeze mnie gabinetu. Zamykam za nami drzwi i zostaje przyciśnięta do ściany. Całuje mnie a ja oddaje pocałunki trzymając go mocno za koszule. Podczas tego rozpinam jego spodnie. Opadają do kostek a ja przenoszę ręce na szyję bruneta i trzymam przy sobie. Udaje mi się nas odwrócić i to on jest przy ścianie.
- Jestem ci coś winna... - szepczę przy uchu mężczyzny i klękam znajdując się na poziomie jego dolnych partii. Pora się odwdzięczyć. Ciągnę jego bokserki w dół i łapie już dosyć gotową męskość Harrego. Składam na niej liczne pocałunki nie zaprzestając pieścić chłopaka ręką. Oblizuje wargi i biorę jego penisa do ust. Przez jego rozmiar potrzebuje chwile zanim zaczynam poruszać głową. Co jakiś czas zasysam policzki chcąc by było mu jak najlepiej.
- O kurwa - słyszę z góry. Harry opierając się o ścianę ciężko dyszy. Czyli jest mu dobrze.
To motywuje mnie do dalszej pracy. Chcę, żeby czuł się równie dobrze jak ja przy nim. Męskość bruneta jest coraz bardziej twarda. On sam wplata palce w moje włosy delikatnie nadając mi rytm.
Czuję, że jest coraz bliżej o czym świadczy pojawiająca się w moich ustach ciecz.
- Nie musisz...- jęczy przez zęby
Gładzę dłonią jego udo by pokazać mu że wszystko jest w porządku. Chce skończyć co zaczęłam.
Wybucha w moich ustach. W pierwszej chwili jestem nieco zszokowana nowym smakiem, ale później z łatwością to przełykam.
Palcem czyszczę kąciki ust i oblizuje go wstając.
- Na biurko. Już - mówi widocznie już dochodząc do siebie.
- Kochanie spokojnie..- Rozpinam jego koszule całując odkryty tors.
On za to ściąga ze mnie sukienkę. Błądzi dłońmi po całym moim ciele. Zahacza o majtki.  Robię mu malinkę którą później dumna podziwiam.
- Kotku, robisz postępy - mruczy wprost do mojego ucha.
- Uczę się.
- I bardzo mi się to podoba.
- Mnie również, nie masz pojęcia jak.. - poruszam wargami dotykając jego ucha.
W jednej chwili ląduję na biurku. Jęczę zderzając się z twardym biurkiem. Harry obdarowuje mnie gradem pocałunków, a ręką rozsuwa mi nogi. Tak. Ten dotyk który uwielbiam, który mnie uzależnia. Posyła mi drapieżny uśmiech i wbija we mnie palce, które mają przygotować moją kobiecość.
Ledwo powstrzymuję krzyk. Mam ochotę go zabić za to ale to takie przyjemne.
- Nikt cię nie usłyszy kochanie... - porusza palcami.
- Dlaczego zawsze musisz... - odchylam głowę do tyłu.
 Zostawia mnie. Jestem nie zadowolona. Okrąża biurko i siada na krześle. Każe mi podejść.
 Przysięgam że kiedyś go zabije. Frustracja karze mi robić co mówi.
 Przyciąga mnie na swoje kolana i nabija na siebie.
 - Tak.. - łapie się jego ramion.
 - Moja piękna - sapie całując mój dekolt.
 Poruszam się na nim. Dajemy sobie tyle przyjemności.
 To nie opisana rozkosz.
 - Harry! - krzyczę jego imię będąc coraz bliżej.
 - Tonnie - jęczy całując moją szyję.
 Całuje go mocno i chaotycznie.
 Oddaje moje pocałunki tak samo zachłannie. Osiągamy szczyt razem.
 Czuje to całą sobą. Nigdy nie mam go dość.
 Przytula mnie mocno do siebie. Całe moje ciało drży.
 - Harry.. zapomnieliśmy..
 - Weźmiesz tabletki. Nie martw się kochanie - jeździ palcami po moim kręgosłupie.
 - Kocham cię.
 - Ja ciebie tez. Trzymam w rękach mój cały świat.
 - Nie zostawiaj mnie..
 - Dlaczego miałbym cię zostawić? - unosi mój podbródek i patrzy w oczy.
 - Z jakiegokolwiek powodu.
