czwartek, 4 września 2014

Rozdział 5

We, we don't have to worry 'bout nothing
'Cause we got the fire, and we're burning one hell of a something

~ Ashton~
– A teraz grzecznie odstawisz ją do domu – grozi, przyciskając mnie do ściany budynku i podduszając.
Nie dotykam stopami podłoża. Mężczyzna trzyma mnie za koszulę wysoko nad ziemią. Stoimy w zaciemnionym miejscu, z którego my widzimy wszystkich, ale nas nikt. Duszę się, ale nie pozwolę, aby mną rządził i groził Tony.
 – Co mi zrobisz jeżeli tego nie zrobię? – syczę przez zęby, starając się zachować jak najwięcej powierza w płucach.
Okazuje się to niepotrzebne. W jednej chwili czuję mocne zderzenie z kostką brukową.
– Nie zadzieraj ze mną smarkaczu! Nie wiesz do czego jestem zdolny… - pochyla się nade mną i wykręca moją rękę.
Ciężko jest mi zobaczyć jak wygląda. W tym zaułku naprawdę jest ciemno. Widzę wysokiego, dobrze zbudowanego chłopaka albo młodego mężczyznę. Może jest trochę starszy ode mnie. Trudno jest mi dalej się na tym skupić, kiedy dostaję cios w żebra.
Z trudem powstrzymuję się od jęku. Zaciskam pięść, zęby i oczy. Ból nie ustępuje. Oprawca łapie moją koszulkę i podnosi lekko do góry.
– I żebyś się przy niej nie kręcił, bo ci nogi z tyłka powyrywam – puszcza mnie gwałtownie, przez co upadam na twardą powierzchnię. Spluwa na mnie i jeszcze raz kopie
w brzuch, po czym odchodzi poprawiając czarną kurtkę, jak gdyby nigdy nic.
~*~
Z przerażeniem przyglądam się twarzy blondyna. Stoi przede mną z rękami
w kieszeniach i udaje, że nic mu nie jest. Unika mojego wzroku i nie odpowiada na szczegółowe pytania. Przecież on został pobity. Warga chłopaka jest rozcięta, a pod okiem coraz bardziej widać sine limo.
 – Co ci się stało?! – powtarzam już naprawdę zdenerwowana.
– Nic, naprawdę – zapewnia mnie. – Spotkałem kolegę, z którym nie mamy dobrych stosunków. Nie wkurzaj się. Przepraszam.
– Jak mam się nie wkurzać?! Jeszcze dwadzieścia minut temu tego nie miałeś, już nie mówiąc o twoim zapale do zabawy… Co się stało? – zniżam ton głosu i podchodzę do chłopaka.
Opieram ręce o jego klatkę piersiową i dzięki temu wreszcie patrzy mi w oczy. Zwróciłam na niego swoją uwagę.
– Nic…  – szepcze, a na potwierdzenie tych słów kręci głową.
Łapie moje nadgarstki i odsuwa mnie od siebie.
Biorę głęboki oddech i wstrzymuję powietrze. Mrużę oczy, jednocześnie mocno drapiąc nadgarstek lewej ręki. Przestaję wierzyć w ten świat. Mogłam wyjść wcześniej. Gdybym się tylko pośpieszyła na pewno nie doszłoby do tego. Czuję się winna. Mogłam temu zapobiec. Nigdy nie robię czegoś w odpowiednim momencie. To jest dopiero życiowy pech.
 – Musimy już jechać. Odwiozę cię Tony – mówi ciszej i odwraca się, ruszając do motoru.
Przez chwilę stoję zszokowana w miejscu. Tak się kończą randki? Musimy jechać
i tyle? Dobrze, nie znam się. Nie mam doświadczenia. Jednak chciałabym wyjaśnień. Mógł powiedzieć co się stało. Martwię się...
Odwracam głowę i patrzę jak bierze kask do rąk. Idę za nim, a potem wsiadam, obejmując chłopaka w pasie. Jestem zniesmaczona tym, że taki fajny dzień tak się kończy. Może powinnam mu opatrzyć twarz jak przyjedziemy? Tata będzie zadawał dużo pytań, ale to po części moja wina. Gdybym tylko przyszła wcześniej... Szlag.
Patrzę na mijanych ludzi, jedną ręką odgarniając włosy wchodzące na moją twarz przez prędkość, z którą jedziemy. Mimo wszystko nie czuję się na tym motorze bezpiecznie. To zdradziecka maszyna. Auto jest bardziej przystosowane do wypadku . Och,
