W momencie, gdy biorę
kolejny łyk ciepłej herbaty, słyszę dziwny dźwięk. Rozlega się niespodziewanie,
przerywając błogą ciszę. Zamieram, trzymając kubek przy ustach. Nie jestem w
stanie się ruszyć. Na początku nie potrafię go w ogóle zdefiniować, jednak po
chwili zdaję sobie sprawę, że dochodzi zza moich pleców, więc ostrożnie się
odwracam. Wymaga to całej odwagi, której i tak nie mam nie wiadomo ile.
Drzwi kuchenne
wyglądają tak samo jak zawsze. Rzadko ich używamy. Czasami Riley wnosi tędy
zakupy, kiedy nie chce mu się iść naokoło z garażu. Teraz jednak śpi. Tessa
również. Tata tym bardziej.
Dostrzegam nieznaczne
poruszenie się srebrnego zamka. Nie mija dużo czasu, kiedy do moich uszu
dochodzi charakterystyczny dźwięk otwierania drzwi.
To
się nie dzieje naprawdę.
Kilka dłuższych chwil
zajmuje mi uzmysłowienie sobie, że to nie jest sen, że to nie jest kolejny
wytwór mojej wyobraźni, że to nie jest żadne urojenie. Ciało mam kompletnie
sparaliżowane. Siedzę na krześle, nie umiejąc się poruszyć. Jestem rozdarta
pomiędzy głośnym pragnieniem kiepsko działającego umysłu, który krzyczy
"uciekaj!", a brakiem możliwości zrobienia choćby jednego ruchu. Serce
zaczyna bić jak oszalałe, a oddech przyśpiesza.
Wdech,
wydech, wdech, wydech.
Coraz ciężej jest mi to
kontrolować. Chcę krzyknąć, ale nie jestem w stanie. Wszystko zaczęło
przypominać sceny z horrorów, których staram się unikać.
Pierwsze co widzę, to
ręka w czarnej rękawiczce, która wystaje
zza drzwi i dotyka klamki od wewnętrznej strony. Przenoszę wzrok w dół, a czyjś
but przekracza próg domu. Drewniana powłoka drga, kiedy zostaje popchnięta.
Muszę coś zrobić. Nie mogę siedzieć bezczynnie. O Boże. Zaczyna mi się kręcić w
głowie.
Podejmuję decyzję o
ruszeniu się i ucieczce z kuchni, aby poinformować wszystkich o włamywaczu, ale
kiedy moje nogi dotykają podłogi, nie jestem w stanie zrobić choćby
najmniejszego kroku. W związku z tym ciche wyjście z pomieszczenia zamienia się
w gwałtowny i zdecydowanie zbyt głośny ruch, który słyszy również włamywacz.
Drzwi otwierają się szybko, ale nie robiąc hałasu.
Zauważam postawną
sylwetkę mężczyzny.
Nagle odzyskuję jasność
myślenia, do głowy uderza mi krew. W moich żyłach zaczyna płynąć adrenalina.
Mam ochotę biec jak najdalej. Czuję, że stoję pewniej, mogę normalnie
zanalizować sytuację.
Jest już jednak za
późno.
Zanim robię jakikolwiek
krok, rabuś szybko postępuje do przodu i łapie mnie w pasie. Zostaję
przyciągnięta do twardego torsu i kompletnie unieruchomiona – moje nagłe
rozbudzenie nie jest wystarczające, aby wyrwać się mężczyźnie. Klamra paska od
spodni boleśnie wbija się w mój kręgosłup. Chcę krzyknąć, jednakże dłoń w
rękawiczce zatyka mi usta. Staram się głośno piszczeć, ale materiał wszystko
zagłusza. Oddycham niespokojnie, a w moich oczach zbierają się łzy. Boję się,
że za chwilę zacznę się dusić w przypływie paniki.