 - Więc ty mnie nie opuszczaj, bo ja już oddałem ci serce.
 Oplatam jego szyję i się przytulam.
 Jestem bezpieczna. Całkowicie.

~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~
Fragment 1 rozdziału przerobionej Vanilli
"Gdy dalej obserwuję każdy ruch nowego gościa, nasze spojrzenia się krzyżują. Żywo zielone tęczówki wpatrują się we mnie bardzo intensywnie, a ja zapominam nagle jak wziąć oddech.Chwilę później mój tata idzie z nim w stronę schodów. Czyli do mnie. Kręcę głową próbując odzyskać przytomność. Powoli staję na parkiecie i czekam aż do mnie dojdą.- Antonietta, jak ślicznie wyglądasz kochanie – mężczyzna całuje moje czoło. – Poznaj mojego przyjaciela, Matthewa Edwards’a – wskazuje ręką na chłopaka bardzo z tego zadowolony. "

sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 24

 Harry siedzi na kanapie w drogim salonie i odchyla głowę do tylu. Pewnie bardzo podoba mu się biały podwieszany sufit z lampami. Siedzimy tu drugą godzinę, szukając sukienki na mój bal.
 - A ta? - staje przed nim w kremowej sukience dekorowanej złotą nitką.
 - Śliczna kochanie. We wszystkim wyglądasz cudownie - spogląda na mnie, opierając kostkę o kolano.
 - Miałeś mi pomóc. - kładę ręce na biodra. - To ważne. Następna taka ważna uroczystość to.... Ślub.
 Patrzy na mnie, a chwilę później ląduję na jego kolanie.
- Nasz? - uśmiecha się.
 - Mój.. - odpowiadam wymijająco.
#026 - 001~38 - AlexisFan.net - Photo Gallery - O ile wiem to na zawsze - mówi do mojego ucha. -sama tak powiedziałaś.
 - Nie chce wyjść na.. No wiesz..
 - Skarbie, kiedyś staniemy przed ołtarzem. Obiecuję.
 Uśmiecham się szeroko i całuje go. Nie przeszkadzają nam klienci wokół. Wstaje i wracam na miejsce.
- To jak?
- Kupię ci wszystkie - puszcza mi oczko. Zauważam jak do sklepu wchodzi Emilie.
- Znalazłam was. Cześć Harry - całuje zdezorientowanego mężczyznę w policzek.
Zakładam ręce piersi. Niech się do niego nie zbliża.
- Chciałam ci pomóc - zwraca się do mnie. - Ian wspominał, że wybierasz sukienkę.
- Harry mi pomaga.
Wspominamy podnosi się, odkładając katalog.
- Drogie panie idę szukać garnituru.- mówi i zaraz się ulatnia.
 Odwracam się i znikam w przymierzalni. Słyszę stukot jej szpilek. Wygląda jak milion dolarów chociaż nie przesadza z makijażem.
- Hej, poczekaj. Mała naprawdę chcę ci pomoc.
 Mała? No proszę.. Odezwała się matka miłosierna.
 - Znów Chcesz się kłócić? To dziecinne.
 - Jak dasz mi spokój to nie będzie okazji do kłótni.
 - Nie. Chcę, abyś w końcu opuściła. Jeśli uważasz, że twój tata jest nieszczęśliwy to jest z coś nie tak z Tobą.
 - To masz powód żeby się ode mnie odpieprzyć.
 - Przestań tak do mnie mówić. Nie patrz tylko na siebie i nie zachowuj się jak egoistka.
 - Już mi to mówiłaś. - wychodzę i ją wymijam.
 Łapie mnie za rękę. Patrzy prosząco.
 - To nie moja wina że mój ojciec jest naiwny. Przez ciebie mam go coraz mniej!
 - Ty jesteś samolubna a on szczęśliwy.
 - Masz go, udało ci się więc mnie zostaw.
 - Tak. Udało mi się. Jest cudowny. Szkoda, że nie możesz zrozumieć że kocham - ze łzami w oczach opuszcza sklep.
Chyba chwilę jest mi jej nawet szkoda. Staram się przestać o tym myśleć i wreszcie znaleźć sukienkę. Po cholerę jechała do miasta. Harry wraca do mnie z kubkiem kawy. Podaje mi do ust ulubiony ciepły napój ze starbucksa.
