czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 1

What is to win?
Temperature is running high
Let me know
I got a tiger’s eye
– Na jutro opisać wojnę z dzisiejszej lekcji - mówi Zrzęda, kiedy dzwoni dzwonek na przerwę.

            Tak bardzo nie lubię tej nauczycielki. Powinna odejść na emeryturę. Znęca się nad biednymi licealistami, którzy niczym jej nie zawinili. Ja na pewno nie, a muszę pokutować. Czy ona nie rozumie, że z innych przedmiotów również są lekcje? Jasne... Z biologii wykład na temat bezkręgowców. Chemia... Doświadczenie, które zniszczył mi ojciec, a przecież nie zrobię go w jeden dzień, bo pleśni tak szybko nie wyhoduję. Matma. To tradycja - trzy kartki z podręcznika. Historia. Zrzęda nie mogła sobie odpuścić. Ciekawe co będziemy mieli z fizyki. Zapewne kilka stron z zadaniami. Jak twierdzi nauczyciel: „Lepiej przygotujecie się do egzaminu dojrzałości.”

                        Dzień zapowiada się ciekawie. Będę siedzieć nad książkami pół nocy

i odrabiać prace domowe. Jakbym nie miała lepszych zajęć. Nie, chwila, nie mam lepszych zajęć oprócz chodzenia po sklepach i wydawania grubych milionów mojego tatusia. Dobrze zarabia, więc jest jakaś korzyść. Owszem mamy największy dom w okolicy i dysponujemy kilkoma autami w garażu, ale jakoś mi to nie jest do szczęścia potrzebne. Wolałabym mieć na odwrót. Przez to właśnie zwracam na siebie uwagę w szkole, a nie chcę tego robić. Nie lubię być w centrum uwagi i zdobywać fałszywych przyjaciół, bo prawdziwych jeszcze nie spotkałam.

            Wychodzę z klasy i idę korytarzem. Nikt nie mówi mi: „Cześć!” i ja też tego nie robię. Nie mam komu. Każdy chłopak się za mną ogląda, a dziewczyny szepczą między sobą. Nie cierpię tego! Naprawdę nie znoszę być obiektem zainteresowań. Dziwnie się wtedy czuję, ale niestety tak jest ciągle. Spuszczam głowę i przyśpieszam kroku, poprawiając ręką kaszmirowy sweterek na granatowym mundurku.
            Szybko wbiegam po schodach, potykając się o nie. Łapię równowagę i głęboko oddycham. Chodzenie jest naprawdę wyzwaniem. Ale dziękuję, że Bóg podjął to ryzyko. Jednakże wypadki zdarzają się każdemu, prawda? Idę dalej, myśląc właściwie tylko o sobie. 
Nie jestem ani ładna, ani brzydka. Raczej nijaka. Dbam o zdrowie i jestem szczupła, ale nie za wysoka. Około metr siedemdziesiąt. To chyba jeszcze nie tak źle. 
            Maluję się bardzo delikatnie tylko po to, aby zakryć niedoskonałości. Trzeba przyznać, że każda nastolatka jakieś ma. Dlaczego to takie tabu? Zachowanie? Uważam,       że nie jest naganne, pomijając to, że odzywam się kiedy to najmniej potrzebne, a milczę, kiedy nie wypada. Niestety kocham życie, ale ono mnie nienawidzi. Szczera prawda. Nie lubię kłamać. Staram się tego nie robić. Może czasem ukrywam przed ojcem oceny, ale nie są tak dramatyczne. Cóż mogę jeszcze dodać? Na pewno jestem osobą nieśmiałą i zamkniętą w sobie.
            Staję przed klasą, gdzie będziemy mieć fizykę. Od razu wszyscy zwracają na mnie uwagę. Zatrzymuję się w pół kroku i patrzę na całe towarzystwo. Dyskretnie się stamtąd wycofuję. Wspominałam, że kompletnie nie znam się na przedmiotach ścisłych? Mogę się założyć, że będę pytana. Tak jak z poprzednich czterech przedmiotów. Nauczyciele mnie chyba nie lubią i vice versa, ale ja jeszcze bardziej nie lubię słabych ocen. Zresztą nie dziwię się im. Też bym nie znosiła takiej dziewczyny jak ja. Nie chcę być taka, ale po prostu nie umiem inaczej. Boję się prawie wszystkiego, ale nie daję tego po sobie poznać. Staram się twardo stąpać po ziemi, co nie sprawdza się w wypadku schodów. Najczęściej kończy się to urazem stawu skokowego. Tak, jestem największą niezdarą i nic na to nie poradzę.
Moje życie nie jest jakoś szczególnie ciekawe. Gdyby ktoś kazał mi napisać autobiografię, nie dałabym rady. A może dałabym? Ale zapewne książka byłaby nudna
i niewarta czytania. Jestem tak bogata, że mogę mieć swój własny kraj. Są to pieniądze mojego ojca, ale jako jedyna w rodzinie, mam do nich prawo. Ponieważ nasza rodzina to tylko ja i on. To powód przez który nikt mnie nie lubi, ale każdy chłopak w tej szkole chciałby mnie przelecieć. Paradoks? Być może. Wiem, że dziewczyny uwielbiają imponować moim kolegom, ale słabo im to wychodzi. Natomiast ja nie robiąc tego wcale, jestem ich celem, tylko z jednego powodu…
Nie mam matki. Nigdy nie miałam, ale zawsze o niej pamiętam. Jest gdzieś obok i czuwa, trzymając rękę na pulsie. Może dlatego jeszcze nie wpadłam pod auto przez swoją niezdarność?
Normalne życie nastolatki. Czego chcieć więcej? Nie uważam siebie za atrakcyjną. Wręcz przeciwnie. Myślę po prostu, że chłopcy chcą, abym ich sponsorowała. Tak między nami, miałam jednego chłopaka i już to wypróbowałam. To nie był poważny związek. Chwilowa fascynacja, trzymanie się za rękę i spacery po szkole.