Nie mogę drgnąć. Stoję i
wiem, że nie wolno mi się poruszyć. Jestem całkowicie zdana na trzymającego
mnie włamywacza. Czuję się otoczona. Nie wiem przez co, nie wiem przez kogo. Po
prostu jest mi źle, boję się z każdą sekundą coraz bardziej.
– Nic ci nie zrobię, kochanie
– słyszę szept przy moich uchu i czuję lekki
pocałunek na szyi.
Jego nos jeździ po
mojej skórze. Stoję nieruchomo nic nie mogąc zrobić. Łzy zaczynają spływać po
moich policzkach. Zaczynam się trząść i kręci mi się w głowie. Nie wiem, czy to
ze strachu przed tym, co może za chwilę nastąpić, czy z powodu zmniejszającej
się ilości tlenu, do której mam dostęp, gdyż włamywacz zdecydowanie na mocno
przyciska dłoń do ust i nosa.
– Pięknie pachniesz –
mruczy, a ja czuję łaskotanie, gdy jego włosy dotykają mojego karku. – Lubisz
niespodziewane wizyty? Mam nadzieję, że tak. Spróbuję cię jeszcze nie raz
zaskoczyć.
Jego głos jest cichy i
spokojny. Tak jakbym go kiedyś słyszała, ale nie jestem w stanie skupić się i
próbować go zidentyfikować. Mężczyzna mocniej mnie przytrzymuje.
– Chciałem cię
zobaczyć. Teraz wyjdę. Ty się nie odwrócisz. Rozumiesz? – syczy do mojego ucha.
Nie umiem odpowiedzieć.
Jedyne, co rejestruje mój mózg, to informację o tym, że zaraz wyjdzie. Będę
bezpieczna. Włamywacz opuści dom.
Z bardzo szybko bijącym
sercem kiwam głową. Uścisk wokół mojej talii staje się lżejszy. Chwilę później
nie czuję już nic. Trzask drzwi informuje mnie, iż zostałam sama.
Nogi uginają się pode
mną i upadam na zimną wyłożoną kafelkami podłogę.
Zanim tracę przytomność
widzę wpadającego do kuchni tatę…
~*~
Słyszę tykający zegar i
zaczynam wybudzać się ze snu. Powoli unoszę powieki,
ale zaraz je zamykam. Pocieram ręką
czoło, obracając się na plecy. Patrzę w biały sufit mojego pokoju. Nie pamiętam
kiedy zasnęłam. Nie... O mój Boże!
Siadam gwałtownie,
przez co widzę mroczki przed oczami. Chwilę później mój wzrok się przyzwyczaja
do jasnego światła. Od razu w głowie mam ten głos. Dalej huczy gdzieś
w oddali. To nie był sen. Ktoś mi groził
następnymi wizytami. Przyjdzie tu znowu i nie będę miała żadnego wpływu na to
co zrobi.
Boję się im o tym
wszystkim powiedzieć. Tak zwyczajnie. Strach paraliżuje mój umysł. Za wszelką
cenę chcę odrzucić od siebie wszystkie wspomnienia z wczoraj. Będzie lepiej
jeśli, skupię się na czym innym. Tylko za nic mi się nie udaje przenieść uwagi
na coś ciekawszego. Za dużo się wczoraj stało.
Co się dzieje w moim
spokojnym życiu? Ja nie pakująca się w kłopoty dziewczyna, nagle przeżywam
koszmar. Kto to mógł być? - zastanawiam się, przecierając zmęczoną twarz ręką.
Odwracam głowę i widzę,
że zegarek na etażerce wskazuje dziewiątą trzydzieści dwie. Spóźniłam się do
szkoły! Chwila. Dzisiaj jest niedziela. Kamień z serca. Ale chyba nie byłabym w
stanie teraz iść...Nie umiałabym się na niczym skupić, byłabym rozdrażniona.
Nie wiem czy wyjdę gdzieś bez Rileya. Okropnie się boję.
Drzwi otwierają się, a
ja gwałtownie odsuwam się na koniec łóżka. Tony, spokojnie. To tylko Riley i
Tessa. Kobieta trzyma w rękach tacę ze śniadaniem, a kierowca uśmiecha się do
mnie przyjaźnie. Dobrze, to tylko oni.