 - Zdrajca. - mówię zła, ale chyba na siebie.
 - Mogę was rozdzielać jak będziecie się bić, ale nie każ mi słuchać kłótni. Wybrałaś coś? - całuje mój obojczyk.
 - Nic. Może... mogła mi pomóc? - głośno myślę.
 - Ja zaraz zwariuje - siada na kanapie zdejmując marynarkę. Ekspedientka podaje mu szklankę wody. - Dziękuję - wypija całą, znów wpatrując się w sufit.
 - Była taka smutna.. Pokarało mnie i nie mam sukienki. Możemy iść.
 - Możemy iść. Słyszała pani? - patrzy na blondynkę. - Cud.
 Podnosi się i przerzuca mnie przez ramię.
 - Harry nie mam humoru.. - podskakuje\ę, gdy idzie.
 Nie odpowiada mi.
 - Zamówię ci kurwa taką sukienkę jakiej nikt nie ma, a teraz pomóż wybrać mi garnitur.
 - mówi po chwili, stawiając mnie w sklepie.
 - Garnitur - klaszczę i od razu idę szukać.
 Tu jest wiele modeli. Młoda blondynka bardzo chętnie mi pomaga. Gdy dostrzegam model na wystawie zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Smoking. Po prostu idealny. Karzę mu go od razu przymierzyć. Idealny.
 - Wyglądam jak pajac - mruczy pod nosem.
 - Ślicznie.
 - Tylko czarna koszula mniej pasuje. Proponuję tę - blondynka pokazuje nam białą koszulę.
 - Nie mam spinek - mówi Harry. Jak nie ma? Tyle bankietów i zawsze miał jedną i tą samą złotą parę. Chyba że...
 - Zaraz znajdziemy - wzdycham. Wychodzimy ze sklepu z kilkoma statkami.
 - Głodna? - pyta szukając kluczyków. Otwiera bagażnik i wkłada zakupy
 - Nie. Harry przepraszam, ale chce wrócić do domu..
 - Odwiozę cię i jadę do kasyna. A potem z twoim tatą na siłownię - otwiera mi drzwiczki.
 - Tylko... proszę, ostrożnie.
 Śmieje się, wsiadając do środka. Obiad Tessy jest pyszny. Nie wypuściła Hazzy zanim nie zjadł. A teraz pomagam jej sprzątać. Zostajemy same we trójkę.
 - Jaką miałaś sukienkę na swoim balu? - pytam kobiety załamana.
 - Błękitną, bo pasowała do oczu mojego partnera.
 - Musiałaś wyglądać cudownie..
 - Może tak było - odpowiada wkładając naczynia do zmywarki.
 - Masz zdjęcie?
 - Tak. Jest tam gdzieś w pudle. Ale to czarno białe zdjęcie - posyła mi uśmiech.
 Opieram się na rękach i wzdycham.
 Harry powiedział, że zdobędzie dla mnie suknie. Wiem, że jak coś mówi to się wywiązuje z tego.
 Ale ja chciałabym sama ją znaleźć. Zrobić mu niespodziankę. Cały czas mu powtarzam że sobie poradzę. Nie mam tylko pojęcia jak. - Coś jeszcze trzeba pomóc? - pytam.
 - Nie. Możesz iść na górę. Masz dużo nauki?
 - Idę szukać sukienki. Mam mało czasu. Wiesz... to chyba kara.. - mruczę i wchodzę na górę. Rzucam się na łóżko.
 Dzisiaj na pewno tego nie znajdę. Przeglądam parę stron, ale w końcu rezygnuję. Zasypiam nad lekturą. Słyszę cichy trzask oraz szelest. Przebudzam się z miłego snu. W pokoju jest juz ciemno.
 Nie zamknęłam okna. Powoli wstaje i idę to zrobić.
 Gdy wracam do łóżka, Harry na nim leży.
 Zatykam usta dłońmi i osuwam się po ścianie nawet nie wiem kiedy tracąc władze w nogach. Tak strasznie mnie przestraszył.
 - Mówiłem, że będę częściej robić ci takie wizyty - spokojnie bierze mnie na ręce.
 - O Boże.. - dochodzę do siebie. - nienawidzę cię - mamrocze.
 - Kochasz mnie. Czemu spisz w ubraniu? -zaczyna mnie rozbierać.