            Siedząc na lekcji, wpatruję się w swoje jasno niebieskie paznokcie, które wczoraj pomalowałam. Bardzo mi się podoba ten kolor. Poruszam dłonią tak, aby światło padające z lampy odbijało się, nadając im blasku. Och, mam całą kolekcję lakierów! Uwielbiam je.

            Nauczycielka ma chyba dzisiaj zły humor, bo nawet nie pyta. Nie jest tak stara, jak pani od historii. To kobieta po trzydziestce. Energiczna oraz przebojowa. Często na jej głowie panuje totalny nieład, co dodaje jej pewnego uroku. Zdecydowanie jest osobą zakręconą, ciągle o czymś zapominającą. Na nasze nieszczęście, nigdy o kartkówkach. Nie jest wredna, jednak lubi zbierać oceny. Najczęściej wpisuje jedynki. Bardzo dobrze, że dzisiaj sobie odpuściła. Pewnie nic bym nie wydukała.
            Pod koniec tego roku mam egzamin A-level. Długo się do tego przygotowywaliśmy. Mam nadzieję, że efekty będą widoczne i osiągnę dobre wyniki. Nie rozumiem fizyki. Z matematyką jest nieco lepiej, jednak dalej sprawia mi trudności.
            Przenoszę wzrok na zniszczone, zielone ściany sali. Tynk zaczyna odchodzić. Szkoła jest prywatna, a jednak nikt o remont nie chce zadbać. Poprosiłabym ojca, aby sfinansował to przedsięwzięcie, ale nie chcę wyjść na...snobkę. Mam pieniądze, więc mogę rządzić. Nie chcę tego.
            Lepiej będę siedzieć cicho, jak Pan Bóg przykazał. Zero wychodzenia z szeregu. Tak jest i tak będzie. Słyszę, jak deszcz zaczyna stukać o szyby i parapety. Londyn...Uwielbiam tutejszą pogodę. Rzecz jasna jest to ironia. Pogoda zawsze wie, jak się czuję. Jak jest źle, to i ona taka jest. Czyli prawie cały czas.
            Dzwoni upragniony dzwonek. Informuje o końcu lekcji. Nareszcie mogę wracać do domu. Wychodzę ze szkoły i dostrzegam czarny samochód. Ma przyciemniane szyby oraz włączone światła. Zawsze jak wychodzę z tego przeklętego budynku, którym jest szkoła, to stoi, a jak odjeżdżam z moim opiekunem, to też znika. Wiem, że to dziwne, ale nie powinnam myśleć, że jest związany ze mną. Po co ktoś miałby mnie obserwować? To niemożliwe! Na pewno nie… Szybkim krokiem idę do mercedesa, gdzie czeka Riley. Mój szofer, ale i przyjaciel.
Co chwila się oglądam. Czuję się obserwowana i mam jakieś złe przeczucia. Podchodzę do samochodu.
            – Witaj, panienko – mówi jak zawsze. Czy on nie może przyswoić jednej prostej rzeczy?
            – Cześć Riley – odpowiadam. 
            Uśmiecha się do mnie. Otwiera przede mną drzwiczki. Kiwam głową, a później zajmuję miejsce na tylnej kanapie luksusowego auta. Po chwili także i Riley wsiada do środka.
            – Jak minął dzień, panienko? – Błagam, niech on przestanie, bo wyjdę z siebie i stanę obok.
            – Jestem Antonietta. Tony. Jakkolwiek. Proszę cię, mów mi po imieniu – jęczę.