– Witaj, Antonietta – Tessa stawia tacę na
biurko i podchodzi do mnie.
Siada na brzegu łóżka
głaszcząc moje włosy. Uśmiecham się lekko, ale to wcale nie poprawia mojego
humoru.
– Droga panno, musisz
powiedzieć co się wczoraj stało. Źle się poczułaś? – Riley opiera się barkiem o
futrynę drzwi.
– Ja... –
zacinam się.
Walczę sama ze sobą czy
powiedzieć im prawdę.
Przeczesuję palcami
włosy. Może lepiej skrócę wczorajszą historię o parę faktów. Tak, źle się
poczułam. Kręciło mi się w głowie. Nie muszę tego mówić. Domyślają się.
Zasłabłam.
– Co robiłaś tak późno
w kuchni? – pyta, a ja mam wrażenie, że
przeprowadza śledztwo i to ja jestem głównym podejrzanym.
– Poszłam się napić... – odpowiadam cicho.
– Naprawdę dziewczyno –
wzdycha wywracając oczami. – Ważne, że nic ci się nie stało.
– Wiem, po prostu było
duszno. – ucinam dyskusję.
Nie chcę wspominać
wczorajszej nocy. Nie jest łatwo, ale naprawdę nie chcę.
Zaczynam się podnosić. Mężczyzna
podchodzi do łóżka i sadza mnie na materacu. Sięga po śniadanie, które stawia
na moich kolanach. Podnoszę na niego wzrok, a wyraz twarzy bruneta mówi "nie
masz wyjścia". Stoi nade mną, aż nie przełknę wszystkich naleśników z
jagodami, co robię bardzo powoli. Przed oczami nieustannie mam dłoń
w czarnej rękawiczce, a w uszach
rozbrzmiewa głos włamywacza. Staram się o tym nie myśleć. Za każdym razem
przestaję oddychać. Przez strach. Przez te groźby.
Wreszcie, gdy mogę
wstać zmykam do garderoby i wyciągam szary, dresowy kombinezon bez ramiączek. Czuję
się w nim naprawdę komfortowo, zwłaszcza wtedy, kiedy nie mam zamiaru nigdzie
wychodzić. Włosy zostawiam rozpuszczone. Chcę po prostu zamknąć się w pokoju i
z nikim nie rozmawiać. To nie jest takie łatwe. Wzbudziłabym podejrzenia u taty
i Tessy. Rileya raczej nie będzie, więc jego mam z głowy. Muszę zachowywać się
normalnie. Jak w każdą niedzielę.
Z kubkiem kakao, które
zrobiła mi Tessa, opuszczam pokój i idę na dół. Słyszę głos taty i wiem, że nie
poszedł do pracy. Czuję ciepło w sercu. Jestem świadoma tego, że mnie kocha i
chce dla swojej córki jak najlepiej, ale czasem go potrzebuję nieco częściej
niż
w weekend. Tylko, że często i wtedy go
nie ma. Dużo pracuje, a ja staram się to zrozumieć.
W końcu zapewnia mi
przyszłość. Poza tym nigdy nie jestem mu obojętna. Rozumiem. Muszę rozumieć.
Wchodzę do salonu i w
tym samym momencie puszczam kubek na podłogę. Szkło roztrzaskuje się, a ja
wpatruje się w dwóch mężczyzn siedzących na kanapie. Opamiętuje się gdy obaj
przenoszą na mnie wzrok. Zaczyna mi się kręcić w głowie. Styles tu jest. Jak
mogłam myśleć, że więcej go nie spotkam? No jak? Jest współpracownikiem mojego
ojca. Przyjacielem. To było wręcz oczywiste. Czasem nie myślę logicznie. Wiele
rzeczy potrafię zlekceważyć chociaż mają kluczowe znaczenie. To właśnie ja.
Mężczyźni zrywają się i
podchodzą do mnie.