a poza tym jazda z Rileyem jest nie do porównania. On nawet gdy jeździ szybko, jest pewny siebie na drodze. Wiesz, że dojedziesz cała i zdrowa. Pewnie lata praktyki, ale czasem mi się wydaje, że chętnie by się pościgał. Nie mówiąc już o tym, że w garażu ma do dyspozycji bardzo szybkie auta, których nazw nie jestem w stanie zapamiętać. Nie interesuję się motoryzacją i z pewnością nie zacznę. A gdy tata lub Riley zaczyna ten temat, usypiam z nudów. Nawet nie wiem co mam odpowiedzieć, kiedy zadaje mi pytania związane  z motoryzacją. Mogę jedynie wtrącić, jaki samochód lepiej wygląda.
Blondyn parkuje przy krawędzi chodnika i wyłącza silnik. Schodzę z maszyny i wsuwam ręce do kieszeni spodni. Zerkam niepewnie na Asha.
– Chodź do środka. Przemyję ci te rany – mówię zakładając torebkę na ramię.
– Nie, nie – zaprzecza szybko. Za szybko. Wygląda na wystraszonego. – Muszę już jechać. Dzięki, było świetnie. Do zobaczenia w szkole – dodaje i odpala motor.
– Ale… – nie kończę, bo blondyn przekręca rączkę kierownicy, a maszyna wydaje pomruk.
Po chwili znika za zakrętem. Co jest dzisiaj z nim nie tak? Zdenerwowana pcham furtkę i wchodzę do ogrodu. Jak zawsze piękny. Trawa przystrzyżona, a kwiaty świeżo posadzone. Założę się, że gdybym chodziła po trawniku z linijką, to każde źdźbło miało by taką samą długość. Od razu kieruję się do drzwi, o które opiera się Riley.
– Czyżby randka, panienko Rush? – patrzy na mnie rozbawiony.
Znowu zaczyna… Moje nerwy dzisiaj zostały wystarczająco nadszarpnięte.
– Koleżeńskie spotkanie. Wywiad ze mną prowadzisz? Dziękuję, nie udzielam odpowiedzi – przechodzę obojętnie obok bruneta i idę do kuchni.
Rzucam torbę gdzieś pod stół, a sama ciężko opadam na krzesło przy wyspie kuchennej.
– Jak minęła sobota? – pyta uprzejmie Tessa, podając mi kolację.
– W miarę dobrze – odpowiadam cicho, zerkając na kobietę.
Uśmiecha się do mnie ciepło, przez co w kącikach oczu pojawiają się kurze łapki. Poprawia biały fartuszek na czarnym uniformie i odwraca się do blatu, przy którym robi mi jeszcze herbatę. Miła kobieta. Bardzo ją lubię. Jako jedną z nielicznych.
Wbijam widelec w sałatkę z jajkiem i zaczynam jeść, przestając myśleć o Harrym, Ashtonie i jego pobiciu. Mam w zupełności dość tego dnia i jedynie, o czym marzę to ciepła i długa kąpiel, a później książka i wygodne łóżko.
Wchodzę na górę i słyszę dzwoniący telefon. Zerkam na ekran i dziwię się, widząc imię koleżanki. Nie wiem po co i dlaczego Taylor do mnie dzwoni.
–  Halo?  –  pytam.
 – Hej – słyszę jej opanowany i łagodny głos. – Robię imprezę i zapraszam wszystkich. Byłaś w kontaktach. Może masz ochotę wpaść dzisiaj do mnie do domu?
– Eee… – zawieszam się.
Taylor chodzi ze mną do liceum. Jesteśmy na tym samym roku. To popularna dziewczyna, nie to co ja. Zawróciła w głowie Jamesowi – absolwentowi szkoły. Był kapitanem drużyny koszykarskiej. Niestety poszedł już do college’u, przez co widują się rzadziej. Jest przystojny, ale to pozer. Lubi, gdy wszyscy skupiają na nim uwagę. Typowe dla nastolatka, który jeszcze nie wyrósł z cechy przywódcy. Potrzebuje dziewczyn, które będą wlepiały w niego tępy wzrok. Uwielbia bycie najlepszym. Na drugie imię może mieć „Złośliwy”. To dziecinne, ale niektórzy dalej brną w głupie żarty. Właśnie jak on. W zasadzie z Taylor idealnie do siebie pasują. Nie lubię ich oboje. Kiedyś, gdy potknęłam się na schodach, wyśmiał mnie przez co wszyscy zaczęli na mnie patrzeć. Gdyby nie on…Gdyby tam nie stał, cicho bym się podniosła i poszła dalej. To było naprawdę żenujące.
Wzdrygam się na to wspomnienie i uświadamiam sobie, że blondynka dalej czeka na odpowiedź.
– Chciałabym – mówię, udając zrezygnowaną. – Mam szlaban. Nie uda mi się wyjść
z domu.
 – Och, a coś nawywijała? Ty, taka nienaganna córusia tatusia – mam wrażenie, że
w jej głosie słyszę drwinę.
Opanowuję się i biorę głęboki oddech. Nie denerwuj się. Nikt cię nie będzie prowokował. To tylko jej beznadziejne zagrywki.
 – Wiesz, postawiłam się – kłamię jak z nut. Wszystko, by nie wyjść na sierotę. Naprawdę nie chcę tam iść. – Tata tego nie lubi. Jednak dzięki za zaproszenie.