Nie lubię, gdy traktuje mnie niczym arystokratkę. Nie jestem nią i nie będę. Mam osiemnaście lat. Chcę być traktowana jak zwykła nastolatka. Nie wypada, aby czterdziestoletni mężczyzna zwracał się do mnie jak do dojrzałej kobiety.

            – Dobrze...Tony – mówi z uśmiechem.

 Odwzajemniam to. Cieszę się, że go przekonałam. Może w końcu zapamięta. Skoro ja mówię do niego po imieniu, to w drugą stronę też to powinno działać. Mężczyzna skupia się na drodze. Nie mieszkam daleko. Jednak spacer byłby ryzykowny. Pogoda jest okropna. Przemierzamy deszczowy Londyn, a uliczki za nami znikają.

            – Jak było, Tony? Nie uzyskałem odpowiedzi - pyta ponownie, zwracając moją uwagę na siebie. Mrugam oczami, analizując jego słowa. Ach, chodzi mu o szkołę.
            – Nudno - odpowiadam, wbijając wzrok w szybę.
Po niej, jak łzy po policzkach, spływają krople. Wzdycham cicho i odwracam głowę. Riley milknie. Wie, kiedy nie chcę rozmawiać. A dziś właśnie jest taki dzień. Zna mnie od dziecka. Od kiedy pamiętam jest obok. Przypuszczam, że uczył mnie chodzić, a później mówić. Lub też na odwrót. To mój przyjaciel, który czasami pełni rolę ojca. Ten prawdziwy jest bardzo zajęty pracą. Rozumiem. W sumie nie mogę narzekać.


Dojeżdżamy pod wielką willę. Tak, to właśnie mój dom. Ogromny oraz piękny. Ściany z czerwonej kostki, tynku pomalowanego na biało i chyba dwie ściany całe ze szkła. Po prostu idealny. Brązowy dach ułożony w szpiczasty spadzisty kształt. Świetnie urządzony w środku, w guście taty. Czyli minimalizm. Ma gust i co najważniejsze mnie też się tu podoba. To znaczy, ludzie dla niego pracujący mają gust. Wykonali porządne projekty. 