 - Byłam zmęczona. - wyjaśniam sięgając po coś do spania.
 Przebiera mnie i całuje w czoło. Zamyka książki, które odkłada na biurko.
 - Znajdę ją. Szczena ci opadnie jak ją zobaczysz.
 - Dobrze kotku. Na pewno tak będzie.
 Uśmiecham się i całuje go w usta.
 Zakłada mi na nogi skarpetki i przykrywa kołdrą. Naprawdę jest coraz chłodniej.
 - Mój przytulak..
 - Proszę - podaje mi miśka.
 - I jeszcze ty.
 Słyszę jak się śmieje i zaraz kładzie obok. Bierze moje nogi między swoje. - Lód po prostu - mówi tuląc mnie.
 - Od tego mam ciebie - wgrzebuje się jeszcze bardziej między jego ramiona.
 Głaszcze mój policzek. Ten policzek. Zasypiam czując się najbezpieczniej pod słońcem.Delikatne łaskotanie mojej szyi, powoduje że otwieram oczy. Hazz śpi i to jego loczki są winne pobudki.
 Patrzę na zegarek. Dzisiaj sobota a ja budzę się o 7 rano. Idę do kuchni. Umiem przyznać się do błędu. Staje przed sypialnią taty i pukam.
- Jest tam? - pytam przez drzwi.
 A może jeszcze nie?
 Nie słyszę odpowiedzi. Po chwili jednak drzwi się otwierają. W progu staje zasypany tata. Widzę, że pokój jest pusty.
 - Ym.. Przepraszam, że budzę, ale... czyli jej nie ma?
 - Przyjdzie dopiero na obiad - mówi zdezorientowany.
 - Świetnie.. - mruczę.
 - Nie możesz spać? - całuje mnie w czoło i przytula. - Wczoraj z Harrym trochę poćwiczyliśmy.
 - Nieważne... śpij dalej.
 Macha na mnie ręką i wraca do łóżka.
 Sama idę do siebie. Kładę się obok Hazzy i delikatnie całuje jego usta. Mruczy jeszcze śpiąc. Automatycznie mnie do siebie przyciąga.  Jestem znacznie bliżej. Nie przestaje łączyć naszych ust ani na chwilę. Czuję uśmiech bruneta. Otwiera oczy i oddaje pocałunki, patrząc w moje.  Łapię w dłonie jego twarz i pogłębiam znacznie pieszczoty. Obraca nas i przypiera mnie ciałem do łóżka. Jego język prosi mnie o zgodę. Rozwieram wargi dając mu ją.
 Przesuwa ręką po mojej nodze. Już nie czuję chłodu w pokoju. Wystarczy jeden dotyk, a każdy nerw w moim ciele zaczyna reagować. Wsuwa dłoń pod koszulkę.
 Oplatam jego kark pilnując by nie odsuną się dalej niż tego chce.
 - Lubię Cię dotykać - przygryza moją dolną wargę
 - Też to lubię.
 - Bardzo? - schodzi pocałunkami na moją szyję. Palcami wodzi obok mojej piersi, ale jej nie dotyka. Wraca do mojego uda a później wsuwa palce za krawędź majtek.
 - Cholernie.. - mówię wiedząc że to lubi.
 Harry wygląda teraz seksownie i uroczo. Nie ma koszulki, a jego włosy są w nieładzie.
 - Chodź ze mną pod prysznic...
 - Z tobą mogę iść nawet do wanny - śmieje się.
 Wygramalam się spod niego i idę do łazienki.
 Idzie za mną. Zamykamy drzwi od toalety. Zdejmuje ze mnie koszulkę.
- Sama to zrób - pokazuje na bieliznę.
 Najpierw zajmuje się jego spodniami i dopiero naga wchodzę do kabiny.
 Powtarza mój ruch. Woda zaczyna parować.
 Poranny prysznic zaliczam do bardzo udanych.
 Do tego Tessa przynosi nam śniadanie do pokoju, a obecność Harryego zostawia w tajemnicy.
 Jest kochana, uwielbiam ją.
 - Będę przyszywaną babcią? - uśmiecha się do nas.
 - O matko..
 - O niczym nie wiem - Harry śmiejąc się wyciera mi włosy.
 Tessa wychodzi. Z Harrym spędzamy w moim pokoju całe południe.