– Tony, skarbie, co się
stało? – pyta zaniepokojony tata.
Harry stoi przy nim, a jego twarz wyraża
troskę, ale oczy mówią co innego. Są jakby zadowolone. Być może to tylko
złudzenie. Nie umiem odpowiedzieć. Czuję się jak wykuta w skale. Nic. Żadnej
reakcji z mojej strony. Nie odzywam się słowem. Oszołomienie mija, a ja
opamiętuję się. Muszę zachowywać się normalnie – przypominam sobie.
– Nic, ja… przepraszam
– mruczę i kucam chcąc zebrać pozostałości po naczyniu.
– Poczekaj. – Tata idzie do kuchni, a Harry nagle znajduje
się na moim poziomie.
– Dzień dobry piękna.
Słyszałem, że się źle czujesz. – Jego długie palce zbierają szkło. – Dlatego,
będziemy z twoim tatą pracować dzisiaj w domu. Wszystko dobrze?
– Tak, dobrze. Dziękuję
- mówię cicho. – Przepraszam, narobiłam
hałasu.
– Nic nie szkodzi. To
tylko kubek – szepcze, łapiąc mój nadgarstek.
Moje ciało zastyga
w bezruchu. Podnoszę na niego wzrok,
przełykając gulę w gardle. Brunet przygląda mi się, przesuwając palcem
wskazującym po mojej dłoni. Czuję się bardzo dziwnie, ale nie potrafię się
odsunąć. Jego spojrzenie mnie paraliżuje. Sprawia, że ma nade mną kontrolę.
Jest takie magnetyzujące. Boję się poruszyć. Dlaczego tak reaguję? Na niego. Co
się dzieje do cholery?
– Wyspałaś się? – pyta nagle.
Potrząsam głową i
marszczę brwi.
– Chyba tak – zabieram
rękę i wstaję.
Patrzy na mnie nikłym
uśmiechem na jego twarzy. Nie umiem odgadnąć o co mu chodzi.
Odwracam się i wchodzę
do kuchni. Biorę głęboki oddech. Wszystko jest
dobrze. Nic się nie dzieje. Koszmar minął. Powinnam docenić, że Harry jest miły. Że znów go spotykam i nie będzie mnie dręczył w myślach. Chociaż
teraz dręczyć to będzie mnie co innego… Opieram ręce o blat. Zastanawia mnie
jego zachowanie. Jest dziwnym człowiekiem, to prawda. Czasem niektóre słowa
Harry'ego, które rzuca w moją stronę, wzbudzają we mnie podejrzenia. Nie potrafię
wyjaśnić dlaczego. Mąci mi w głowie zmianami humoru, nastawieniem. Co
jeśli… Nie. Nie. Wyrzucam to od razu z myśli. To nie mógł być Harry. Nie
miałby powodu, aby mnie straszyć. Tym bardziej, że jest przyjacielem taty.
Zaczynam popadać w paranoję. Muszę jak najszybciej przestać skupiać się na
wczorajszej nocy. Niedługo będę podejrzewać wszystkich dookoła. A jeśli to był
Riley? Przecież miał klucze od domu, mógł wyłączyć monitoring…
Prycham na samą myśl.
Wiem, że powinnam komuś powiedzieć. Komukolwiek, bo to może się powtórzyć, a
ten kto tu wszedł musiał znać zabezpieczenia. W końcu dom jest chroniony.
Wszystko wydaje mi się nie jasne. Zagadka, której nie potrafię rozwiązać.
Pociągam nosem i biegnę
do łazienki. Muszę zmyć klejące kakao z mojego ciała. Wkładam rękę pod wodę i
patrzę jak strumienie brązowej cieczy spływają do odpływu. To by było na tyle
jeśli chodzi o mój ciepły napój. Dalej myję o siebie czyste już dłonie i patrzę
w lecący strumień wody. Nagle stał się
tak bardzo interesujący. Mój własny, domowy wodospad. Pochylam się bardziej nad
umywalką i przemywam twarz zimną wodą.