            Riley otwiera mi drzwi. Och, ten facet powinien wziąć urlop. Pracuje non stop, bez przerwy. Czy to poniedziałek, czy niedziela. Święto, czy jakiś inny dzień, który powinien być wolny od pracy. Zawsze tu jest.
            Uśmiecham się szeroko do niego i poprawiam plecak na ramieniu. Jestem mu naprawdę wdzięczna. Wspiera mnie w trudnych sytuacjach. Jest oparciem. Mogę iść do niego z każdym problemem. Poradzi i pocieszy. Jest naprawdę jak prawdziwy przyjaciel. Widzi pierwszą łzę, łapie drugą i zatrzymuje trzecią.
            Idę do wielkich ciemnobrązowych drzwi, po chodniku zrobionym z szarej kostki brukowej. Prawdę mówiąc, willa podoba mi się, chociaż nie jest w moim stylu… Na szczęście wyprosiłam ojca, by choć mój pokój zostawił w świętym spokoju. Wszystko nowoczesne z najwyższej półki w kraju. 
            Otwieram wielkie drzwi i rozbieram się w przedpokoju. Wszystkie ściany pomalowano na biało, a meble są koloru ciepłego brązu. Chociaż i tak gdy znajdujesz się  w tym „domu”, czujesz się obco. Wchodzę po schodach do salonu. Widzisz jedną wielką ścianę czarnego ekranu. Gdy siedząc na białej kanapie, oglądam maraton, to żeby uchwycić zawodnika, moja głowa lata jak na przejściu dla pieszych.
            Kuchnia, tak samo duża. Przesiaduję tam długo. Moje ulubione zajęcie to gotowanie. Chociaż przyznam, że nie umiem i od tego jest nasza gosposia. Nie raz starała się mnie czegoś nauczyć, jednak plan się nie udał…Ale gotować bardzo lubię. Niestety gorzej ze sprzątaniem, ale nie, nie jestem leniwa. Wracając do kuchni: jest przestrzenna, urządzona w ciepłych kolorach… no nie koniecznie… Jest kremowo…ten kolor to chyba ecru…No, w każdym razie nie ma czerni i to jest najważniejsze. 
Jadalnia... najprościej mówiąc nie ma ścian. Znaczy ma, ale są ze szkła więc tak wygląda… Jest nad ogromnym tarasem. Nie ma w niej nic innego, jak wielki prostokątny stół z masą drewnianych krzeseł. Nie wiem, po co nam tyle. Kiedy jemy obiad to siedzę na jednym końcu stołu, a tata naprzeciwko mnie, sześć metrów dalej.
            Szesnaście tysięcy dziewięćset pięćdziesiąt cztery gościnne pokoje, w których gromadzi się więcej kurzu niż dwutlenku węgla przy oddychaniu. Jakbym miała cierpliwość, to mogłabym spać każdego dnia roku w kolejnym z nich i nie wyrobiłabym się. Mój tato preferuje dużo miejsca. Nie lubi małych budynków. Przestronność daje mu uczucie szczęścia. Poczucie, że jest wolny, że może poruszać się swobodnie. Coś w tym jest. 
            Na samym końcu korytarza na drugim piętrze, jest moja oaza spokoju. Niewielki pokoik w porównaniu z całym tym domem. Ściany pomalowane na ciepły beż. Białe meble. Podłoga w ciemnobrązowych panelach. Uwielbiam taki klimat. Nie lubię sztywności. Kładę plecak na podłodze i uwalam się na ogromnym, zbyt miękkim jak dla mnie, łóżku.
            Słyszę ciche pukanie do drzwi.
            – Proszę… – mówię spokojnie.
            – Panien… Tony, jest już obiad. – Za głosem właściciela podąża dobrze zbudowana sylwetka, czyli Riley.
            – Już idę – oznajmiam i znikam w łazience.
            Następny dowód na to, że mój tatuś mieszał się w projektowanie tego pomieszczenia. Płytki są czarne. Mozaika na ścianie przedstawia nimfę wodną, która stoi do pasa w jeziorze. Nie ma pojęcia, że podgląda ja małe stadko tumnusów. Jak to widzę zawsze uśmiech pojawia mi się na ustach. Przypominają mi te stworki z dziecięcej książki „Opowieści z Narnii”. Pod drugą ścianą stoi… leży… znajduje się, to chyba będzie najlepsze określenie, ogromna wanna. Nad nią zostało przyklejone naprawdę wielkich rozmiarów lustro. Prysznic jest na drugim końcu łazienki. Umywalka w kształcie półmiska położonego na niewielkiej, dla odmiany, szafce. Coś z klimatów japońskich lub chińskich, ale bardzo mi się podoba.  W zasadzie w domu jest około sześciu łazienek. Ta jest moja. Tylko moja.
            Myję ręce i przeglądam się w lustrze. Poprawiam swoje potargane włosy, które powychodziły ze starannie splecionego rano warkocza. Wyglądam, jakbym co najmniej godzinę skakała przez skakankę i dlatego przypominam czarownicę. 
            Nie udaję mi się nic z nimi zrobić, więc rezygnuję z poprawy i rozpuszczam je. W szybkim tempie związuję włosy i opuszczam łazienkę. Od razu schodzę do jadalni.
            Brunet podaje mi obiad i staje obok. Zawsze tak robi, a ja zawsze chcę, żeby usiadł. Jest nieugięty. Przestałam się już z nim kłócić, bo nie miałoby to żadnego sensu. 