 - Nie chce mi się iść od ciebie...
 - Nie idź. Będę siedziała sama.
 - Co chcesz robić?
 - Cokolwiek - wzruszam ramionami. Schodzimy dopiero na obiad.
 Właśnie tata z Emilią wchodzą do domu. Pomaga zdjąć jej płaszcz.
 Owinęła go sobie wokół palca. Zdecydowanie.
 Mężczyzna obejmuje ją w talii i powoli prowadzi do stołu. Skręciła kostkę.
 Błagam tylko niech to nie będzie przeze mnie. No i pewnie tu zamieszka..
 - Cześć - witają się z nami.
 Mruczę cicho odpowiedź. Jemy obiad w ciszy.
 - Wybrałaś sukienkę? - pyta ojciec podając mi dzbanek z kompotem.
 - Jeszcze nie..
 - Jeszcze zdążysz.
 - Tak, na pewno.. - grzebie w talerzu.
 - Widziałam ładną - po chwili odzywa się Emilia. - Długa i morska
 Harry widząc że chce się odezwać wyprzedza mnie.
 - Co ci się stało?
 - Za wysokie buty i piasek - odpowiada.
 - Piasek? - pytam cicho.
 - Plac zabaw. Byłam z siostrzeńcem na placu zabaw przed pałacem
 No tak. Spacerek. Opieram głowę na ręce.
 - Chodź. Idziemy - Harry ciągnie mnie za ramię.
 Wychodzimy do ogrodu.
 - Widzę, że nie chcesz spędzać z nią czasu. Zabieram cię stad. Idź się ubrać.
 - Nie słyszałeś.? Przed pałacem. O Boże... ona będzie chciała go zatrzymać przez dziecko.
 - Oni nie mają dziecka - patrzy na mnie z politowaniem. - Wymyślasz niewiadomo co. To zwykła dziewczyna.
 - Gdzie jedziemy?
 Nie odpowiada mi, tylko popycha do domu. Dopiero ciepło ubraną zabiera mnie na kawę do Starbucksa, a później na koncert w central parku. - Wieczorem tez mam niespodziankę. Ale to dopiero z Rileyem - obejmuje mnie od tyłu i pociera moje ramiona.
 - Z nim?
 Przytakuje opierając podbródek o moją głowę. No tak. Jest dużo wyższy.
 Koncert jest na prawdę udany i świetny.
 Poza tym naprawdę chcę na chwile o wszystkim przestać myśleć. O Emilii czy o sukience. A nawet o Ashtonie który chce mnie wyciągnąć na ten bal. Zatracam się w ramionach bruneta i przymykam oczy.
Siedzimy na jednej z miejskich ławek i obserwujemy ludzi, którzy w ogóle nie zauważają siebie. Pędzą gdzieś. Nie mają czasu. Ciągle się spieszą. Czas nie staje, a oni chcą go dogonić. Jak będzie wyglądało nasze życie? Spontaniczne czy zacznie być nudne i przewidywalne?
 Mam nadzieje że tak nie będzie. Że oboje będziemy się zaskakiwać i ciągle dbać o nasz związek.
 - Nie jest ci zimno? - pyta, a jego głos przesycony jest troską. Wiem, że się martwi.
 - Jest świetnie..
 Kiwa głową i wtula nos w moje włosy. Czemu jestem tak uzależniona od jego obecności?
 - Chodźmy stąd..
 - Gdzie chcesz iść kochanie? - spogląda na mnie z szerokim uśmiechem.
 - No nie wiem. Kawę? Ciastko?
 - Tyle kawy na jeden dzień? Co ty będziesz w nocy robić Tonnie - mruga do mnie i pomaga wstać.
 - Jest kilka sposobów.
 - Jakich? - pyta zaciekawiony, splatając nasze dłonie.
 - Och.. całą masę - zahaczam palcem o jego pasek.
 Podnosi mnie tak ze oplatam nogami jego pas. Krótko całuje moje usta.
- Jesteś niemożliwa.
 - No wiem.
 Tracą nosem mój policzek. Niesie mnie do samochodu.
 Sadza mnie na miejscu pasażera i sam rusza.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~
Cześć! Wstawiam rozdział i idę czytać książkę.Może coś mnie z mowytuje. Macie jakieś fajne pomysły na opowiadania?