– Dobra. Nie ma za co. Jutro zobaczysz co straciłaś, jak wszyscy przyjdą na kacu – śmieje się tak, że aż mnie ciarki przechodzą.
–  Ta…Żałuję, że nie wpadnę. Miłej zabawy – dodaję i rozłączam się.
Uff. Uratowana.
~*~
Wychodzę z wanny, stając na miękkim białym chodniku. Woda powoli ucieka do spływu, a ja sięgam po duży bordowy ręcznik, którym zaraz się osuszam. Drżę z zimna przez zmianę temperatury. Zdecydowanie wolałabym pozostać dłużej w wodzie, jednak nie chcę mieć pomarszczonej skóry. Nie lubię tego uczucia. Dlatego właśnie ograniczam czas kąpieli.
 Ubieram świeżą piżamę, leżącą na koszu do prania. Spodnie od dresu i koszulka taty
z czarnym napisem „The Beatles”. Kiedyś często słuchał tego zespołu, jednak teraz bardzo pochłonęła go praca. Praktycznie na nic nie ma czasu. Czasem zaglądam na strych i oglądam plakaty, segregatory i różne pamiątki pochowane w pudłach. Młodość zamknięta w skrzyniach – myślę, sięgając po szczoteczkę do zębów. Wbijam wzrok w odbicie w lustrze
i wzdycham z pianą w buzi. Jestem taka nijaka. Niebieskie duże oczy wyróżniają się na całej twarzy. Wysokie czoło oraz ciągle zaróżowione policzki. Gdy jest zimno, gdy jest ciepło, gdy jestem rozbawiona, a nawet gdy jestem zawstydzona. Czerwień zawsze widnieje na mojej skórze i chyba nie ma na to lekarstwa. Jestem przeciętna. Nie nadaję się na modelkę, ani na gwiazdę. Mam jedynie sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu. Niewiele. Mój ojciec jest o wiele wyższy. Myślę, że mama była niska. Na zdjęciach trudno jest mi to określić. Parę fotografii stoi na biurku w gabinecie taty. Są na nich oboje. Uśmiechnięci, zakochani
i szczęśliwi. Zdjęcie ze ślubu wisi w salonie obok kominka. Dokładnie pamiętam jaką piękną miała suknię. Ojciec opowiadał, że cała ceremonia odbyła się według wyobrażenia jego ukochanej. Na wszystko się zgadzał. Chciał jedynie, aby była szczęśliwa. Udało mu się. Chciałabym, aby ktoś kiedyś też się tak dla mnie poświęcił. Żeby mnie kochał. 
Rozczesuję włosy, wychodząc z łazienki. Jest cała zaparowana, więc zostawiam otwarte drzwi. Rzucam szczotkę na łóżko i odwracam się do wyjścia.
 Od razu opuszczam pokój, bo mam ochotę na jeszcze jedną herbatę. W ciągu dnia potrafię wypić jej bardzo dużo. Czy to jest uzależnienie? Możliwe. Ale nie tak niezdrowe jak alkohol, papierosy, czy narkotyki. Ze skrajności w skrajności.
Na boso zbiegam po schodach na sam dół i wchodzę do kuchni, zapalając jedynie lampkę stojącą w rogu wyspy. Daje ona światło na pomieszczenie. Nucąc pod nosem piosenkę Ed'a Sheerana "Sing", wyjmuję z szafki ulubiony, czerwony kubek z napisem "Yummy". Riley kupił mi go, gdy ten z księżniczkami zbił się na drobny mak. Miałam dziesięć lat. Byłam załamana. To dopiero był dramat, ale szybko udało mu się mnie pocieszyć i oto czerwony kubek został ze mną do dziś.
Stukam palcami o blat, czekając aż woda się zagotuje. W zasadzie podoba mi się to jak żyjemy. Negatywem jest brak przyjaciół i to odczuwam dosadnie. Może kiedyś znajdę osobę, której powierzę wszystkie tajemnice i będę ufała bardziej niż sobie. Myślę, że na każdego czeka ktoś taki. Prawdziwy przyjaciel. Tak samo jest z miłością. Ja jak i pewnie wiele dziewczyn na świecie, chcę mieć swojego księcia dla którego będę całym światem. Który szepnie mi słowa pocieszenia i będzie wiedział, kiedy nie chcę rozmawiać. Który przytuli mnie, gdy zacznę się rozsypywać. Który powie "kocham cię", a wszystko dookoła zniknie, bo będą liczyć się tylko jego słowa.
Muszę po prostu poczekać. Chyba jestem warta tak wielkiego uczucia jak miłość.
–  Na ciebie też to czeka - mówię cicho i zalewam wodą torebeczkę w kubku.
Z gorzką herbatą siadam przy stoliku i wpatruję się w okno. Cisza. To jedyne co mnie otacza.