            Pochylam się nad talerzem i zaczynam jeść. Muszę przyznać, że nasza gosposia gotuje najlepiej na świecie. Pieczony kurczak oraz sałatka to moje ulubione danie, które specjalnie przygotowuje często. Ani ja, ani mój tata nie jesteśmy wymagającymi ludźmi. Tessa wie jak nas zadowolić. Kuchnia to jej prawdziwe królestwo, które czasem mi wypożycza. Jest dla mnie jak matka, jak babcia. Sama nie ma rodziny. Jest już po czterdziestce. Ale świetnie się trzyma. Tata płaci jej bardzo dobrą pensję. Kobieta ma z czego o siebie dbać. To nie jest taka typowa, gruba gosposia z miotełką. To szczupła, energiczna kobieta z brązowymi włosami, zawsze związanymi w kok. Maluje się bardzo delikatnie, ale jestem pewna, że Riley nie raz wzdycha na jej widok.
            – Ostatnio mniej jesz – odzywa się Riley.
            – Jem tyle, ile mogę – odpowiadam.
            – Nie wtrącam się w to, ale... – odsuwa gwałtownie krzesło i siada obok mnie - odpowiadam za twoje zdrowie, martwię się.
            – Ty usiadłeś! – krzyczę, udając zszokowaną. – Muszę to zapisać!
            – Mówię poważnie – nie daje się wkręcić w moją grę. – Co się dzieje? Powiesz mi?
            – Nic – wzruszam ramionami i przejeżdżam palcami po mahoniowym stole.
            – Niech tak będzie – mówi i wstaje. – Twój ojciec przyjedzie o osiemnastej. Mam ci przekazać, że masz być gotowa na galę. Sukienkę przyniosę za godzinę.
            – Mam sukienki w garderobie. Nie trzeba - kończę jedzenie sałatki i podnoszę się. Maszeruję do swojego pokoju.

~~~~~*~~~~~~
Hej, witam :) 
Trochę dzisiaj promowałam bloga na TT i mam nadzieję, że ktoś tu wszedł. To jest rozdział - opisówka, ale 
w następnym już pojawi się sam Harry :) Proszę komentujcie i polecajcie bloga.
Kocham was słoneczka xx

23 komentarze:

  1. Myślę, że to Harry obserwuję Tony. Rozdział jest dobrze napisany i nie zauważyłam błędów i to właśnie lubię :D Czekam na Hazze i kolejny rozdział :) @perkeleluu

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na kolejny rozdział, ja myślę, że to nie Harry ją obserwuje tylko jakiś chłopak, który chciałby, żeby była jego sponsorką, ale wszystko zobaczymy. Fajna ta dziewczyna, mimo, że nie jest rozmówna to straaasznie duzo mysli, to mi sie podoba i nie zebym sie czepiala czy cos, ale jakbys mogla zmienic czcionke rozdzialu na ta co piszesz notki, to o wiele, wiele lepiej by sie czytalo, przynajmniej mi :) Ale to tylko ja i moje uwagi ;) Czekam na next :D
    @HoranHug2001

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww czekam nn
    @happily_20

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnie się zapowiada :) czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ;) Czekam na następną część ;))
    @Martyna_Styles_

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam:) juz się zastanawia jak po toczy się ta cala akcja... no wiesz co i jak do czego... kocham czytac a dzięki takim osobom jak ty staje się to jeszcze wspanialsze.
    Nie wiem co mogę napisać o rozdziale ponieważ to dopiero pierwszy i jak sama stwierdziła "opisówka" :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super się zapowiada. Świetny rozdział, nie mogę się doczekać następnego :)
    @I_love_1D59

    OdpowiedzUsuń
  8. Aww super ;3 podoba mi się czekam co będzie dalej ;)) @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  9. Jooo cię proszę. Będzie mega to opowiadanie. Już jest ;) ja mysle, że ktoś będzie leciał tylko na jej kasę .. xd

    OdpowiedzUsuń
  10. Aaa... genialne ! cudowne <3 błagam dodaj szybko next <33333

    OdpowiedzUsuń
  11. Ty usiadłeś! Hahsha zapowiada się super :3
    believeit-justinbieber.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Super się zapowiada :)
    Czekam na kolejny
    my-illusion-impossible-you-and-i-1d.blogspot

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny nie mogę się doczekać następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Naprawdę świetnie, jestem pod wrażeniem :) trzymaj tak dalej xx ~ upsmyhoran

    OdpowiedzUsuń
  15. Fajnie się zapowiada - będę na pewno go śledziła; czekam na następny, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Super się zaczyna, blog leci do zakładek ^^

    OdpowiedzUsuń
  17. Stare rozdziały, więc nie będę się na razie zbytnio rozpisywała. Podkreślę tylko, że już uwielbiam Twój sposób pisania x | foolinlove-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Super rozdział.
    K.

    OdpowiedzUsuń