Palcami drugiej dłoni
przeczesuję włosy, spoglądając w lustro. Wtedy zamieram ponownie. W tle widzę
Harry'ego, który stoi bezruchu z zaciśniętymi wargami. Boję się go.
Po co tu przyszedł? Nie
odpowiadam, bo nie umiem wydobyć z siebie słowa. Czego ode mnie chce? Mój wzrok
ponownie odnajduję jego w odbiciu.
– Dlaczego mam
wrażenie, że uciekasz, Antonietta? – pyta, powoli ruszając w moją stronę.
– Stój – mówię szybko.
– To znaczy… już wychodzę.
Staje obok mnie mimo
moich protestów. Zakręca wodę i sięga po ręcznik wiszący obok umywalki. Wyciera
moje dłonie, kręcąc głową. Nie chcę, żeby mnie dotykał. Mruczę ciche dziękuję i
odwracam się by szybko opuścić łazienkę. Jak cień idzie za mną. Wchodzimy do
salonu. Siadam na kanapie, a Harry z tatą przy stole zajmują miejsce przy
stole i rozkładają papiery. Pewnie umowy i
jakieś plany. Długo pracują. Schodzi im całe popołudnie, a ja siedzę
bezczynnie, oglądając głupi serial w telewizji. Nie jest ciekawy. To
brazylijski tasiemiec. Szum telewizora zagłusza moje myśli i pozwala skupić się
na czymś innym.
– Obiad! – krzyczy
Tessa.
Podnoszę głowę i widzę
kobietę, niosącą talerze do stołu. Tata z Harrym w pośpiechu zbierają kartki,
wkładając je do teczek. Gosposia stawia posiłek i patrzy na mnie wyczekująco.
Spuszczam nogi z sofy i
leniwie się podnoszę. Siadam na krześle obok taty. Nie patrzę na żadnego z
nich, tylko skupiam całą swoją uwagę na kurczaku.
o boże podoba mi sie ten tajemniczy hatty
OdpowiedzUsuńMoglabts dac linka do tego.meczu ?
OdpowiedzUsuńA pozatym rozdzial jest cudowny *.*
Świetny ;)
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział! Bardzo mi się podoba i nie mogę się doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuń@I_love_1D59
Świetny rozdział! <3 Harry jest taki tajemniczy. I like it! xd
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny.
Niki
super;)
OdpowiedzUsuńFantastyczny! Czekam na nasępny. Mam nadzieję, że szybko się pojawi :)
OdpowiedzUsuńAch,boskie :)
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńSuper czekam nn
OdpowiedzUsuń@happily_20
Cudo *.*
OdpowiedzUsuńCudny <3
OdpowiedzUsuńOjojoj jaki on jest straszny.
OdpowiedzUsuńPiekny rozdzial
super rozdział
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :-) coraz bardziej wciąga i powiem że chce więcej. Pozdr ;-) Black
OdpowiedzUsuńGenialny *.*
OdpowiedzUsuńcudowny :)
OdpowiedzUsuńo jaaa :O wspaniały rozdział o; ♥♥♥ czekam na następny!
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńJezuuu to bylo swietne nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu... kocham kocham ♥♥♥ <3<3<3<3 love !! Prosze nir kaz mi dlugo czekac ... :'( bo umre z ciekawosci !!!
OdpowiedzUsuńSuper :))
OdpowiedzUsuńNie wiem do mam powiedzieć ta akcja na początku!!! To musi się powtórzyć! Matko! Cudo! :(
OdpowiedzUsuńbelieveit-justinbieber.blogspot.com
Cudo miód i malina. Czekam na kolejne rozdziały
OdpowiedzUsuń@ba1247
Next! <333
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie. Wylapalam jeden blad Harry jest szatynem nie bfbrunetem. Brunet to osoba o czarnych wlosach. :)
OdpowiedzUsuńHazza Hazza Hazza *o*
OdpowiedzUsuńK.
Usuń