~~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~
Dodaję 5 i liczę na jeszcze więcej komentarzy :)
Bo jest jest już Was dużo, więęęęc....

20 komentarzy:

  1. Fajny rozdział :)
    Podejrzewam, że z Ashtonem ,, kulturalnie " rozmawiał Harry XD
    Czekam na next
    Niki

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie ~ upsmyhoran

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie
    @happily_20

    OdpowiedzUsuń
  4. A kto nie czeka na księcia z bajki? Ja juz poszukuje go od dawna i jak na razie to kiepsko mi to idzie ale nie mam co narzekać, mam swojego kochanego przyjaciela, który zgadza się na wszelkie meczarnie jakie mu sprawia... ops rozpisałam się o sobie... a co do historii wiem jedno Harry jest o nią zazdrosny i szpieguje:)

    OdpowiedzUsuń
  5. fajny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział ^_^ nie mogę doczekać się kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest superr!!! Nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu naprawde sie wciagnelam... i zyccze weny na kolejne rozdzialy... prosze tylko szybko pleace ???... <3 <3 <3 :-*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, bardzo mi się podoba ^^
    @I_love_1D59

    OdpowiedzUsuń
  9. Megaa rozdział! Pewnie Harry go pobił XD ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  11. No ja cię proszę ! Megasne normalnie ! <3 chce dalej *-*

    OdpowiedzUsuń
  12. Chce dalej !! Rozdzial super! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Więcej Harrego i będzie super!

    believeit-justinbieber.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Warty uwagi blog :) Bardzo mi się podoba ♥ ily

    OdpowiedzUsuń
  15. Harry pobił Asha ! Napewno
    K.

    OdpowiedzUsuń